Partnerzy

Wyszukiwarka

Felietony
Wakacje tuż tuż, czyli Polska dla Polaków

No i pięknie nas ten koronawirus urządził! Nie dość, że przerzucił na rodziców obowiązek nauki i całodobowej opieki nad swoimi dziećmi to jeszcze popsuł nam wakacje! Zamiast beztrosko wybierać jak co roku all inclusive między Egiptem, Turcją a Wyspami Kanaryjskimi trzeba przypomnieć sobie o domku na Kaszubach, kwaterze agroturystycznej w Bieszczadach, krewnych na Podlasiu czy […]

Redakcja
2020-06-24
5 minut czytania

No i pięknie nas ten koronawirus urządził! Nie dość, że przerzucił na rodziców obowiązek nauki i całodobowej opieki nad swoimi dziećmi to jeszcze popsuł nam wakacje! Zamiast beztrosko wybierać jak co roku all inclusive między Egiptem, Turcją a Wyspami Kanaryjskimi trzeba przypomnieć sobie o domku na Kaszubach, kwaterze agroturystycznej w Bieszczadach, krewnych na Podlasiu czy namiocie koło Borów Tucholskich. Im dalej od ludzi tym lepiej.

Do repertuaru letnich rozrywek Polaków wracają kąpiele w jeziorach, gra w karty i planszówki, łowienie ryb i odbijanie lotek w babingtona. Wyśmiewany do niedawna parawaning na plaży stanie się zapewne podczas tego lata innowacyjnym wkładem Polaków w światową turystykę w okresie pandemii. Choć koronawirusa niektórzy zaczynają traktować jak UFO, to on istnieje i tylko czeka…. Przekonali się o tym choćby Szwedzi. Ich model nie zauważania niebezpieczeństwa zakończył się śmiertelnością ( dane z końca maja ) 6,25 % zakażonych. Podczas gdy u nas było 0,47.

Rząd pozwolił wznowić działalność kolejnym branżom. Trudno powiedzieć czy dlatego, że niebezpieczeństwo minęło czy skończyły się pieniądze na  tarcze antykryzysowe. Otworzyły progi np. restauracje. Tyle, że z powodu ograniczeń gastronomia jest w stanie osiągnąć około 30 procent rentowności sprzed koronawirusa. Przynajmniej na razie. Lokale straciły na zmniejszeniu liczby gości, braku cudzoziemców i turystów. Nie ma kontraktów na organizację imprez firmowych i grupowych, czy wpływów z tzw. umów zależnych.  Odwoływane są wesela. Tymczasem czynsze wracają do wcześniejszych wysokości. Podobnie jak podatki od nieruchomości, wywóz śmieci, raty kredytów czy koszty energii. Do tego dochodzą koszty środków dezynfekcyjnych czy przystosowania lokalu do nowych wymogów sanitarnych. Sytuację mają ratować ogródki, ale bywają i takie lata w Polsce gdy nikt nie chce siedzieć na zewnątrz. Restauratorzy skarżą się też na firmy pośredniczące w dowozie jedzenia czyli popularne portale i aplikacje. Prowizja w wielu przypadkach jest koszmarna – wytwórcy jedzenia pozostaje w ręku 30 procent plus podatek. Wyjścia jednak nie ma, bo pojedyńczych lokali nie stać na zwiększenie własnej sieci dowozów. Sprawa prowizji nabrzmiała na tyle, że do akcji wkroczył UOKiK, ale procedury są długie i trudno ocenić jakie efekty przyniosą. To lato będzie więc dla wielu być, albo nie być.

Podobne problemy mają hotelarze. Bez basenów, siłowni, salonów piękności, śniadań w formie bufetów – tracą na atrakcyjności, zwłaszcza tam gdzie ludzie nie przyjeżdżają do pracy czy spotkania biznesowe. Na szczęście będzie już można zdjąć maski z twarzy, bo lato z kneblem byłoby koszmarem. Nie tylko ze względu na opaleniznę. Wielu zapyta jednak po co tłuc się na drugi koniec Polski i płacić właściwie tylko za nocleg skoro można u siebie pojechać do lasku, na działkę czy wypożyczyć kajak na pobliskim jeziorze.

Kraje żyjące z turystyki i biura turystyczne próbują odwrócić trend i udowodnić, że warto wyjechać za granicę. Padają zapewnienia o bezpieczeństwie, korytarzach powietrznych, odkażanych samolotach, specjalnych regułach sanitarnych.  Pewnie chętni się znajdą zwłaszcza, że Polak – gdy są promocje – nie boi się niczego. Ani terrorystów, ani trzęsień ziemi, ani koronawirusa. Tyle, że teraz trzeba zabezpieczyć się  i na wypadek powrotu kwarantanny na granicy, kwarantanny na miejscu czy pobytu w szpitalu. Wyobrażacie sobie połączenie egipskiej Zemsty Faraona z koronawirusem?!

Oznacza to zatem, że wakacje spędzimy w kraju. Być może dostaniemy nawet rządowe 1000+ dopłaty do wypoczynku. Albo 500+. Albo wczasy pod gruszą. 38 milionów spragnionych słońca i beztroski obywateli to jednak ogromny potencjał. Nie spodziewajmy się zatem spektakularnych obniżek cen w kraju. Bo ludzie po miesiącach siedzenia w domach będą wędrować. Pokazały to pierwsze cieplejsze weekendy. Może w restauracjach i barach znajdzie się więcej miejsca, ale za to w Biedronkach i Żabkach będzie tłoczniej… Może ludzie nie będą zamawiali wcześniej kwater,  ale jak dowiedzą się o słonecznym weekendzie to zablokują booking.com…. Może zamiast hoteli poszukają domków z ogródkiem…. Może nie wsiądą do Pendolino, ale swoimi samochodami tradycyjnie zablokują bramki na A1….

Wcześniej czy później nawet największy tchórz zanotuje gastronomiczno – wypoczynkowy coming out. Ja sam wychyliłem nos z domu i ostatniej soboty wybrałem się na …. I pierogi z karkówką do Złotego Stawu w Borkowie. Przeżyłem, rodzina też – więc teraz apetyt rośnie! Nieśmiało zaczynam snuć wakacyjne plany, czego i Wam życzę. Może ten diabeł nie będzie tak straszny, jak go malują? 

 

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl