Partnerzy

Wyszukiwarka

Biznes
Ukraiński sektor gazowy jako element niepodległości kraju

Ukraina to bardzo ważny element w europejskiej polityce energetycznej. Tamtędy przebiegają najważniejsze rurociągi tranzytowe, którymi transportowany jest rosyjski gaz do krajów Unii. I choć Rosjanie chcieliby ominąć w transporcie surowca Ukrainę to jak na razie, ciągle jeszcze to przez ukraińskie stepy przebiegają żywotne, z punktu wiedzenia Europy, szlaki energetyczne. Kijów dla uwiarygodnienia swoich dobrych intencji […]

Redakcja
2019-08-12
5 minut czytania

Ukraina to bardzo ważny element w europejskiej polityce energetycznej. Tamtędy przebiegają najważniejsze rurociągi tranzytowe, którymi transportowany jest rosyjski gaz do krajów Unii. I choć Rosjanie chcieliby ominąć w transporcie surowca Ukrainę to jak na razie, ciągle jeszcze to przez ukraińskie stepy przebiegają żywotne, z punktu wiedzenia Europy, szlaki energetyczne. Kijów dla uwiarygodnienia swoich dobrych intencji (wszak Rosjanie oskarżali Ukraińców o podkradanie gazu z tranzytowych rurociągów) gotów jest powołać międzynarodowe konsorcjum do zarządzania tranzytem. O sprawach tych oraz o innych aspektach ukraińskiej polityki energetycznej, rozmawiamy z kijowskim analitykiem energetycznym Michaiłem Honczarem.

Na jakim etapie są przygotowania do utworzenia takiego konsorcjum – pytam M. Honczara.

Władze ukraińskie przygotowały już do tego system prawny. Ustalono w nim, że startować w przetargu na obsługę ukraińskich gazociągów mogą tylko firmy Unii Europejskiej, USA, Japonii, Chin. Tyle, że pierwsze zapytania do międzynarodowych traderów gazowych wykazują, że nikt nie ma ochoty inwestować w ukraińskie gazociągi. Potencjalni kupcy chcieliby otrzymać tylko tranzytowy system gazociągowy, już po jego gruntownym remoncie. A Ukraińcy na to pieniędzy nie mają. Formalnie rurociąg tranzytowy jest oddzielony od regionalnych odgałęzień. Tyle, że te dwa systemy są często bardzo zapętlone między sobą.

Ukraina sama może znaleźć się, w związku z nieprzyjaznymi działaniami Rosji, z deficytem paliwa gazowego. Czy wiec Kijów jest przygotowany na import gazu LNG – transportowanego drogą morską.

Kiedyś dużo się mówiło o konieczności wybudowania w Odessie terminalu przygotowanego na odbiór LNG. Obecnie jednak widać, że byłoby to nieracjonalne ekonomicznie. Azerbejdżan (główny eksporter gazu w regionie, prócz Rosji) nie ma żadnego terminala do skraplania gazu i jego transportu do innych portów. Wpływanie zaś “gazowców” przez cieśniny tureckie byłoby bardzo utrudnione z racji na opór władz w Ankarze. Wyliczono też, że inwestycja w gazoport w Odessie zwracałaby sie przez minimum dwadzieścia lat, nawet gdyby znaleziono gaz, który by tam przypłynął. Jedyną możliwość na import LNG Ukraina ma więc tylko poprzez gazoport w Świnoujściu. Co prawda niektórzy komentatorzy podkreślają także możliwość zakupów w litewskiej Kłajpedzie, ale pomiędzy Polską i Litwą brak gazociągu. Gaz kupowany potencjalnie w Świnoujściu i tak musiałby być transferowany, na zasadzie rewersu wirtualnego, to byłby więc normalny import, gdzie ważna byłaby cena, a nie jak ten gaz do Polski przybył. Taki import wydaje sie jak na razie mało opłacalny ekonomicznie.

Na dodatek trzeba by w takim przypadku (import gazu z Polski) rozbudowywać połączenia gazociągowe Polską. Czy są w tej kwestii jakieś konkretne plany?

Sam brak budowy interkonektora to także kwestia zwykłej ekonomii. Bo obecnie żadne kontrakty, żadne negocjacje nie wskazują, by takie połączenie miało sens ekonomiczny. A Rada Nadzorcza Naftohazu to przede wszystkim specjaliści ściągnięci z Zachodu, którzy mają wykazać samą swoją obecnością, że Naftohaz działa tylko i wyłącznie z pobudek ekonomicznych. Budowa interkonektora byłoby zaś wpuszczeniem na wewnętrzny rynek Ukrainy firm zachodnich, a to by było połączone z pogorszeniem wyników finansowych Naftohazu. Uruchomienie budowy połączenia musiałoby więc być decyzją polityczną. A na taką nikt we władzach Ukrainy zdobyć się nie chce. Można nawet powiedzieć, że sprowadzenie specjalistów z Zachodu, które miało wykazać wolę reformy sektora gazowego obróciło się przeciw interesom politycznym. Bo władze, choć są 100% – owym akcjonariuszem Naftohazu, nie mogą sobie teraz pozwolić na jakieś ingerencje w politykę koncernu bez narażenie się na zarzut działań niezgodnych z zasadami ekonomii.
Pewnie jednak to połączenie zostanie w końcu wybudowane. To bowiem element przyłączania Ukrainy do Europy. Po ukraińskiej stronie trzeba ułożyć około 100 kilometrów rury o szerokości pozwalającej transportować w obydwie strony około 7 – 8 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. Ma to kosztować około 300 milionów euro. Samo układanie połączenia zaś to nie więcej jak trzy miesiące. Są nawet specjalne analizy oraz dokumentacja dotyczące budowy połączenia. To połączenie miałoby być zabezpieczeniem na przyszłość. Bo stare połączenie z Polską wybudowano w roku 1963 i jest już mocno wyeksploatowane.
Władze ukraińskie będą także starały się projekt ten zasugerować w Brukseli, jako ważny z punktu widzenia ogólnoeuropejskiego. To by pozwoliło na współfinansowanie całości przez instytucje unijne. Nowy interkonektor mógłby także służyć do przesyłu i magazynowania europejskiego gazu w ukraińskich podziemnych zbiornikach. Są one największe na całym kontynencie.

Ze wszystkich pana wypowiedzi wynika, że głównym celem jakichkolwiek inwestycji w ukraiński sektor gazowy jest chęć do włączenia ukraińskiej energetyki w system ogólnoeuropejski.

To jest zdecydowanie najważniejsze. Bo połączenia z Europą to uniezależnienie od Rosji. A ten aspekt to element bezpieczeństwa narodowego.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl