Partnerzy

Wyszukiwarka

Biznes
Agonalny stan hotelarstwa

Każdy kolejny dzień stanu epidemii to dla przedsiębiorstw z sektora turystycznego straty liczone w dziesiątkach tysięcy złotych. Prognozy wskazują na szczyt zachorowalności w czerwcu na który przypada największe zagęszczenie ruchu turystycznego w sezonie letnim. Paraliż sektora w tym newralgicznym czasie może doprowadzić do fali bankructw jakiej nie wiedzieliśmy od lat 20’ minionego wieku. Obecnie z […]

Redakcja
2020-04-07
4 minuty czytania

Każdy kolejny dzień stanu epidemii to dla przedsiębiorstw z sektora turystycznego straty liczone w dziesiątkach tysięcy złotych. Prognozy wskazują na szczyt zachorowalności w czerwcu na który przypada największe zagęszczenie ruchu turystycznego w sezonie letnim. Paraliż sektora w tym newralgicznym czasie może doprowadzić do fali bankructw jakiej nie wiedzieliśmy od lat 20’ minionego wieku. Obecnie z największymi problemami borykają się przedstawiciele branży hotelarskiej.

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie…

Zaglądamy na portal webcamera.pl. Otwieramy zakładkę pt. Gdańsk-Starówka. Równo przez kwadrans obserwujemy bulwar położony u brzegu Motławy. W przeciągu 15 minut rejestrujemy ledwie dwie postaci, które okazują się frakcją służby porządkowej. To wyjątkowo symboliczny obraz, który pokazuje nam w którym miejscu znajduje się obecnie sektor turystyczny. W analogicznym okresie roku w skali dnia potrafi tędy przejść ponad 20 tysięcy osób. Tylko kilkaset z nich nie jest tu w celach turystycznych.

To znacznie bardziej wymowne od procentowych diagramów i promilowych wykresów, które serwują nam portale gospodarcze. Krzywe ekonomiczne owej gałęzi gospodarki pomijają codzienne dramaty w postaci bankructw. Już teraz każdego dnia plajtuje kilka mniejszych lub większych hoteli, hosteli, zajazdów, schronisk, a nawet gospodarstw turystycznych. Niska rentowność na której bazują nie pozwala im przetrwać infekcji. Nie pomaga także kondycja psychiczna, bo przecież nikt tak naprawdę nie jest w stanie określić ile to wszystko potrwa. W tej brutalnej grze każdy dzień jest na wagę złota.

Różne światy – wspólny problem

Z ogromem problemów nie borykają się wyłącznie hotele ulokowane w dużych i nowoczesnych aglomeracjach miejskich. Swoje kłopoty mają także właściciele obiektów położonych w nieco bardziej sielskim krajobrazie. Wspólnym problemem obu tych frakcji pozostaje aspekt ekonomiczny.

W marcu nasze obroty spadły o ponad 50%. Spodziewamy się, że w okresie kwietnia i maja zysk będzie zerowy. Każdego dnia odbieram telefony o odwołaniu kolejnych imprez. Większość zainteresowanych na szczęście przekłada ich termin, co budzi nadzieje na przetrwanie tego trudnego czasu – mówi Elżbieta Pohl-Duczmal, właścicielka Hotel&SPA Wieniawa w Rekowie Górnym.

A skoro o nadziei – zarządcy pensjonatów oraz hoteli w większości przypadków przestali się łudzić, że sytuacja ulegnie stabilizacji w najbliższych tygodniach, czy też miesiącach. Komunikat ministerstwa o przewidywanym szczycie zachorowań, który ma wystąpić w czerwcu dla wielu z nich może okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny. W tej sytuacji o przetrwaniu wielu z tych obiektów może przesądzać miesiąc, tydzień, a nawet dzień.

Myślę, że w tym momencie gra toczy się o jesień. Okres wakacyjny można powoli spisywać na straty. Jeśli będziemy się w stanie odbudować i powrócić do normy, to wyłącznie dzięki okresowi jesiennemu. Wiele uroczystości okolicznościowych zostało przełożonych na jesień z nadzieją, że ognisko epidemii do tego czasu wygaśnie – dodaje Pani Elżbieta.

Trudna sytuacja hoteli polega na tym, że bazują one na relacjach osobistych. My nie mamy możliwości realizowania swoich usług w trybie zdalnym np. w przeciwieństwie do wielu restauracji. Jesteśmy branżą, którą epidemia doświadcza w sposób bardzo uciążliwy – mówi właścicielka kompleksu hotelowego w Rekowie.

Tarcza? Mamy wątpliwości…

Ireneusz Węgłowski reprezentujący Izbę Gospodarczą Hotelarstwa Polskiego w liście otwartym do premiera Morawieckiego pisze wprost – „Branża hotelarska znalazła się w stanie agonalnym”. W kolejnych zdaniach powołuje się na statystyki z których wynika, że w owym segmencie rynku pracuje nawet 700 tysięcy Polaków, a udział turystyki w rodzimym PKB jest wyższy od przemysłu wydobywczego.

Konieczna jest natychmiastowa reanimacja w postaci bezwarunkowego dofinansowania utrzymania zatrudnienia oraz zwolnienia z wszelkich danin publicznoprawnych – pisze Prezes IGHP.

Opinia ta może wskazywać, iż rozwiązania zaproponowane w ramach rządowego projektu Tarczy Antykryzysowej nie są wystarczające dla przedsiębiorców z segmentu turystycznego. Zwolnienia podatkowe oraz oferowane pożyczki w wysokości 5 tysięcy złotych są rozwiązaniem krótkotrwałym, który może pomóc wyłącznie niewielkim firmom. Obecna sytuacja zmusza pracowników związanych z branżą hotelową do wykorzystywania zaległych urlopów. Wielu z nich znajduje się także na zwolnieniach lekarskich. W praktyce oznacza to, że pracownicy hoteli, podobnie jak ich właściciele oraz zarządcy powinni przygotować się na najgorsze.

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl