A gdyby tak przestać ulegać emocjom i podejść do stanu epidemii w sposób brutalnie chłodny i skalkulowany? Można dojść do bardzo ciekawych wniosków, które z gospodarczego punktu widzenia kreują przegranych i… zwycięzców. Pierwsza linia frontu Na początku warto uświadomić sobie kluczową kwestię. Otóż – cierpienia przedsiębiorców mają minimalny związek z krzywą opisującą liczbę osób zakażonych […]
Redakcja
2020-03-26
5 minut czytania
A gdyby tak przestać ulegać emocjom i podejść do stanu epidemii w sposób brutalnie chłodny i skalkulowany? Można dojść do bardzo ciekawych wniosków, które z gospodarczego punktu widzenia kreują przegranych i… zwycięzców.
Pierwsza linia frontu
Na początku warto uświadomić sobie kluczową kwestię. Otóż – cierpienia przedsiębiorców mają minimalny związek z krzywą opisującą liczbę osób zakażonych oraz ofiar koronawirusa. Ich kłopoty są przede wszystkim skutkiem niepewności i strachu wśród społeczeństwa. Na pytanie – kto straci? Odpowiedź jest tylko jedna – stracą wszyscy, choć w różnych stopniach. Struktura segmentów gospodarczych w przypadku obecnej epidemii przypomina popularną zabawę w układanie domina. Negatywne konsekwencje rozprzestrzeniającego się wirusa zaczęły odczuwać przedsiębiorstwa usługowe o niskiej rentowności. Mięsem armatnim COVID-19 okazała się branża gastronomiczna, a mówiąc ściślej – bary oraz puby, które w przeciwieństwie do restauracji nie mają możliwości sprzedaży posiłków na wynos oraz ich dostarczania pod drzwi. Puby nie mają również możliwości marketingowych, które w przypadku wielu restauracji skupiły się na popularnej akcji #gastropomaga. Przedsięwzięcie promowane w mediach społecznościowych w opinii ekspertów ze świata marketingu jest piarowym majstersztykiem. To swego rodzaju kapitał długofalowy, który pozostanie w cenie również po zakończeniu stanu epidemii.
Po sznurku do kłębka
W drugiej linii frontu ustawiony pozostaje sektor turystyczny. Z jednej strony złączony nitką DNA z gastronomią, z drugiej zaś, – w krytycznym momencie kalendarza, bowiem tuż przed otwarciem sezonu. Skutki epidemii najbardziej odczują przedstawiciele sektora skupionego wokół rodzimych plaż. Głowę spod topora wydostali w ostatniej chwili zarządcy górskich placówek turystycznych. Na południu kraju wirus rozprzestrzeniał się wprost proporcjonalnie do intensywności śnieżnych roztopów. Silny wstrząs stanowi także efekt zamknięcia granic. W tym przypadku jest to skutek bolesny zwłaszcza dla największych aglomeracji, które skupiają turystów zagranicznych. Szalejący wirus odciska piętno również na domowych portfelach. O ile wizja wspierania rodzimych przedsiębiorców za sprawą bookowania wczasów w polskich ośrodkach jest romantyczna, o tyle nikt nie jest w stanie przewidzieć długości stanu epidemii, a to z kolei może poskutkować brakiem funduszy i zaledwie mrzonką sezonie urlopowym. W normalnej sytuacji przygotowania do sezonu turystycznego powinny być na zaawansowanym etapie. Na razie epidemia paraliżuje sektor turystyczny, a gra ma charakter długofalowy i toczy się o wczesną jesień.
Naderwane łańcuchy transportu
Kolejną kostką domina jest transport, który pozostaje w 97% uzależniony od branży turystycznej. Dlaczego akurat 97%? Bo właśnie na tyle spadł ruch owego sektora zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych. Pomimo wielu pozytywnych recenzji także branża logistyczna nie ma powodów do radości. Choć kluczowe łańcuchy transportowe wciąż utrzymują się przy życiu, to nadchodząca wielkimi krokami recesja w państwach zachodnich wiąże się ze znaczącym spadkiem popytu na transport. W tej sytuacji marnym pocieszeniem pozostaje spadek cen paliwa, który jest spowodowany nie tyle koronawirusem, co trwającą batalią cenową pomiędzy Rosją i Arabią Saudyjską.
Alternatywne metody przetrwania
W każdej rewolucji rynkowej mamy do czynienia z ofiarami i zwycięzcami. Nie inaczej jest podczas stanu epidemii. Ze względu na specyficzną sytuację społeczno-gospodarczą wyodrębniono kilka branż, które zyskały na ogólnym paraliżu rynkowym. Są to przedsiębiorstwa bazujące na określonym zapotrzebowaniu konsumenckim. I tak np. ze złotymi czasami mierzy się sektor gier. Bo gra – jedyna alternatywa obok umierającej telewizji odnotowuje spektakularne statystyki. Liczba graczy na platformie Steam zyskała rekordową liczbę gamerów w ilości 20 milionów. Niczym pączki w maśle mogą czuć się producenci oprogramowań dla firm, które umożliwiają intuicyjną formę pracy w trybie zdalnym. Dla wielu firm jedyną formą przetrwania rynkowego pozostaje właśnie tryb zdalny, ale żeby był on efektywny niezbędne jest zastosowanie odpowiednich narzędzi. W tego rodzaju instrumentach specjalizują się właśnie programiści, którzy słyną ze zdolności pracy w kwarantannie, a nierzadko są freelancerami.
Giełda prawdę ci powie?
Ważnym odniesieniem względem odpowiedzi na pytanie – kto zyska, jest z pewnością giełda. Choć wskaźniki pozostaję niestabilne, a co za tym idzie – nieprzewidywalne, to można na ich podstawie zaobserwować swego rodzaju trend, który winduje ku górze firmy z sektora medycznego. Wojna z niewidzialnym rywalem kosztuje sporo, co najdokładniej widać na przykładzie spółek takich jak Mercator Medical, PZ Cormay, BioMaxima, czy CelonPharma. Są to przedsiębiorstwa związane z produkcją oraz dostarczaniem aparatury medycznej, które obecnie zyskują. Co ciekawe – zysk ten będzie owym markom przyświecał również po wygaszeniu ogniska epidemii, bowiem nauczeni doświadczeniem, z pewnością zwiększymy publiczne nakłady na ochronę zdrowia.