Partnerzy

Wyszukiwarka

Felietony
Gdzieś na Kaukazie – Azerbejżdżan

Rządzący Azerbejdżanem prezydent Ilham Alijew ogranicza w dużym stopniu polityczne swobody ale daje pełną swobodę w biznesie. Znalazł on też złoty środek dla poczucia rodaków, że mieszkają już nie w Związku Radzieckim. Wystarczyło zamienić cyrylicę na alfabet łaciński. O wpływach rosyjskiej kultury świadczą jednak ciągle liczne reklamy, które zachwalają „Knigi” czy też „sosiski” – po […]

Redakcja
2019-12-27
6 minut czytania

Rządzący Azerbejdżanem prezydent Ilham Alijew ogranicza w dużym stopniu polityczne swobody ale daje pełną swobodę w biznesie. Znalazł on też złoty środek dla poczucia rodaków, że mieszkają już nie w Związku Radzieckim. Wystarczyło zamienić cyrylicę na alfabet łaciński.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

O wpływach rosyjskiej kultury świadczą jednak ciągle liczne reklamy, które zachwalają „Knigi” czy też „sosiski” – po rosyjsku parówki. Oczywiście wszystko napisane w alfabecie łacińskim. W starej części Baku działają kawiarnie z zagadkową dla obcokrajowca nazwą: Ceburaska. Można tam zjeść między innymi narodowe danie czyli „hasz”. Nazwa może być myląca, ale to tradycyjna zupa pasterska o pochodzeniu ormiańskim. O tym jednak Azerom lepiej nie przypominać. Wszak Armenia i Ormianie to tutaj wrogowie. Sam zaś hasz to wywar z gotowanych baranich kopyt.

To danie jada się tutaj z wódką lub z czosnkową nalewką. Rządzący obecnie krajem Ilham Alijew to syn byłego pierwszego sekretarza tutejszej partii komunistycznej, Geidara Alijewa. Przejął on władzę w kraju po okresie wielkiego zamieszania z początków lat dziewięćdziesiątych. Prezydenci dopiero co odzyskującego (na początku lat dziewięćdziesiątych) niepodległość zmieniali się bardzo często. Ajaz Mutalibow, Abulfaz Elczibej, potem znowu (tylko na jeden dzień) Mutalibow po nim znowu Elczibej. Po tym nastąpił bunt ministra obrony Bureta Gusejnowa i do władzy doszedł Alijew. Po tym minister obrony znowu spróbował zaprotestować. Po jego aresztowaniu już wiadomo było, że Alijew do władzy przyszedł na długo. Teraźniejszy prezydent Azerbejdżanu – Ilham Alijew, nie ma już tej charyzmy co jego ojciec ale cieszy się wysokim poparciem dzięki swoim reformom.

Narodowy Front niepodzielnie rządzący w państwie w latach 1992-93 został całkowicie odsunięty od władzy. Jego biura zostały zamknięte, aktywiści musieli przenieść się do własnych mieszkań.
Szybki rozwój prywatnego biznesu (w Azerbejdżanie jest to ok. 70% PKB) pozbawiło poparcia nacjonalistów oraz komunistów – wszyscy potencjalni niezadowoleni władzą wyborcy zanurzyli się i tak w komercję. W odróżnieniu od swobód politycznych, które ogranicza obóz władzy, są bardzo mocno rozwinięte swobody biznesowe i gospodarcze. Mały biznes tu kwitnie. Z bakijskiej fabryki jeden za drugim wyjeżdżają ciężarówki do Moskwy, które wiozą wszystko – od róż po suszone owoce. Od niedawna wszystkie nowe przedsiębiorstwa, związane z rolnictwem, w Azerbejdżanie są zwolnione od zapłacenia podatków na 3–5 lat. Ma to stymulować inwestycje w sektor rolno – spożywczy.

Na początku niepodległości cała władza była w rękach rewolucjonistów z karabinami. To wnosiło chaos do codziennego życia państwa. Potem te uzbrojone oddziały zostały rozbrojone i rozgonione. Przestępczość bardzo mocno zmalała. Teraz po Baku można bezpiecznie chodzić w dzień i w nocy. Ale ludzie są bardzo rozczarowani. Przed wyzwoleniem była święta zasada: jeżeli ropą będzie rządził nasz naród, poziom życia będzie bardzo wysoki. I jest, ale tylko dla niektórych. Pensja lekarza wynosi w przeliczeniu ok. 500 dolarów USA. Więcej zarabiają urzędnicy państwowi, policjanci, pracownicy naftowo – gazowego monopolisty „SOCAR”.

Trauma Karabachu

O tym, że Azerbejdżan przeżył, na początku lat dziewięćdziesiątych, krwawą wojnę, z popieraną przez Rosję, Armenią i dzisiaj nie kontroluje terytorium Górskiego Karabachu (który formalnie jest nadal częścią Azerbejdżanu), przypominają liczne monumenty: majestatyczne mauzolea i groby ofiar. Był to konflikt odziedziczony po stalinowskich czystkach narodowych, gdy specjalnie skłócano przeciw sobie różne narody. Pamięć wojny oraz najazdu sowieckich czołgów na stołeczne Baku w roku 1990 (200 ofiar śmiertelnych) doprowadziło do tego, że wspomina się tu czasy radzieckie bez sentymentu.
Do granicy z okupowanym przez Ormian Karabachem dojechać można z Baku taksówką. To raptem 150 kilometrów od stolicy. Droga do strefy konfliktu przechodzi przez rejony, które miejscowi nazywają „rawninnyj Karabach”. Podstawą utrzymania tutejszych mieszkańców są rolnictwo, handel, drobny biznes. Przydrożne kawiarnie, hotele, bazary, sklepy wyrastają na każdym kroku. Wszędzie też widać nieduże kafejki internetowe, gdzie godzina za komputerem kosztuje nie więcej jak pół dolara.

Bliskość do strefy bojowych działań w mieście Tiertierie daje się odczuje tylko w jednym — w aktywnym zainteresowaniu policjantów wobec przyjezdnych. Tu do niedawna miały miejsce różnorakie napady terrorystyczne, o które oskarżani są Ormianie. Linia rozgraniczenia wojsk znajduje się parę kilometrów od miasta. Obecnie to rząd okopów, za nimi zwoje drutu kolczastego. A za drutem już ormiańskie wojska. Co jakiś czas na linii demarkacyjne wybuchają krótkie strzelaniny. Nie jest to dziwne. Wszak na przeciw siebie stoją dwie wrogo do siebie nastawione armie z ciągłe wzajemnie w siebie wymierzonymi karabinami.
Terytorium Górskiego Karabachu jest, od strony Azerbejdżanu, zamknięte dla turystów.

Ten region, formalnie należący ciągle do Azerbejdżanu, zamieszkuje obecnie tylko niewiele ponad 200 tysięcy mieszkańców. Ci którzy tam byli (wjechać można do Karabachu od strony Armenii, ale wtedy ma się zamknięty wjazd do Azerbejdżanu) powtarzają, że ciągle są tam widoczne ślady wojny. Fabryk nikt nie odbudowuje. Zburzone są też dawne sanatoria, gdzie onegdaj zjeżdżali kuracjusze z całego ZSRR. Teraz wśród ruin zakładów leczniczych można obserwować, jak pod ogromnym ciśnieniem tryskają w górę gorące gejzery. Ludność Karabachu utrzymuje się głównie z pracy na roli oraz z pomocy ormiańskiej diaspory. Za najlepsze miejsca pracy uważa się natomiast świetnie wyposażoną i liczną tutejszą armię. Płace są tu trzy-cztery razu wyższe niż u zwykłych urzędników. Sytuacja w armii kontrastuje z sytuacją armii azerskiej. Tu pensje są bardzo niskie. Choć wyposażenie coraz lepsze. To skutek znacznego zwiększania budżetu przeznaczanego na wyposażenie armii. Są to już większe pieniądze niźli cały budżet Armenii. Jak na razie te zwiększone środki idą tylko na wyposażenie. Pensje wojaków azerskich nadal są niskie. Na samej zaś linii demarkacyjnej służą z reguły poborowi, którym nie udało się wykupić od obowiązkowej służby wojskowej.

Ostatnie zaognienie sytuacji i kilkudniowe walki wybuchły w roku 2016. Stroną aktywniejszą była armia azerska. Walki jednak zakończyły się bez jednoznacznego zwycięstwa którejkolwiek ze stron.

Opr. Krzysztof Szczepanik (www.europamaxima.eu)

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl