Energetyka i ekologia to dwie strony jednego medalu.
Jak się czuje człowiek wielkiego biznesu – były wiceprezes zarządu Portu Gdańsk – w branży ochrony środowiska? Nie najgorzej, bo współczesna ekologia to coś w rodzaju inżynierii środowiska, nie tylko użalanie się nad każdym kwiatkiem, gąsienicą czy omułkiem. Jego zadaniem jest, by wspomnianym żyjątkom stworzyć jak najlepsze warunki bytowania, człowiekowi również. Z prezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki […]
Redakcja
2020-08-19
5 minut czytania
Jak się czuje człowiek wielkiego biznesu – były wiceprezes zarządu Portu Gdańsk – w branży ochrony środowiska? Nie najgorzej, bo współczesna ekologia to coś w rodzaju inżynierii środowiska, nie tylko użalanie się nad każdym kwiatkiem, gąsienicą czy omułkiem. Jego zadaniem jest, by wspomnianym żyjątkom stworzyć jak najlepsze warunki bytowania, człowiekowi również. Z prezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku, Marcinem Osowskim, rozmawia Anna Kłos.
Czuje się Pan bardziej rzecznikiem społecznych potrzeb środowiskowych czy kreatorem rzeczywistości?
Głównym celem naszej działalności jest z pewnością człowiek i komfort jego bytowania. Cel ten nie jest jednak do osiągnięcia, jeśli zapomni się, że człowiek to część środowiska i bez niego po prostu nie istnieje.
Wobec tego po drodze jest Panu z najnowszymi programami realizowanymi przez Fundusz, czyli Czyste Powietrze i Moja Woda?
Zdecydowanie. Bez tych elementów nie ma życia. Cieszę się, że akurat te dwa programy teraz funkcjonują i to w naborze ciągłym. W dodatku w nowej, odbiurokratyzowanej formie.
To znaczy?
Rząd, podobnie jak w programie 500+, postawił na zaufanie do społeczeństwa i uprościł wiele formalności, dzięki którym nasi klienci nie muszą tłumaczyć się z wielu rzeczy w procesie aplikowania do programów. Oczywiste, że znajdą się pojedyncze przypadki, które będą wykorzystywać te uproszczenia, ale przeważająca większość dodatkowe fundusze dobrze wykorzystuje. Podobnie jest i będzie z naszymi środowiskowymi programami.
Proszę dokładniej…
Niedawno rozpoczęty program Moja Woda cieszy się wielką popularnością. Jego celem jest ochrona zasobów wody poprzez zwiększenie retencji oraz wykorzystywanie zgromadzonej wody opadowej i roztopowej na terenie posesji przy budynkach jednorodzinnych. Chodzi o refundację zbiorników i instalacji zbierających wodę deszczową o pojemności minimum 2m3, Dofinansowanie udzielane będzie w formie dotacji, do 80% kosztów kwalifikowanych instalacji maksymalnie 5 000 zł na jedno przedsięwzięcie.
Jak Pan sądzi, dlaczego społeczeństwo tak szybko i chętnie „kupiło’ ten program?
Bo wpisuje się idealnie w jego potrzeby i tradycje. Od wieków na wsiach zbierano i wykorzystywano deszczówkę. Od zawsze istniały przydomowe ogródki, które przecież trzeba było podlewać i pielęgnować. Jeśli ktoś chce w tym pomóc, to czemu nie skorzystać?
A kto może skorzystać?
Osoby fizyczne będące właścicielami lub współwłaścicielami nieruchomości, na której znajduje się jednorodzinny budynek mieszkalny, z uwzględnieniem domów nowo budowanych z kompletnym systemem orynnowania dachu.
Czy społeczeństwo równie chętnie korzysta z innych programów proekologicznych?
Polska jest bardzo dobrym przykładem bezpośredniego zaangażowania ludzi w produkcję energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. W całym kraju dzięki promocji fotowoltaiki zainstalowana moc wzrosła w ciągu roku o 176%. Z łącznej zainstalowanej mocy fotowoltaicznej wynoszącej 2 GW prosumenci wytwarzają aż 1,2 GW. Jest to również efekt uruchomienia w 2019 r. programu „Mój Prąd” z budżetem 1 mld zł na wsparcie rozwoju farm słonecznych w Polsce.
Jak wynika z faktów i danych statystycznych, województwo pomorskie jest w sposób naturalny predestynowane do rozwoju ekologicznych form pozyskiwania energii?
Oczywiście. Posiadamy naturalne świetne warunki dla rozwoju energetyki wiatrowej, duże obszary rolne dostarczające masę odpadów zielonych, nawet elektrownie wodne na Raduni, a ponieważ zalesienie województwa wynosi ok. 36%, także motywację, aby te „zielone płuca” chronić.
Nie mamy także żadnej dużej elektrowni węglowej, co nie do końca jest zaletą, ponieważ musimy większość energii elektrycznej importować…
Ale przyszłościowo możemy stać się energetycznie samowystarczalni. Eksperci są zdania, że wodór jest ropą przyszłości – pierwiastek ten będzie miał szerokie zastosowanie w transporcie drogowym i kolejowym, być może w dalszej kolejności także w lotniczym, przemyśle oraz w energetyce jako sposób na magazynowanie energii. W ten sposób zostanie zneutralizowana główna wada naszych odnawialnych zasobów energii, czyli tego, że wiatraki dają prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr, a panele słoneczne wtedy, kiedy świeci słońce. Dodatkowo, jako że efektem spalania wodoru jest woda, pasuje on zatem do założeń polityki klimatycznej Unii Europejskiej.
Czy na naszym terenie będzie można produkować wodór?
W Gdańsku największym producentem jest Grupa Lotos. Wodór może być również produkowany przez panele fotowoltaiczne, zatem w niedalekiej przyszłości niemal na każdej posesji będzie znajdował się niewielki elektrolizer do produkcji wodoru, dzięki temu jego „tankowanie” będzie jeszcze powszechniejsze niż oleju napędowego. Takie technologie już istnieją i co ważne powstały na Pomorzu.
Czy perspektywy te należy rozpatrywać w kategorii bliżej nieokreślonej przyszłości?
Raczej bliskiej. Już tworzy się w Ministerstwie Klimatu założenia do strategii wodorowej Polski do roku 2030. Jesienią trafią one do konsultacji społecznych.