Partnerzy

Wyszukiwarka

Felietony
Pracownik poszukiwany czyli przez łóżko do sukcesu

Znikają. Innego racjonalnego wytłumaczenia nie ma. Być może jest to zjawisko związane z istnieniem czarnych dziur w kosmosie, albo znanych z lekcji fizyki zmian materii w substancje lotne pod wpływem temperatury. Być może urzeczywistniła się wizja Thanosa z Avengers i połowa światów zniknęła po pstryknięciu palcami. Jedno jest pewne – w 38 milionowym narodzie brakuje […]

Redakcja
2019-07-19
5 minut czytania

Znikają. Innego racjonalnego wytłumaczenia nie ma. Być może jest to zjawisko związane z istnieniem czarnych dziur w kosmosie, albo znanych z lekcji fizyki zmian materii w substancje lotne pod wpływem temperatury. Być może urzeczywistniła się wizja Thanosa z Avengers i połowa światów zniknęła po pstryknięciu palcami. Jedno jest pewne – w 38 milionowym narodzie brakuje ludzi do pracy.

Gdzie te czasy, gdy za bramą każdego zakładu kłębił się tłum chętnych gotowych za tysiąc pięćset złotych pracować od rana do wieczora z niedzielami włącznie. Gospodarka rosła w siłę, choć ludziom nie żyło się dostatniej. Z podziwem patrzyli na nas Niemcy, Anglicy czy Francuzi, którzy wcześniej myśleli, że Polacy potrafią tylko pić wódkę, kombinować  i kraść samochody.  Tymczasem okazywało się, że pracujemy tanio i dobrze. Dlatego otwierali tu sklepy, montownie, centra biznesowe zatrudniając za grosze ludzi po kilku kierunkach studiów, ze znajomością języków, otwartych na wyzwania, zdeterminowanych i kreatywnych. Popełniliśmy tylko jeden błąd, choć we wspólnej Europie nie można było go uniknąć. Nie zamknęliśmy granic na kłódkę,  gdy otworzył się unijny rynek pracy i teraz ponosimy konsekwencje. Nasza młodzież – znająca angielski lepiej niż polski nie zamierzała żyć i pracować jak rodzice wiekami ciułającymi na M3 czy fiacika – nabrała wiatru w żagle i wypłynęła na nowe wody budując PKB nad Tamizą czy Łabą.
Kolejni młodzi wyjeżdżali, a państwo tylko udawało że chce ich zatrzymać, bo dzięki temu problem nadmiaru chętnych do pracy rozwiązywał się sam. Dlatego bez przekonania tworzono jakieś przyjaźniejsze przepisy dla młodych czy  ulgi mieszkaniowe. Polska przestała być sexy, a Zachód kusił coraz bardziej – zwłaszcza prowincję bez perspektyw. A jak ktoś już wyjechał i znalazł zatrudnienie, to nie chciał wracać do kraju wiecznych sporów i nieprzyjaznego prawa. Nawet dziś nie potrafimy zrobić dobrej kampanii zachęcającej do powrotów. Uwierzcie, że oni dalej myślą, że w Polsce jest jak było gdy wyjeżdżali. Są jak emigracja zza oceanu, która jest pewna, że nad Wisłą ciągle orze się pługiem z końmi.
Średnie pokolenie już się zmęczyło. Kupili mieszkania, samochody, znudzili się wyjazdami all inclusive do Egiptu. Przypomnieli sobie, że pieniądze szczęścia nie dają. Nie chcą ciągle pracować,  tylko mieć wolny czas by rozwijać hobby. Odzyskać przyjaciół zapomnianych w zaganianiu. Posklejać małżeństwa. Poznać swoje dzieci, które nie wiedzieć czemu tak szybko urosły. Podleczyć zdrowie. Zwolnić tempo i korzystać z życia, bo lata lecą.
Pracę zohydzono też starym. Najpierw udowadniano im, że są do niczego, bo nie potrafią szybko opanowywać nowych technologii, wolno myślą i robią, chcą etatów i nie lubią zmian. Kobietom 50 plus w ogóle proponowano by zniknęły z tego świata, bo roboty nie ma i nie będzie. Młodzi szefowie nie mieli dla starszych szacunku, ani pomysłu na ich wykorzystanie. Niejednokrotnie bali się nawet ich wiedzy, przyzwyczajeń czy pytań. Dlatego pozbywano się ich tak szybko jak było to możliwe. Uraz pozostał. I dziś  z tego pokolenia za powrotem nikt nie tęskni, bo praca kojarzy się z upokorzeniem i wykorzystywaniem. Mimo, że pojawia się dla nich coraz więcej ofert pracy, oni są aktywni w innych dziedzinach. Uważają, że swoje już zrobili i teraz na ich emerytury niech popracują młodzi.
Pracodawcy skarżą się na programy społeczne, choćby 500 plus, które rozleniwiły społeczeństwo bo dają pieniądze za darmo. Gorzej, że programy mające wpłynąć na dzietność efektu nie osiągnęły. Główny Urząd Statystyczny alarmuje, że populacja Polaków do 2050 roku zmniejszy się z ponad 38 milionów do 34! Do tego co 10 osoba z pozostałej wówczas ludności będzie miała 80 i więcej lat.
Stopa bezrobocia rejestrowanego wynosi obecnie 5,4 proc.-czyli w całym kraju mamy 907,1 tysiąca ludzi bez pracy. To o 95 tysięcy mniej niż rok wcześniej.  Rząd z dumą prezentuje te wskaźniki, ale pracodawcom jeżą się od nich resztki włosów na głowach. Rzadko bowiem mówi się o innych danych.
Dziś w Polsce na 1000 pracujących – przypada 862 ludzi biernych na rynku pracy. Wprawdzie mamy już prawie 1,5 miliona Ukraińców, a także Białorusinów czy Pakistańczyków, którzy dzielnie  wspomagają składkami nasz ZUS, ale czy ich miłość do Polski jest szczera i długotrwała to trudno powiedzieć. Wiadomo, że Niemcy płacą lepiej, a w Hiszpanii jest cieplej. Wiadomo, że wojna z Rosją się kiedyś skończy i Ukraińcy wrócą do domów. Wiadomo, że Łukaszenka wcześniej czy później odejdzie, a gospodarka na Białorusi znormalnieje. Perspektywy są zatem mocno średnie. Co zatem robić zapytacie, by w przyszłości dać krajowi szansę na rozwój? Do łóżek, Panie, Panowie! Ojczyzna wzywa! Nikt za nas tego nie załatwi!

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl