Kryzys gospodarczy spowodowany epidemią odcisnął negatywny ślad na kondycji poszczególnych sektorów. Branżą, która najdotkliwiej odczuła skutki szalejącej pandemii oraz wprowadzonych obostrzeń jest branża kosmetyczna. Od najbliższego poniedziałku salony kosmetyczne oraz fryzjerskie będą mogły wznowić działalność. Dla wielu podmiotów skupionych wokół tytułowego sektora najbliższe tygodnie staną się kluczowe względem powrotu do finansowej płynności. Z nieco innymi problemami mierzą się kliniki estetyczne i gabinety rehabilitacyjne, które co prawda przetrwały trudny okres, ale… sporym kosztem.

Przerwany sen

Rodzimy przemysł kosmetyczny zasłużył na przestrzeni ostatnich lat na miano lidera rynków beauty. W skali ostatnich 15 lat polski rynek rósł w średnim tempie 2% rocznie. Okazuje się, że owe dane stanowią największą dynamikę realnego wzrostu na Starym Kontynencie. Podczas, gdy my się bogaciliśmy – większość krajów europejskich odnotowywała spadki. Efekt? Jeszcze przed nastaniem epidemii byliśmy szóstą siłą europejskiego rynku. Na czym polega moc polskiego przemysłu? Kluczowym atutem jest różnorodność. Na rodzimym rynku istnieje około 1000 producentów dużych oraz średnich, a także ponad 300 mikro i małych producentów kosmetycznych. Tego rodzaju struktura sprzyja elastyczności. Prognozy ekspertów wskazały na zwiększenie poziomu dynamiki przyrostu. Niestety – sen o potędze został przerwany za sprawą pandemii i restrykcji, które sparaliżowały sektor beauty.

Nadwyrężone ogniwa

No i się zaczęło. Branża beauty – podobnie jak sektor turystyczny bazuje na niskiej rentowności. Salony kosmetyczne i fryzjerskie w naszych realiach pozostają rozdrobnione. Na rynku funkcjonują przede wszystkim małe zakłady, które opierają swą działalność wyłącznie na grupie stałych i zaufanych odbiorców. Inwestycje związane z rozwojem usług nie dotyczą ofensywnej strategii marketingowej. Większość z nich skupia się na inwestycji w materiały, narzędzia oraz pakiety szkoleniowe. Ponadto w ostatnich 4 latach odnotowano na polskich rynku znaczny wzrost udziałów zachodnich salonów franczyzowych. Ich ekspansja narzuca na niewielkie salony potrzebę podniesienia jakości usług i jeszcze większej dbałości o politykę lojalnościową. Paraliżująca konsekwencja koronawirusa w wielu przypadkach zaburzyła podstawowy łańcuch sektora. Produkcja, dystrybucja, usługa… – poszczególne ogniwa zostały nadwyrężone. Firmy, które jakimś cudem przetrwały muszą się teraz mierzyć z dotąd niespotykanymi problemami.

Gwóźdź do trumny?

Obostrzenia, które weszły w życie 1 kwietnia dla wielu firm skupionych wokół tytułowej branży były przysłowiowym gwoździem do trumny. Zaległości salonów fryzjerskich oraz kosmetycznych wzrosły na koniec marca do 37.7 milionów złotych. Z danych opublikowanych przez Krajowy Rejestr Długów wynika, że uśrednione zobowiązanie zakładów z sektora beauty wynosi 13.667 złotych. I o ile dynamizm związany z rozwojem linii produkcyjnych napawał wszystkich optymizmem, o tyle przyszłość sektora usługowego od roku 2017 nie rysowała się w kolorowych barwach. Na tamten czas limit długu wynosił 24 miliony złotych. W roku 2019 wzrósł do 32 milionów. Warto podkreślić, że statystyki publikowane przez KRD dotyczą wyłącznie salonów fryzjerskich oraz kosmetycznych. Wokół branży beauty skupionych jest znacznie więcej rodzajów działalności – począwszy od salonów tatuażów poprzez piercing – na medycynie estetycznej kończąc.

Haust powietrza

Na ten dzień czekali wszyscy. W najbliższy poniedziałek nastąpi kolejny etap gospodarczego odmrożenia, który umożliwi funkcjonowanie salonów stanowiących branżę beauty. Warunkiem prowadzenia działalności jest przystosowanie się do wewnętrznych restrykcji, które zakładają stosowanie akcesoriów ochronnych, przeprowadzanie procesów dezynfekcyjnych oraz zachowanie odpowiedniego limitu liczby klientów. Biorąc pod uwagę wielotygodniowe zamrożenie działalności – 18 maja wielu przedsiębiorców poczuje dodatkowy przypływ tlenu. Pozostaje mieć nadzieję, że funkcje życiowe pozostaną podtrzymane.

Dla duszy i ciała

Dbałość o estetykę w dobie izolacji w wielu przypadkach zeszła na drugi plan. Dla ogromnej liczby osób problemem stały się za to kłopoty z którymi zaczęły się borykać gabinety medyczne. Ograniczenia spowodowane wystąpieniem koronawirusa dały w kość – dosłownie i w przenośni, klinikom, których funkcjonowanie opiera się na fizjoterapii i zabiegach rehabilitacyjnych. Receptą na najbardziej ekstremalne przypadki pacjentów miała być forma online, która nie zawsze przynosi pozytywne efekty. Finalnie większość klinik zdecydowała się na wirtualny krok z troski o bezpieczeństwo własne oraz pacjentów, choć niemal jednym głosem jej przedstawiciele podkreślali, iż dostęp do rehabilitacji jest dziś ważniejszy niż kiedykolwiek, gdyż za sprawą kwarantanny wydolność wielu pacjentów znacząco spadła.

Ostatnia deska ratunku

Oddzielnym rozdziałem historii kryzysu będącego pokłosiem epidemii jest medycyna estetyczna oraz pokrewne jej gałęzie. Większość z klinik nie zrezygnowała z prowadzenia działalności zachowując przy tym szczegółowe środki ostrożności. Procesy dezynfekcyjne oraz sterylizacja, regularne pomiary temperatury, ankiety umożliwiające rozpoznanie kondycji zdrowotnej pacjenta, cykliczne procesy wietrzenia gabinetów oraz stosowanie akcesoriów ochronnych przez specjalistów i obsługę. Tego rodzaju środki bezpieczeństwa dotyczyły także gabinetów stomatologicznych, które stanęły na wysokości zadania i dla wielu pacjentów stanowiły ostatnią deskę ratunku w kryzysowych momentach. Oczywiście kliniki estetyczne oraz stomatologiczne także odnotowały spore straty ekonomiczne, ale ich skala jest nieporównywalna z podmiotami skupionymi wokół wspomnianych wcześniej branż.

Patrycja Ziółkowska,
Fizjoterapeuta, założyciel Centrum Na Zdrowie

Co roku razem z wiosną ludzie budzą się do życia. Chcą być zdrowi i atrakcyjni, więc korzystają z pomocy w miejscach takich jak Centrum Na Zdrowie. Ten rok jest inny. W czasie zamknięcia część działań przenieśliśmy do sieci, co utrzymało klientów w dobrej formie. Nawet pokazało nowe możliwości w przypadku wyjazdów/delegacji- już wiemy, że nie trzeba w takiej sytuacji rezygnować z aktywności. Byliśmy również aktywni w social mediach i mamy nadzieję, ze dzięki temu klienci szybciej do nas wrócą. Na ten moment wystartowaliśmy z fizjoterapią- aktualnie pojawiają się pacjenci najbardziej potrzebujący. Myślę, że wraz z wygaszaniem pandemii pojawią się i Ci, którzy chcą po prostu o siebie zadbać.

Dorota Toruńska,
Stylizacja Dłoni i Stóp – Dorota Toruńska

Prowadzę własną działalność związaną ze stylizacją dłoni oraz stóp. W tym trudnym czasie jaki nas spotkał jest niemożliwe, aby moja branża dobrze funkcjonowała. Jest to całkowity brak zarobkowania, a  koszt utrzymania lokalu pozostaje przecież bez zmian. Trudno będzie wrócić do normalności od poniedziałku. Zawsze będzie towarzyszył nam strach, że można przenieść wirusa i ciężko będzie odzyskać utracone klientki.  Uważam,  że nasza branża jest najbardziej narażona na straty. W poniedziałek ruszamy do pracy i trzeba zakupić więcej płynów do dezynfekcji oraz maseczek.  To generuje kolejne koszty. 

Maciej Bonna,
Współwłaściciel kliniki Titanium Dental

Stan epidemii to dla nas zupełnie nowa sytuacja. Restrykcje będące konsekwencją pandemii zaburzyły płynne funkcjonowanie naszej kliniki, ale od samego początku mieliśmy świadomość, że sprostamy tej sytuacji zachowując wszelkie środki bezpieczeństwa. Profesjonalne podejście przyniosło oczekiwane skutki. Cieszymy się, że nasi pacjenci obdarzyli nas zaufaniem w tym trudnym momencie. Ich bezpieczeństwo oraz komfort to priorytety, które przyświecają naszej działalności od momentu powstania Titanium Dental.