„Something rotten!” to komediowa sensacja Broadwayu z 2015 roku. Dość szybko, bo po siedmiu latach został przeniesiony na polskie deski musicalowe gdyńskiego Muzycznego.
„Something rotten!” to komediowa sensacja Broadwayu z 2015 roku. Dość szybko, bo po siedmiu latach został przeniesiony na polskie deski musicalowe gdyńskiego Muzycznego.
„Something rotten!” to komediowa sensacja Broadwayu z 2015 roku. Dość szybko, bo po siedmiu latach został przeniesiony na polskie deski musicalowe gdyńskiego Teatru Muzycznego.
Jednak po niespełna 3 latach nastąpi pożegnanie z tytułem. Trwa sytuacja w gdyńskim Muzycznym wyjątkowa – są jeszcze bilety. Opowieść o braciach Spodek silących się na wygraną z legendarnym Williamem Szekspirem stanowi tylko przykrywkę pod cięty humor dotyczący tematów bardziej współczesnych niż renesansowe. Patriarchat, rola kobiet w społeczeństwie czy orientacja seksualna – dyskusje o tych kwestiach toczą się bez względu na upływający czas. Musical jako forma lekka w wyrazie jest paradoksalnie doskonałym nośnikiem idei na tematy trudne. Pod warstwami śpiewu, tańca, zabawnych dialogów a nawet kostiumów można sprawnie wyłożyć swoje zdanie. „Something rotten!” jest bardzo dobrym przykładem takiego spektaklu.
Szczerze wątpimy, aby autorzy – Karey i Wayne Kirkpatrick oraz John O’Farell chcieli koniecznie opowiedzieć nam o przygodach dwóch braci z zacięciem poetyckim. Dorosłego Widza zainteresuje raczej wątek Bei (której zarabianie pieniędzy wychodzi lepiej niż mężowi), zakochanego w sobie (i nieradzącego sobie z rzeczywistością) poety Willa czy Brata Jeremiasza (próbującego walczyć z literaturą, bo – jak powszechnie wiadomo – religii szkodzi). Do obejrzenia tego spektaklu potrzebny jest Ci wyłącznie dystans – do siebie, świata i ludzi.
Jeśli ktoś zapytałby, które elementy tytułu zasługują na największą uwagę, odpowiedzielibyśmy bez wahania: scenografia i kostiumy. Wojciech Stefaniak przeniósł na Dużą Scenę renesansową miejscowość, a w niej to, co najważniejsze, czyli chaty, targ oraz karczmę. Elementy dekoracyjne wręcz wciągają widzów w historyczną fikcję. Kostiumy autorstwa Anny Adamek i Martyny Kander zyskały wiele nominacji do teatralnych nagród, na które niewątpliwie zasługują. Dopracowane stroje z epoki, którym w ułamek sekundy artyści nadają iście musicalowy sznyt to szczególny ich atut. Rzadkością jest, aby założenie kostiumów było skomplikowane – wiązanie gorsetów i zapinanie guzików to niepotrzebne trudności, gdy przebiórki trzeba dokonać w kilkadziesiąt sekund. Tym razem jednak garderobiane co spektakl wiążą aktorom tradycyjne gorsety, na biodrach mocują stelaże oraz kolejne warstwy spódnic.
Drogi Widzu, jeśli jeszcze nie obejrzałeś polskiej wersji „Something rotten! czyli coś się psuje” w reżyserii Tomasza Dutkiewicza – to ostatni dzwonek. Przyjście na ten musical grozi pruderyjnym odbiorcom przedwczesnym opuszczeniem widowni, lecz jeśli wytrzymasz do końca, wyjdziesz rozbawiony i zadowolony. Zapraszamy w lutym po raz ostatni.
Sylwia Firańska-Drzymalska
fot. Przemysław Burda