„Lepiej się trzy minuty wstydzić na scenie, niż cztery miesiące ćwiczyć” – żartował Wodecki.
Spakowałem garnitury i wyjechałem na Śląsk Opolski. Zawodowo. Za chlebem. Przełączając stacje radiowe w samochodzie, natrafiłem na antenę z ciekawą muzyką. Znaną i taką, co się zwyczajnie dobrze kojarzy. Radio Pogoda, bo o nim mowa, serwowało przeboje z dawnych lat. To co lubimy, co popularne. Przy piosence Alicji Majewskiej, oczywiście śpiewając na cały regulator, uświadomiłem sobie, że widzę twarz artystki przy […]
Redakcja
2021-09-08
3 minuty czytania
Spakowałem garnitury i wyjechałem na Śląsk Opolski. Zawodowo. Za chlebem. Przełączając stacje radiowe w samochodzie, natrafiłem na antenę z ciekawą muzyką. Znaną i taką, co się zwyczajnie dobrze kojarzy. Radio Pogoda, bo o nim mowa, serwowało przeboje z dawnych lat. To co lubimy, co popularne. Przy piosence Alicji Majewskiej, oczywiście śpiewając na cały regulator, uświadomiłem sobie, że widzę twarz artystki przy każdym dźwięku, widzę jej emocje. Przeszła mi też przez głowę myśl, że takich gwiazd już teraz nie ma. Następnego dnia miałem zaszczyt stanąć na scenie obok królowej polskiej operetki, Grażyny Brodzińskiej.
I znowu ta sama myśl. Dlaczego dzisiaj nikt tak nie śpiewa? Co różni te osoby od współczesnych wokalistów? W kulisach sceny, szeptem rzecz jasna, gdyż trwał koncert, zagaiłem przyjaciela: „Piotrek, wiesz, tak patrzę na Brodzińską i rozkoszuję się każdym dźwiękiem, każdym gestem, nawet tym, z jaką klasą obnosi swoje kreacje po scenie”. „Bo to, panie kolego, się nazywa «warsztat»”. „To co, ci, co dzisiaj wychodzą na estrady, nie mają go? Nie ćwiczą, nie pracują?” „Zobacz jaka wtedy była pasja w sercu, jaka namiętność w wykonywaniu swojej profesji, przywiązanie do szczegółów, do drobiazgów, które tworzą pełnię kreacji. Dlatego do dzisiaj, kiedy słuchasz Krawczyka, widzisz w wyobraźni jego twarz, śpiewa Gepert – tak samo. Kto z dzisiejszych wokalistów może pochwalić się taką maestrią?”
Faktycznie, dzisiaj w radiu leci piosenka za piosenką, ty kompletnie nie masz pojęcia, kto to śpiewa ani jak wygląda wykonawca. Same utwory czasem brzmią, jakby ten, kto pisał tekst i ten, kto komponował, nie mieli pojęcia o swoim istnieniu. Byle więcej, byle szybciej. Ulubione hasło reklamowe wielu: „more, more and more”. Jesteśmy przebodźcowani. Mamy taką ilość emocji, myśli, komunikatów, że paradoksalnie starając się nadążyć za tym cyfrowym, skrótowym światem, twórczość zaczyna być wyzuta ze wszelkich emocji. Stąd nie zapamiętujesz obecnych gwiazd i gwiazdeczek. Stąd ich kariery trwają bardzo krótko. Dlatego mówi się, że takich sław, jak za dawnych lat, już zwyczajnie nie ma. Dzisiaj detale nie istnieją, kto ma czas poświecić się i przygotwać utwór w szczegółach. To wymaga czasu, skupienia. Aspirujący do miana artystów uczą się pobieżnie, wpadają na scenę, wykonują utwór, wręcz wypluwają go z siebie i lecą na następną chałturę, bo szybko, bo kasa.
Grażyna Brodzińska na scenie właśnie skończyła jeden ze swoich popisowych numerów. Publiczność oszalała. W owacjach na stojąco nie pozwalano jej zejść z estrady. Mimo, iż nie zrobiła nic kontrowersyjnego, nie pokazała nagości, nie zbulwersowała publiczności, widzowie ją pokochali. To wynik warsztatu, ciężkiej pracy przez całe życie, chodzenia nie na skróty, braku kompromisów. Po reakcji gości na sali mogę całym sercem polecić tę metodę tworzenia swojej kariery wszystkim, którzy aspirują do bycia artystami, ale także osobami publicznymi, mówcami, moderatorami, konferansjerami. Jest taka anegdota opowiadająca o tym, jak pewna młoda dziewczyna po przyjeździe do Gdyni w okolicach dworca PKP zagadnęła przypadkowo spotkaną kobietę, pytając jak trafić do Teatru Muzycznego. Spotkana okazała się Danutą Baduszkową, założycielką tego teatru. Odpowiedź Baduszkowej była krótka: „Ćwiczyć, ćwiczyć i raz jeszcze ćwiczyć, moje dziecko”.