Trudno będzie pobić ubiegłoroczny turystyczny rekord nad Bałtykiem. Wtedy lato trwało od maja do października. Teraz ciepło zrobiło się dopiero w pierwszą niedzielę czerwca. Ale hotelarze i gastronomicy nie narzekają. I dla biznesu w lizingowanych mercedesach i świata pracy z 500 plus znajdzie się kwatera i odrobina słońca! Chałupy welcome to! Nareszcie mamy lato! Na plażach […]
Redakcja
2019-06-25
4 minuty czytania
Trudno będzie pobić ubiegłoroczny turystyczny rekord nad Bałtykiem. Wtedy lato trwało od maja do października. Teraz ciepło zrobiło się dopiero w pierwszą niedzielę czerwca. Ale hotelarze i gastronomicy nie narzekają. I dla biznesu w lizingowanych mercedesach i świata pracy z 500 plus znajdzie się kwatera i odrobina słońca! Chałupy welcome to!
Nareszcie mamy lato! Na plażach wyrosły parawany, ubiegłoroczny tłuszcz wlano do frytownic, ryby się odmrażają, ceny poszybowały w górę. Jeszcze tylko wykwitną sinice i już mamy sezon w pełni! To lato jest turystycznym wyzwaniem. Z roku na rok branża notowała pół milionowy przyrost liczby turystów wypoczywających nad morzem. W 2018 było to prawie 10 milionów ludzi upchanych w hotelach, pensjonatach, kwaterach, apartamentach czy namiotach. I nie należy spodziewać się spadków, bo z dnia na dzień znikają kolejne wolne miejsca zwłaszcza na szczyt sezonu czyli od rocznicy bitwy pod Grunwaldem do połowy sierpnia. W takim Kołobrzegu czy Świnoujściu już prawie połowa wczasowiczów to obcokrajowcy. Najwięcej z Niemiec, ale nie brakuje też Duńczyków, Szwedów, Norwegów czy Brytyjczyków śpieszących przed brexitem. Euro ciągle dobrze przelicza się w Polsce więc nad Bałtykiem stać ich na gwiazdkę – dwie więcej niż w swoim kraju. Turystyczną miłość do własnego morza odzyskali też rodacy. Po zamachach w Egipcie czy Sri Lance, aresztowaniach przeciwników prezydenta Erdogana w Turcji, trzęsieniu ziemi na greckich wyspach czy przygodach z uchodźcami we Francji, Włoszech czy Hiszpanii Polacy przestali się entuzjazmować wyjazdami all inclusive. Oczywiście ciągle trafiają się odważni i oszczędni, którym ryzyko rozerwania talibską bombą na wakacjach nie przeszkadza, ale liczby pokazują wyraźne ochłodzenie nastrojów. Do takiej Turcji z Rębiechowa w wakacje lata teraz około 2,5 tysiąca turystów, podczas gdy wcześniej było ich 5 razy więcej. Statystyki związane z Egiptem są jeszcze gorsze. Pozostajemy zatem nad Bałtykiem. Możemy tu liczyć na tradycyjną polską gościnność i ułatwianie życia turystom, którzy są naszym narodowym dobrem. Ot, choćby w Łebie. W ubiegłym roku zorganizowano w środku sezonu remonty dróg dojazdowych do tego kurortu. Oczywiście dla dobra letników. Wstawiono tam automatyczną sygnalizację świetlną, która dawała szansę przejazdu raz z jednej, raz z drugiej strony. Sęk w tym, że nikt w mieście nie pomyślał, że w piątek ludzie jadą do Łeby, a w niedzielę wracają. Dlatego wielokilometrowy sznur samochodów cierpliwie czekał aż z drugiej strony przejedzie powietrze. Zresztą ten korek niewiele różnił się od piątkowo-niedzielnego zatkania bramek na autostradzie A1. Więc jak tam sobie nie potrafią poradzić – to po co się czepiać takiej Łeby zwłaszcza, że już po remoncie. Zresztą jak ktoś chce przyjechać w okolice plaży autem to sam sobie jest winny i nie ma co go żałować. W takiej Krynicy Morskiej np. musi zapłacić za parking za cały dzień. Co z tego, że przyjechał zamoczyć się i poplażować na 3 godziny, bo nie chce skończyć jak skwarka na patelni. Płacić trzeba za cały dzień, bo nie ma innego cennika! A jak nie to wynocha, bo chętnych jest dużo i nie grymaszą. Że co? Że narzekam na swoje? Że nie ma we mnie lokalnego patriotyzmu? Ależ skąd. U nas jest wspaniale – lepiej niż gdzieś indziej. Na Copacabanie można dostać nożem. Na Playa de Las Teresitas stracić portfel. W wodzie na El Sawaky Camp nałykać się ropy ze stacjonująch w pobliżu łodzi wycieczkowych. Na plaży Perissa piasek jest czarny. W Cann trudniej spotkać gwiazdę filmową niż w Sopocie czy Międzyzdrojach. Przecież wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Dlatego nie narzekam na wczasy nad Bałtykiem tylko cierpliwie liczę dni do końca wakacji. W końcu wrócę do pracy i sobie odpocznę.