Styczniowe coroczne spotkanie korpusu konsularnego Trójmiasta w Domu Uphagena odbyło się, jak zawsze, w rocznicę kiedy Jan Uphagen dzielił dywidendę. Obecnie Dom jest placówką Muzeum Historii Miasta Gdańska, a żyjący w Niemczech Uphagenowie nie roszczą sobie doń pretensji. Choć uroczystość miała dać fory konsulowi honorowemu Bułgarii, Magdalena Pramfelt – prezydent Stowarzyszenia Konsulów Honorowych w Polsce, najpierw udzieliła […]
Redakcja
2018-01-24
4 minuty czytania
Styczniowe coroczne spotkanie korpusu konsularnego Trójmiasta w Domu Uphagena odbyło się, jak zawsze, w rocznicę kiedy Jan Uphagen dzielił dywidendę. Obecnie Dom jest placówką Muzeum Historii Miasta Gdańska, a żyjący w Niemczech Uphagenowie nie roszczą sobie doń pretensji.
Choć uroczystość miała dać fory konsulowi honorowemu Bułgarii, Magdalena Pramfelt – prezydent Stowarzyszenia Konsulów Honorowych w Polsce, najpierw udzieliła głosu konsulowi honorowemu Malty Sławomirowi Kalickiemu, który dwa dni wcześniej odniósł duży sukces finansowy i to na niwie społecznej, (choć na biznesmeńskiej też mu się w styczniu wiodło świetnie). Był mianowicie głównym organizatorem i strategicznym sponsorem VIII Charytatywnego Balu z Sercem. Obwieścił, że udało się zebrać 238 tys złotych netto dla Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza. W tym szlachetnym przedsięwzięciu pomagała mu Magdalena Pramfelt – prezydent ww, Stowarzyszenia, a także prezes Polsko-Szwedzkiej Izby Gospodarczej. Ta dzielna dama pełni jeszcze funkcję konsula honorowego Szwecji oraz konsula honorowego Niderlandów. Obwieściła, że tej ostatniej funkcji postanowiła się zrzec, czemu się nie dziwimy, bo ileż obowiązków może spadać na jedną kobiecą głowę?
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz wykorzystał okazję, aby przypomnieć o strategii miasta wobec imigrantów, której głównym hasłem jest, aby przybyszy traktować jak swoich (naszych) mieszkańców. Zobowiązuje nas do tego historia miasta, które od niepamiętnych czasów było wielonarodowościowe. Odniósł to przede wszystkim do Ukraińców, których na Wybrzeżu jest dużo. W tym momencie włączył się Konsul Ukrainy w Gdańsku Lew Zacharczyszyn. Przypomniał, że w tym roku (22 stycznia) przypada setna rocznica uchwalenia przez ówczesny Parlament decyzji o niepodległości Ukrainy. Niestety Ukraińcy nie byli w stanie swej niepodległości obronić, nie udało im się skorzystać z historycznej szansy, którą w tym samym czasie wykorzystał naród polski. Podkreślił,że między Polską a Ukrainą są obecnie stosunki przyjazne, co m.in. poskutkowało zapowiedzią uruchomienia 26 marca br. inauguracji stałej linii lotniczej z Gdańska do Lwowa. Konsul marzy też o otwarciu Domu Ukraińskiego w Gdańsku, który by skupiał obywateli tego kraju, przebywających na Pomorzu i pomagał im w rozwiązywaniu rozmaitych problemów. Zbigniew Canowiecki – prezydent Pracodawców Pomorza zapewnił, że ta biznesowa organizacja od lat wspiera cudzoziemców, ostatnio szczególnie Ukraińców, docierających na Pomorze. Najnowszą inicjatywą zarządu PP jest, aby upamiętnić w Gdańsku wybitnego ukraińskiego poetę Tarasa Szewczenkę poprzez umieszczenie w naszym mieście jego popiersia. Zwrócił się wobec tego z prośbą do prezydenta Adamowicza o wskazanie odpowiedniej lokalizacji.
Wreszcie mogli się dorwać do głosu przedstawiciele interesów Bułgarii. Konsulem honorowym tego kraju w Gdańsku jest Jan Strawiński – prezes Multi Marine Service, związany też z Morskim Robotniczym Klubem Sportowym. Towarzyszył mu radca handlowy Ambasady Republiki Bułgarii w Warszawie – Jordan Draganczew. Dowiedzieliśmy się, że temu krajowi bardzo zależy na rozwoju kontaktów gospodarczych z Polską. Przedstawiciel Ambasady zaapelował do prezydenta Adamowicza, aby ów przyspieszył procedury konieczne do podpisania partnerstwa Gdańska z Burgas. Polskie firmy już zwietrzyły szanse rozwoju poprzez lokowanie swej działalności w tym kraju. Newag , Pesa i Solaris już inwestują tam a po Sofii jeżdżą ich tramwaje i autobusy. Rozwija się zarówno eksport jak import polsko-bułgarski a coraz modniejsze stają się wyjazdy turystyczno-wypoczynkowe nad wybrzeże Morza Czarnego. W kuluarach jeden z uczestników uroczystości wspominał, jak jeździł tam z rodzicami jako małolat. Tata prowadził zaporożca, mama siedziała obok a on z tyłu naburmuszony, bo zazdrościł kolegom wyjazdu „bez starych” pod namiot. Tyle że ci „namiotowicze”, cięci przez mrówki i komary pękali z zazdrości, że on będzie się pławił w ciepłym Morzu Czarnym. Jak z tego wynika, o porozumienie międzypokoleniowe zawsze jest trudno. Czy teraz będzie podobnie?