Partnerzy

Wyszukiwarka

Felietony
Opłaty na raty kiedy przyjadą antyterroryści

Przyznam się Wam! Popełniłem przestępstwo! Nie opłaciłem na czas raty podatku miejskiego. Zapomniałem. 264 złote. Dlatego przyszło do mnie poleconą pocztą zawiadomienie o zajęciu wierzytelności z rachunku bankowego. Coś mi tam zablokowali, w sumie 4 kartki regulaminu trzeba było przeczytać, żeby się dowiedzieć o co chodzi. Za zapomnienie muszę zapłacić w sumie 27 zł i […]

Redakcja
2019-09-21
5 minut czytania

Przyznam się Wam! Popełniłem przestępstwo!
Nie opłaciłem na czas raty podatku miejskiego. Zapomniałem. 264 złote.

Dlatego przyszło do mnie poleconą pocztą zawiadomienie o zajęciu wierzytelności z rachunku bankowego. Coś mi tam zablokowali, w sumie 4 kartki regulaminu trzeba było przeczytać, żeby się dowiedzieć o co chodzi. Za zapomnienie muszę zapłacić w sumie 27 zł i 40 groszy odsetek – więc nie zbiednieję za bardzo i nie pałam żądzą zemsty. Zastanawiam się tylko czy zamiast wypisywania iluś kwitów, drukowania, szukania moich kont bankowych, angażowania urzędników miejskich i bankowych nie łatwiej było po prostu ZADZWONIĆ albo WYSŁAĆ MAILA?! Od razu zapłaciłbym zaległość. A tak dalej nie wiem czy mam płacić, czy zrobi to bank i kiedy, bo na razie pieniędzy nie ściągnęli?! Choć od jakichś 30 lat wszystko płaciłem – to w tym momencie poczułem się jak przestępca oszukujący ukochany Gdańsk! Gdy łzy leciały mi jak grochy jeden ze znajomych miejskich urzędników pocieszył mnie, że tu nie ma złej woli. Po prostu jest automatyczne postępowanie, które tak właśnie działa. Nie ma kasy – jest jedno krótkie zawiadomienie, a potem wjazd na konto. Więc sam sobie jestem winny – trzeba było płacić przez bank. Ale dla mnie to jak dać żonie złotą kartę na wyprzedaże. Też można kontrolować, ale konto już puste. Polecenia zapłaty i zlecenia stałe powodują, że mam uczucie utraty panowania nad finansami. Ktoś tam coś skubie z mojego konta – a ja nie wiem co i ile. Na dodatek kwoty często są różne, więc potem zaczyna się zabawa w dosyłanie odsetek, zwroty, kompensacje itd.

Okazało się jednak, ze są na świecie rzeczy które nie śniły się filozofom. A właściwie urzędnikom. Mój kolega – księgowy z Wielkiej Brytanii – zapewnia, że u nich gdy solidny podatnik nie zapłaci w terminie procedury są inne. Urzędnik znad Tamizy  dzwoni do owego dłużnika znad Tamizy  i sprawdza z czego wynika opóźnienie. Po prostu! Może ktoś stracił pracę i nie ma na rachunki? Damy mu spłacić w ratach. Może prowadzi własną działalność i trafił do szpitala, więc nie zarabia? Przesuniemy mu spłatę. Skoro przez tyle lat był uczciwy i regularnie płacił to trzeba dać mu szansę zamiast wydziobywać wątrobę z innymi sępami?! Chodzi o to by obywatel czuł, że państwo czy samorząd jest z nim i dla niego w każdej sytuacji.

U nas wrzuca się takiego do jednego worka z wyłudzaczami i przestępcami. Straszy umieszczeniem w Krajowym Rejestrze Długów i zepchnięciem na margines konsumpcyjnej cywilizacji. Brakuje żeby wpadli antyterroryści w kominiarkach nad ranem. Oczywiście – długi należy oddawać, to zrozumiałe! Nikt nie chce spotkać na swojej drodze takiego gościa jak 62-letni mieszkaniec lubuskiego, któremu udało się zaciągnąć zobowiązania na 69 milionów 300 tysięcy z groszami. Podobnych, którzy za bardzo przywiązali się do cudzych (choć nie tak wielkich ) pieniędzy nie brakuje. Według ostatnich danych Big Info Monitora w Polsce 2,8 milionów rodaków nie radzi sobie z terminową spłatą zobowiązań. Wartość ich zadłużenia w 2018 roku przekroczyła 74 miliardy, bijąc wcześniejszy rekord o blisko 7 miliardów. Oznacza to, że statystycznie 9 osób na 100 nie oddaje pieniędzy. Za rachunki, raty, pożyczki, grzywny, kredyty, opłaty za jazdę bez biletu, koszty sądowe i inne. Statystyczny dłużnik to mężczyzna w wieku 35-44 lat mieszkający na zachodzie kraju. W tej kwestii błyskawicznie przeganiamy Europę! Ale jak mogło być inaczej skoro w szkołach nikt nie uczy domowej ekonomii, nie było przepisów ograniczających lichwę, w bankach naciągają klientów by wyrobić statystyki i dostać premie, a media nakręcają niepotrzebną konsumpcję. Konia z rzędem temu kto pamięta kiedy i ile musi w tym miesiącu zapłacić za wodę? Ile za prąd? Ile za telefon syna, zajęcia plastyczne córki i pokarm dla kanarka?

Co tam zresztą osoby prywatne! Przecież dług naszego kraju osiągnął rekordowe wymiary. Zadłużenie sektora finansów publicznych oficjalnie przekroczyło 1 071 044 299 989 zł, a odsetki wciąż galopują. Żeby spłacić taki dług, każdy obywatel musiałby wpłacić do budżetu około 29 tys. zł. Na tę chwilę! Miasta i wsie, żeby załapać się na pieniądze z Unii Europejskiej też zadłużały się po uszy. Jak już nie mogły się zadłużać to tworzyły spółki, manipulowały księgowością i dalej się zadłużały. Nawet moja Lechia nie spłacała transferowych rat za Jarosława Kubickiego, więc Zagłębie Lubin musiało skarżyć się do komisji licencyjnej. Wszędzie ktoś komuś zalega pieniądze. I nie jakieś marne 264 złote plus odsetki jak ja. Więc wszyscy jesteśmy dłużnikami! Trochę mnie to pocieszyło… przynajmniej do następnego upomnienia!

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl