Partnerzy

Wyszukiwarka

Lifestyle
Kolorowy świat Malwiny Szustej. Hiszpańskie uroki i kulinarne przygody

Piszę do Was ten tekst jeszcze z Hiszpanii. Dlatego nadal będzie o niej i Comunidad Valenciana, jako że ten region znam najlepiej.  Tym razem kilka słów o Playa de Oliva. Znajduje się około 8 km na południe od Gandii i około 25 km przed Denią, gdzie zaczyna się Costa Blanca. Niby znowu piasek i to […]

Redakcja
2024-08-21
4 minuty czytania

Piszę do Was ten tekst jeszcze z Hiszpanii. Dlatego nadal będzie o niej i Comunidad Valenciana, jako że ten region znam najlepiej. 

Tym razem kilka słów o Playa de Oliva. Znajduje się około 8 km na południe od Gandii i około 25 km przed Denią, gdzie zaczyna się Costa Blanca. Niby znowu piasek i to samo ciepłe morze, ale ma też indywidualny charakter, tak zresztą jak i te pozostałe opisane w czerwcowym numerze Express Biznesu. Każda z tych czterech jest inna, choć niby podobna, a rozpościerają się na długości 16 km, od Xeraco, poprzez Gandię do Olivy.

Malownicze krajobrazy

Wzdłuż plaży niziutka stara zabudowa jakby zasypana w wydmach, każdy domeczek inny. Malowniczo to wygląda, zwłaszcza w przedwieczornym świetle. Przy plaży niewielka marina, na plaży znajduje się chiringuito, czyli bar plażowy. Podoba mi się sama ta nazwa, zamiast prozaicznego baru. Uliczki wzdłuż plaży przypominają mi nieco te z rybackimi domkami w starej części Jelitkowa.

Tu też mam ulubioną knajpkę i jestem serdecznie witana za każdym razem. Tomas – właściciel, to wesoły, jowialny człowiek, który co rusz podrzuca mi na stół coś poza zamówieniem. Raz był to miejscowy ser oraz różnego rodzaju drinki. W kuchni króluje jego żona Julia. Poza tym, że gotuje, to jeszcze maluje obrazy. Restauracja otwarta jest przez 6 miesięcy w roku, w pozostałe nieczynna, brak turystów ale dzięki temu Julia ma czas na malowanie. Jej obrazy zdobią tu ściany, więc jest to także taka jej prywatna galeria.

Wakacje, a kulinaria

Wakacje, podróże kojarzą się z przygodą kulinarną. Chociaż wiele dań na wybrzeżu jest podobnych do siebie, to jednak każdy region ma też coś swojego, charakterystycznego. W okolicach Walencji to na pewno jest paella. Podaje się ją już wszędzie, ale nie wszyscy wiedzą, że stąd pochodzi. Mnie najbardziej smakuje paella mixta, różne rodzaje mięs i owoce morza razem. Wokół Walencji rozpościerają się rozległe pola ryżowe, a plony zbiera się kilka razy w roku.

Paella ma własne obyczaje. Miejscowi najchętniej jedzą ją w niedzielne popołudnie. W “mojej” knajpce w Xeraco aż buzuje wówczas od głośnych  przywitań, uścisków i pocałunków. Spotykają się całe klany rodzinne lub grona bliskich przyjaciół. Biegają dzieci, a w upalne dni wachlarze idą w ruch. Zwykle jesteśmy jedynymi obcokrajowcami tutaj.

Paelle przyrządza się na płaskich, okrągłych patelniach z dwoma uszami – paelleras. W zależności od ilości osób określa się wielkość paellerii. Te na 10 i czasem więcej osób wyglądają prawie jak koła u wozu.

Gandia, która też należy do Comunidad de Valencia, poza paellą ma też własne indywidualne danie. Jest to fideua. Podobna do paelli, ale zamiast ryżu używa się dość drobnego makaronu. Legenda głosi, że kiedyś na rybackim statku ryż spleśniał i kucharz zamiast niego użył makaronu. To jedna z wersji. W Gandii, która jest dumna ze własnego dania, co roku odbywają się festiwale i konkursy przyrządzania fideua. W tym roku w czerwcu odbył się już 49 Internationale Concurso de Fideua.

Z tego regionu pochodzi też horchata de chufa, pyszny napój z mleczka wyciskanego z orzeszków, z dodatkiem odrobiny cynamonu i cukru. Sama w sobie jest dla mnie nieco mdła,  ale jak lata temu odkryłam “horchata granizada con limon”, to natychmiast stała się moim ulubionym napojem. W wielu barach kręcą się pojemniki z kruszonym lodem i horchatą, pomieszaną ze zmrożoną cytryną. Na domowy użytek kupuję w Mercadona (sieć hiszpańskich marketów spożywczych) kartony z horchatą (takie jak do mleka) schładzam w lodówce, do szklanki wsypuje kostki lodu, wyciskam na to cytrynę, mieszam  i gotowe. Smakuje bardzo podobnie. Przy najbliższym pobycie tutaj wypróbujcie sami. Zimny, ożywczy boski w smaku napój.

Moje ulubione potrawy to: Calamares a la romana, chopitos (malutkie ośmiorniczki), boquerones fritos, sepia a la plancha, mejilliones, croquetas, a naszybki lunch /almuerzo, polecam empanadas.

Jeśli macie ochotę, aby tapas zamówione przez wszystkich zostały podane na środku stołu, żeby każdy mógł popróbować, to zamawiając, należy użyć słowa – compartimos.

Que aproveche!

Besos

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl