Partnerzy

Wyszukiwarka

Biznes
Pozytywne emocje zaszywane w garniturach

Michał Linke miłość do mody miał zapisaną w genach. Potrzebował czasu, zanim zrozumiał, że ten świat jest jego przeznaczeniem. Od kilku lat z powodzeniem kieruje marką Tailors Club, która wzbudza duże zainteresowanie w świecie biznesu, a miarą sukcesu są powracający klienci.

Redakcja
2023-10-02
10 minut czytania

Michał Linke miłość do mody miał zapisaną w genach. Potrzebował czasu, zanim zrozumiał, że ten świat jest jego przeznaczeniem. Od kilku lat z powodzeniem kieruje marką Tailors Club, która wzbudza duże zainteresowanie w świecie biznesu, a miarą sukcesu są powracający klienci.

Wywodzi się Pan z rodziny rzemieślniczej. Dziadek prowadził zakład szewski oraz dziewiarski, a mama szwalnie. Początkowo próbował Pan jednak uciec jak najdalej od rodzinnej tradycji. Dlaczego?

Zaczynałem karierę w momencie rozkwitu Internetu i jak większość młodych ludzi wiązałem z nim przyszłość. W przeciwieństwie do e comerce rynek mody polskiej przechodził trudny czas. Był zalewany masową produkcją z Azji, a szwalnie polskie pogubiły się na rynku, walcząc o jak najniższą cenę za sztukę. Wówczas szyły duże ilości odzieży, która nie była spersonalizowana. Więc podążałem w kierunku marketingu i branży e-commerce. Pierwsze kroki na drodze zawodowej zaraz po studiach stawiałem w zagranicznej firmie, która posiadała produkcję w Polsce. Przez 10 lat spędzonych w jednej organizacji miałem okazję zajmować różne stanowiska, ale najwięcej przyjemności dawało mi szkolenie pracowników z systemu ściągania miary, tkanin i sprzedaży odzieży szytej na miarę.

Co było kulminacyjnym momentem, który zaprowadził Pana do stworzenia marki Tailors Club?

Na bodziec, który nakierował mnie do stworzenia własnej marki, złożyło się wiele czynników. Z jednej strony posiadałem kilkuletnie doświadczenie zdobyte w międzynarodowej firmie. Po przejęciu obowiązków w dziale szkoleń uczyłem inne osoby ściągania miary i sprzedaży produktów szytych na miarę. Szycie na miarę nie było jej kluczowym działem. Zajmowała się modą męską i damską, ale głównie gotową. Kolejnym czynnikiem były podróże. Będąc w USA, czy w Japonii, zaobserwowałem, że tam panuje moda na customizację. Osoby nie tyle chcą dopasowywać ubrania do sylwetki, ale wyrażać emocje poprzez odzież. Ważne było to, że tworzone ubrania podkreślały indywidualność. Dlatego sumując dotychczasowe doświadczenie oraz zagraniczne obserwacje, uznałem, że brakuje firmy w Polsce, która zajmuje się szyciem na miarę oraz customizacją odzieży na najwyższym poziomie.     

Jakie miał Pan założenia przy tworzeniu marki Tailors Club?

Na początku Tailors Club miał być klubem zrzeszającym krawców, którzy będą pracować na określonym systemie. Szybko doszło do tego, że nie tylko staliśmy się takim gronem, ale stworzyliśmy klub dla klientów, którzy chcieli jakościowo spędzać czas. Wychodząc naprzeciw potrzebom, organizujemy wiele eventów, spotkań. Staramy się współpracować z firmami, które dają klientom poczucie dobrego serwisu i gatunkowego produktu.  

Czy największym atutem oraz tym co Was wyróżnia na tle branży, to społeczność, jaką tworzycie?

To też, ale jako największy nasz atut wskazałbym pozytywne emocje, jakie staramy się zaszywać w garniturach. Dlatego wspieramy m.in.: różne sporty, czy poszczególne akcje charytatywne. Zapraszamy też klientów do wielu ciekawych miejsc, organizując im możliwość przeżycia nietypowych chwil. Na pewno profesjonalizm oraz podejście do każdego klienta są tymi istotnymi wyróżnikami, ale też emocje przekazywane wraz z przekazanym garniturem, choć nie tylko. Tailors Club to obecnie pełna garderoba, czyli m.in.: płaszcze, marynarki oraz buty.

Dlaczego w około modowej działalności postawiliście na sport, wspierając kilka dyscyplin sportowych oraz Mateuszem Kusznierewiczem, czy Piotrem Płomińskim?

Bardzo się cieszymy, że Mateusz Kusznierewicz m.in.: mistrz olimpijski, upodobał sobie nasz brand. Obecnie stworzyliśmy cały look dla niego i całego teamu ASPIRE. Jeśli ktoś wygrywa i jest mistrzem olimpijskim, to nie można mówić o przypadkowości. To jest profesjonalizm oraz codzienna praca na treningach. To odzwierciedla kierunek, za którym podążamy. Staramy się dążyć do coraz lepszej obsługi. Obserwujemy, jak to działa w sporcie i przekładamy na sferę biznesową. Z racji naszych możliwości wspieramy w miarę młodych sportowców np. Piotra Płomińskiego. W jego przypadku nasza wspólna przygoda rozpoczęła się od stworzenia wizerunku klubowego dla Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego z okazji 145 rocznicy powstania. Na początku nie mieliśmy gwarancji sukcesu, ale mieliśmy na to cichą nadzieję. W rezultacie w lipcu tego roku Piotr został mistrzem świata, wygrywając na mistrzostwach świata w Bułgarii. To pokazuje, że podium nie jest zarezerwowane tylko dla wielkich firm, ale te małe ciężko pracując, też mają szansę. Dlatego profesjonalizm w sporcie staramy się przekładać na biznes, żeby klienci raz doświadczając naszego serwisu, chętnie wracali.

Co jest najtrudniejsze w biznesie, jakim jest moda męska?

Pięć lat temu wskazałbym, że największą trudnością jest skuteczne trafienie w preferencje  klientów. Natomiast obecnie wiemy, czego oni potrzebują. Po ostatnim czasie, w którym moda przeszła ogromną metamorfozę, kiedy garnitury przeszły na boczny tor, to klienci zaczęli ubierać się casualowo. Wtedy zauważyliśmy wzrost sprzedaży jeansów, płaszczy i tkanin technologicznych, które są wygodne i bardzie praktyczne w codziennym użytkowaniu. Obecnie najtrudniejsze jest dopasowywanie się do rynku, który jest zmienny i szybko reaguje na zmiany w społeczeństwie.

Mateusz Kusznierewicz

Czym jest dla Pana szycie na miarę?

To styl życia, postrzegam to jako oczekiwanie czegoś więcej. Szycie na miarę nie jest dopasowywaniem się do wzorców. Choć należy pamiętać o tym, że każdy ma inny styl bycia, własne preferencje. Dlatego staramy się szukać w szyciu na miarę takich rozwiązań, które są dopasowane do potrzeb klienta. Trzeba pamiętać też o tym, że staramy się zainspirować klienta, aby stworzył coś sam dla siebie, co potem my realizujemy.

Tailors Club działa na polskim rynku od 2018 roku. Jak Pan ocenia dotychczasową działalność?

Marka rozwija się perfekcyjnie. Pomimo mało sprzyjających wiatrów w ostatnich latach co roku rośniemy ponadprzeciętnie. Dzięki zaangażowaniu zespołu z każdym rokiem pobijamy wewnętrzne rekordy, budując coraz silniejszą pozycję na rynku. Trzeba jednak pamiętać, że nie do końca miarą sukcesu w tej branży jest liczba obsłużonych klientów, tylko ten procent osób, którzy wracają po kolejne produkty. Mamy wierne grono klientów, które regularnie wraca, za co z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować. Powracający klienci, to uważam za miarę sukcesu marki Tailors Club.

Bez wątpienia osiągnął Pan sukces w trudnej branży, jaką jest moda męska. Jakich rad   udzieliłby Pan osobom, które są na początku drogi?

Przede wszystkim zachęcam do tego, żeby nie działać w pojedynkę, a próbować sił, łącząc się z innymi. W grupie siła, ale nie można zapomnieć o własnym DNA. Natomiast łączenie się we wspólny projekt jest pomocnym czynnikiem w branży.

Czym nowi klienci powinni kierować się przy doborze garnituru?

Budowanie garderoby powinno się rozpocząć od granatowego garnituru, białej oraz błękitnej koszuli. To stanowi dobrą bazę pod dalszą rozbudowę garderoby. Natomiast trzeba pamiętać, że nie każda biała koszula jest taka sama. Ważne jest to, żeby używane tkaniny były naturalne oraz wysokiej jakości. Dzięki temu służą nam dłużej, lepiej się noszą oraz oddychają. Dlatego istotnym jest dobór garderoby do określonej pory roku. To stanowi podstawę. W tym aspekcie pomocne są tkaniny technologiczne, które weszły już na rynek mody i umacniają się na nim. Nie gniotą się, a przy tym lepiej oddychają. To pozwala na lepsze dopasowanie do potrzeb klientów, którzy są aktywni.

Jaką rolę w budowaniu wizerunku biznesowego odgrywa garderoba?

Badania dowodzą, że dopasowany garnitur dodaje profesjonalizmu. Podążając tym tokiem rozumowania, zależy nam na tym, aby zrobić pierwsze dobre wrażenie, którego później nie uda nam się powtórzyć. Jeśli mamy dobrze skrojony i dopasowany garnitur do tego śnieżnobiałą koszulę, to doda nam profesjonalizmu. 

Czym się Pan pasjonuje poza pracą?

Aktualnie powiększyła się nam rodzina, co naturalnie skradło cały czas wolny, dając dużo satysfakcji. Idąc dalej, to pasją niewątpliwie będą i są podróże. One w głównej mierze przyczyniły się do powstania marki Tailors Club i tego, jaki obecnie oferuje standard oraz pozycję na rynku mody męskiej. Poza tym jestem wielkim fanem motoryzacji, która jest mi szczególnie bliska. Dlatego już od lat jako Tailors Club wspieramy charytatywny przejazd „Positive Ways”, podczas którego zbierane są pieniądze na hospicjum. Motoryzacja łączy w sobie elementy designu oraz mechaniki, budzi pozytywne emocje. Zachwyca i daje ludziom frajdę z jazdy i podziwiania z boku. Dlatego jest nieodłącznym elementem DNA marki.

Od lewej: Piotr Płomiński i Michał Linke

Nie ukrywa Pan, że szczególnie ważna jest rodzina, a trzeba zaznaczyć, że jakiś czas temu został Pan ojcem. Jak Pan odnajduje się w tej roli oraz łączy obowiązki rodzinne z zawodowymi?

Dopiero uczę się zachowywania balansu między pracą, a życiem rodzinny. Narodziny córeczki wysłały mnie na przyśpieszony kurs. Natomiast wszystko zaczyna się oraz kończy na rodzinie. Wywodzę się z rodziny, w której dziadek prowadził zakłady, a mama miała szwalnię. Dlatego moda przewijała się u mnie od najmłodszych lat. Mam nadzieję, że moja córeczka, która przyszła na świat w czerwcu tego roku w przyszłości przejmie ode mnie markę. Natomiast teraz uczy mnie, jak zarządzać czasem. Nagle się okazuje, że w tym ciągłym pędzie w pracy, w którym myślałem, że na nic więcej nie mam czasu, pojawia się ktoś, kto wpycha się do mojego kalendarza i układa mi go na nowo. Obecnie uczę się nowej roli, jaką jest ojcostwo. Mam nadzieję, że w przyszłości będę czuć się świetnie jako ojciec i pójdę w ślady moich rodziców, na których zawsze mogę liczyć. Do tego staram się skutecznie łączyć to z pracą, aby oba te aspekty nie były zaniedbane.

O czym Pan marzy?

Jedno niedawno się spełniło, a kolejne to latanie, na pewno to jest kolejny etap w moim życiu, który zamierzam rozpocząć w niedalekiej przyszłości. Z tych bardziej biznesowych marzeń to już sporo czasu minęło od otwarcia naszego flagowego butiku w Hotelu Europejskim w Warszawie.

Rozmawiał Przemysław Schenk

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl