Partnerzy

Wyszukiwarka

Lifestyle
NIE STRZELAJCIE DO PIANISTY I… DEVELOPERA

Nie znam się na polityce. Pewnie dlatego kiedy pierwszy raz usłyszałem hasło „Gdańsk miastem developerów” potraktowałem to jako komplement dla władz miasta. Wszak budownictwo to koło napędowe i barometr każdej gospodarki. Mieszkania powstają tam gdzie ludziom dobrze się żyje. Najczęściej kupują je młodzi ludzie planujący założenie rodziny, ale też ci, którzy wierzą w swoją przyszłość, […]

Redakcja
2018-09-26
3 minuty czytania

Nie znam się na polityce. Pewnie dlatego kiedy pierwszy raz usłyszałem hasło „Gdańsk miastem developerów” potraktowałem to jako komplement dla władz miasta. Wszak budownictwo to koło napędowe i barometr każdej gospodarki.

Mieszkania powstają tam gdzie ludziom dobrze się żyje. Najczęściej kupują je młodzi ludzie planujący założenie rodziny, ale też ci, którzy wierzą w swoją przyszłość, czy tez powodzi im się na tyle, że stać ich na komfort. Miasto zarabia na podatkach, firmy mają pracowników, sklepy – kupujących itd. Tyle, że w polityce 2+2 nie zawsze równa się 4. A przed wyborami to w zależności od tego kto dodaje i czyje liczy to może być i „+6” i „-11”. Developerzy budują, bo ludzie kupują. Popytu i podaży nie wymyślili politycy. Nagle wszystkim posiadającym Polakom zamarzył się własny metraż nad morzem. Nie straszne im sinice w Bałtyku i korki na bramkach na A1 w Rusocinie. Ledwo ktoś zobaczy dziurę w ziemi już biegnie do developera z pieniędzmi. Taki Bogdan Górski nie zdążył jeszcze ogłosić sprzedaży, a już mu ¾ mieszkań w nowej części Browaru wykupili. Prezes Ciurzyński w pierwszym dniu sprzedaży apartamentów na Wyspie Spichrzów cenę parę razy podnosił, bo ludzie się prawie bili o widok na Żurawia. W Budimexie nie było co wystawiać – sami pracownicy wykupili mieszkania przy Elbląskiej. Do Biur Nieruchomości zgłaszają się klienci co po 5-10 mieszkań biorą, zwłaszcza po wypłatach dopłat do hektara z Unii Europejskiej. Do tego i Niemcy kupują i Skandynawowie. No i ”Nowi Ruscy” oczywiście, którzy uciekają przed sankacjami i Putinem albo nie mają już miejsca w samochodach na upychanie towarów z naszych hipermarketów. I tym ze wschodu i z zachodu podoba się nasza „Polska w ruinie”. Zwłaszcza jeśli można na tym zarobić… Jak ktoś już wcześniej kupił – to zaraz wynajmuje. Najlepiej krótkookresowo. Ceny takie, że zazdroszczą nawet właściciele lokali przy plaży Illas Cies w Hiszpanii czy Via Margutta w Rzymie. Dzięki temu pieniędzy starczy i dla wynajmującego i dla firmy sprzątająco-pilnującej, która swoje usługi wycenia nawet na 40 procent każdej „dniówki”. Kupujący jest zarobiony już na różnicy cen między momentem podpisania umowy a odbiorem lokalu, bo nic tak w Polsce nie podrożało jak budowanie. Do tego z odsetek w banku tyle nie uciuła co z wynajmu, zwłaszcza, że w tym roku lato zaczęło się w maju i nie chciało się się skończyć. Zresztą i naszemu rządowi developerzy się podobają. Chce by budowali „Mieszkanie +” na ziemiach przekazanych przez państwowe firmy. Pomysł dobry, tyle, że developerzy mówią, że za takie marne stawki to się murów wznosić nie da. No tak, ale jak ma się udawać np. w Gdańsku, jak tu wszyscy zajęci budowaniem z Adamowiczem. Pewnie jak Jarosław Wałęsa albo Kacper Płażyński wygrają to budowy wstrzymają, piędzi ziemi nie oddadzą, przyjezdnych nie wpuszczą a miasto otoczą wysokimi murami. Kupić będzie można tylko mieszkanie w rozpadającym się falowcu na Obrońców Wybrzeża i innych z wielkiej płyty, którymi uszczęśliwiła nas socjalistyczna gospodarka. Fajnie? Nie, przecież to tylko „retoryka wyborcza”. Dlatego nie strzelajmy do pianisty w lokalu i do developera w Gdańsku. Niech buduje. Byle pięknie, bo zawsze lepsze San Francisco niż ściernisko.

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl