Tomasz Stogowski, Regional Technical Manager w Noble Corp oraz współwłaściciel sopockiej kliniki Marii Van De Zell w rozmowie o budowaniu zespołu, kreowaniu marki i nowych kierunkach swojego rozwoju.
Tomasz Stogowski, Regional Technical Manager w Noble Corp oraz współwłaściciel sopockiej kliniki Marii Van De Zell w rozmowie o budowaniu zespołu, kreowaniu marki i nowych kierunkach swojego rozwoju.
Tomasz Stogowski, Regional Technical Manager w Noble Corp oraz współwłaściciel sopockiej kliniki Marii Van De Zell w rozmowie o budowaniu zespołu, kreowaniu marki i nowych kierunkach swojego rozwoju.
W Pana karierze stale zachodzą zmiany, czy to sposób na życie?
Tak, taki sposób działania daje mi energetycznego „kopa” do przodu, nie lubię stać w miejscu. Wyzwania mnie napędzają i są moim paliwem. Dają mi autentyczną radość. Trzeba dawać sobie więcej przestrzeni w nowych projektach, żeby podciągać umiejętności i wciąż się czegoś uczyć oraz rozwijać. Nie planowałem takiej ścieżki kariery. Mam wykształcenie techniczne i większość mojej kariery upłynęło mi w tej strefie. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że już na jej początku, ponad dwadzieścia lat temu, trafiłem w rejs na Bora Bora. To zdecydowanie otworzyło mi horyzonty i sprawiło, że chcę sięgać po więcej. Moja praca sprawiała i sprawia mi nadal satysfakcję, czuję się w niej ekspertem. Jednak odczułem potrzebę działania pożytecznego dla innych. Ten efekt osiągnąłem, zostając inwestorem kliniki.
Czym jest dla Pana działalność kliniki?
Według mnie istotny jest zespół i świadomość, że każdy jego członek ma określone zadania. Ja jestem inwestorem i współwłaścicielem, nie zajmuję się stroną medyczną. Od tego jest cała grupa ekspertów, najlepszych w swoich dziedzinach. Pozyskujemy specjalistów nie tylko z Trójmiasta, o najwyższych kwalifikacjach. Chcą z nami współpracować i tworzyć to miejsce, bo odpowiada im nasz system wartości. Doceniają fakt, że nie stają się szeregowymi pracownikami, tylko działają zespołowo, by stworzyć coś na wysokim poziomie, z korzyścią dla klientów i dla samych siebie. Podpisują się pod naszą ideologią i filozofią prowadzenia tego miejsca.
Co oferuje klinika?
To nie tylko klinika beauty, to miejsce, w którym leczy się kompleksy. Nawet takie, z których ludzie czasem nie zdają sobie sprawy albo nie mają świadomości, jak łatwo można się ich pozbyć. Nasi eksperci nie skupiają się na sprzedawaniu drogich zabiegów. Chcemy dać ludziom to, czego potrzebują. Celem konsultacji jest takie dobranie usług, by osiągnąć zamierzone efekty, niekoniecznie w najdroższym wariancie. Takie podejście sprawia, że pacjenci czują się mile zaskoczeni. Widzą, że reagujemy na ich realne potrzeby i możliwości. W ten sposób budujemy naszą markę: na jakości usług oraz uczciwym podejściu. Procentuje to zadowoleniem klientów, ich powrotem w nasze progi oraz polecaniem naszych usług znajomym.
Co wybierają klienci?
Stawiamy głównie na zabiegi nieinwazyjne lub jak najmniej inwazyjne. Zależy nam na budowaniu świadomości, że igła i skalpel to ostateczność. Często zamierzone efekty da się osiągnąć bez takiej interwencji. Przychodzą do nas osoby zainteresowane zabiegami, które widziały chociażby na Instagramie. Naszą rolą jest pokazanie im działań dopasowanych do ich prawdziwych potrzeb, nie do mody. Często mamy feedback od klientów, że dzięki naszej konsultacji uzyskali wiedzę i świadomość, której potrzebowali. Wśród naszych ekspertów są lekarze dietetycy, trychologowie, specjaliści od kosmetologii, laseroterapii czy blefaroplastyki. Już wkrótce pojawi się flebolog. Działamy kompleksowo. Jesteśmy autoryzowaną kliniką usuwania blizn metodą ScarInk. Po ten zabieg zgłaszają się osoby z całego Pomorza i nie tylko, które do tej pory musiały korzystać z klinik na przykład w Warszawie.
Jakie są główne atuty kliniki Marii Van De Zell?
Nowoczesny sprzęt, który został zakupiony na otwarcie kliniki. Spełnia najwyższe standardy jakości. Dysponujemy siedmioma gabinetami w prestiżowej lokalizacji w centrum Sopotu. Choć najważniejsza jest nasza filozofia: pomagać, dawać radość i dopiero na końcu oczekiwać finansowej gratyfikacji. Oczywiście nie spoczywamy na laurach i planujemy się wciąż rozwijać. Na pewno będziemy w naszej ofercie mieć najlepszych specjalistów i nowoczesne metody.
W jakim kierunku podążają jeszcze Pana zainteresowania?
Od pewnego czasu jestem związany z rynkiem nieruchomości inwestycyjnych w Polsce. Teraz zacząłem się interesować kierunkiem zagranicznym. Polska przestaje już być tak atrakcyjnym rynkiem, zwrot z wynajmu nie przychodzi tak szybko, jak wcześniej, a mieszkania stają się coraz droższe. Stosując strategię dywersyfikacji, zwróciłem się w stronę zagranicznych nieruchomości w dwóch lokalizacjach: Dubaj i południe Hiszpanii. Pierwsze z miejsc z pewnością robi wrażenie, człowiek czuje się tam luksusowo. Atutem są na pewno niskie podatki i otwarcie na obcokrajowców, szczególnie inwestorów. Minusem jest płaska przestrzeń pustyni, która powoduje utrudnienia i możliwe problemy z budynkami, jak chociażby niedawne zalania. Pod tym względem wygrywa Hiszpania o zróżnicowanym terenie, z możliwością budowy domów w miejscach górzystych, bezpieczniejszych. Rynek nieruchomości jest tam droższy, ale z wielu względów bardziej opłacalny i stabilny. W Dubaju ma powstać około miliona nieruchomości i być może nastąpi przesyt. Dla Europejczyków mieszkania i domy w Hiszpanii są zdecydowanie bardziej optymalną inwestycją. Ja również ku temu się skłaniam. Jeśli zakupi się nieruchomość w dobrym miejscu i w dobrym czasie, to zawsze będzie się wygranym.
Jak w tej chwili wygląda rynek paliw w Polsce i na Pomorzu?
Firma, dla której pracuję, w 2019 roku zatrudniała dziewiętnaście osób. Aktualnie to zespół ponad dwustu pięćdziesięciu pracowników. To wyspecjalizowana kadra z modułów IT, zarządzania finansami, logistyki czy działów technicznych. Zaskakujące, oczywiście pozytywnie, jest to, że amerykańscy właściciele firmy zmniejszają zatrudnienie w innych oddziałach a na Pomorzu tworzą nowe miejsca pracy. Staliśmy się centralnym ośrodkiem. Jest to efekt przede wszystkim kompetencji i profesjonalizmu tutejszych specjalistów. Zagraniczni inwestorzy zaczęli doceniać również polskich producentów sprzętu technicznego. To budujące, że dla tak skomplikowanej technologii, jaką jest wydobycie ropy naftowej z dna morza w Polsce, są zakłady, które produkują części do maszyn stosowanych w tym przemyśle. Czasem pozwalam sobie zażartować w rozmowach z amerykańskimi współpracownikami, że Chiny dostarczają plastik, a Polska stal (śmiech). Z dumą i radością mogę też powiedzieć, że trwają rozmowy z inwestorami z Kanady, które najprawdopodobniej zaowocują dużym kontraktem dla naszej firmy. Planowane są odwierty na Bałtyku, których wykonawcami będą polscy specjaliści. Zrobimy z Gdańska Dubaj, a z Gdyni Abu Dhabi!
Rozmawiała: Dorota Lińska – Złoch
fot. Sylwia Ragan