O mocnych i słabych stronach Chojnic, pozycji miasta w województwie, najważniejszych inwestycjach i perspektywach dalszego rozwoju rozmawiamy z Arseniuszem Finsterem, burmistrzem miasta. Jak ocenia Pan rozwój Chojnic na tle innych podobnych miast Pomorza? – Dokonuję tej oceny z perspektywy 22 lat mojej pracy i służby dla Chojnic. Zawsze porównywałem Chojnice do innych pomorskich miast, jak Kwidzyn, Wejherowo czy trochę bardziej oddalony Szczecinek. […]
Redakcja
2020-08-22
9 minut czytania
O mocnych i słabych stronach Chojnic, pozycji miasta w województwie, najważniejszych inwestycjach i perspektywach dalszego rozwoju rozmawiamy z Arseniuszem Finsterem, burmistrzem miasta.
Jak ocenia Pan rozwój Chojnic na tle innych podobnych miast Pomorza?
– Dokonuję tej oceny z perspektywy 22 lat mojej pracy i służby dla Chojnic. Zawsze porównywałem Chojnice do innych pomorskich miast, jak Kwidzyn, Wejherowo czy trochę bardziej oddalony Szczecinek. W okresie 22 lat udało nam się dogonić te miasta, przede wszystkim dzięki pozyskanym środkom unijnym. Chojnice w tej perspektywie unijnej, w której jesteśmy obecnie, pozyskały aż 209 mln zł! Te środki finansowe wsparły wiele miejskich inwestycji, które udało nam się zrealizować. Przez ponad 20 lat zrealizowaliśmy wiele inwestycji, które całkowicie odmieniły Chojnice. Zarówno komunikacyjnie, jak i wizerunkowo. Świadczy o tym m.in. szereg nagród, które otrzymaliśmy. Jak choćby nagroda Polskiego Związku Urbanistów, przyznana nam w 2006 roku, za najlepiej zrewitalizowaną przestrzeń publiczną w Polsce (chodzi o Stary Rynek). Mamy kilka nagród „Modernizacja Roku”. Dużym sukcesem jest budowa pierwszej w województwie (po Trójmieście) południowej obwodnicy miasta oraz park wodny (Sopot był następny). I takich zdarzeń, które pchnęły Chojnice w stronę „dobrego rozwoju” – nie tylko wizerunkowego, ale też takiego, który poprawia jakość życia naszych mieszkańców – było znacznie więcej.
Jakie są mocne i słabe strony Chojnic?
– Nasza specyfika polega na tym, że jesteśmy oddaleni od dużych miast. Leżymy – można powiedzieć – na peryferiach województwa i dlatego to my sami musimy stworzyć odpowiednie warunki do życia w tym mieście. I jest to jednocześnie nasza słaba, jak i mocna strona. W pierścieniu 30 km mamy miasta mniejsze od Chojnic i dla nich jesteśmy takim lokalnym centrum usług, handlu i kultury. Mieszkańcom tych mniejszych miast zawsze jest bliżej do Chojnic, niż np. do Trójmiasta. A zatem z jednej strony mamy problem, że jesteśmy w strefie peryferyjnej, z drugiej tę nasza peryferyjność możemy i musimy wykorzystywać w rozwoju lokalnym. I przez te lata zbudowaliśmy pewne sfery życia społecznego, które przyciągają do Chojnic. Kolejna mocna strona miasta to jego otoczenie. Mamy wiele pięknych miejsc, jak: park narodowy, Bory Tucholskie, Jezioro Charzykowskie, itd. Oferujemy też świetne warunki do uprawiania żeglarstwa, wybudowaliśmy port jachtowy, mamy jeden z najstarszych klubów żeglarskich w kraju. Ponadto mamy ścieżki rowerowe, wypożyczalnie sprzętu sportowego, rozbudowaną infrastrukturę turystyczną. Bardzo ważne jest to, że wokół nas jest silna gmina Chojnice, która liczy obecnie niemal 20 tys. mieszkańców. A zatem razem chojniczan jest aż 60 tys. To duża siła która powoduje, że rozwój jest samodzielny (oczywiście przy wsparciu środków unijnych, regionalnych i rządowych). Dzięki temu ilość inwestycji realizowanych w mieście jest bardzo duża. Jako przykład mogę podać nasz budżet, który wynosi 240 mln zł. I z tego aż 80 mln zł jest przeznaczone właśnie na inwestycje!
Jeśli gmina Chojnice jest dla was tak ważna, to czy współpraca z samorządem gminnym układa się dobrze?
– Wójt gminy pełni to stanowisko już od ponad 30 lat, a to oznacza, że mam partnera jeszcze bardziej doświadczonego od siebie. Współdziałamy w wielu obszarach i wielu aspektach, począwszy do budowy zakładu gospodarki odpadami Nowy Dwór, poprzez budowę oczyszczalni ścieków w Chojnicach, aż po strefę ekonomiczną, która dobrze funkcjonuje. I ta współpraca jest dla mnie bardzo ważna i bardzo istotna. Uważam, że taka gmina przyległa do miasta nie musi „wysysać wszystkich soków” z miasta – ja szukam raczej synergii. Niektórzy uważają, że takie gminy wokół miast powinny być zlikwidowane i wchłonięte przez miasta. Ja się z tym nie zgadzam i uważam, że to niewykonalne. Jesteśmy więc niejako „skazani” na współpracę i ja tę współpracę oceniam bardzo dobrze. I to w każdej dziedzinie, sportu, kultury, ale przede wszystkim w sferze inwestycyjnej.
Jak ocenia Pan współpracę z województwem pomorskim (zarówno z marszałkiem, jak i z wojewodą)?
– Gdy wracaliśmy do województwa pomorskiego to zdania wielu osób były podzielone: czy przyłączyć się do Gdańska, czy pozostać przy Bydgoszczy. Ja byłem wówczas zdania, żeby był to kierunek na Gdańsk: przyłączając się do Pomorza stalibyśmy się południowym biegunem rozwoju tego województwa. A w województwie bydgoskim zawsze był konflikt pomiędzy Bydgoszczą a Toruniem, na czym cierpiały inne miasta. Czas pokazał, że stanie się częścią Pomorza było dobrą decyzją. Marszałek Zarębski dał mi skrzydła, marszałek Kozłowski nauczył mnie latać, a marszałek Struk pozwala mi latać jeszcze wyżej. A zatem współpracę z samorządem województwa oceniam celująco. M.in. dzięki decyzjom marszałka i sejmiku dziś Chojnice są podziwiane za to, że w ciągu dwóch dekad potrafiły się tak diametralnie zmienić. Jeśli natomiast chodzi o wojewodę to wiadomo, że zmienia się on tak, jak zmienia się układ sił politycznych. Ale muszę powiedzieć, że współpracę z wojewodą Dariuszem Drelichem także oceniam bardzo dobrze. Jesteśmy na różnych biegunach politycznych, ale współpracujemy i wojewoda w wielu sprawach pomaga naszemu miastu. Nie ma żadnego problemu, jeśli chodzi o komunikację z wojewodą, a w warstwie merytorycznej też potrafimy dojść do porozumienia.
Jakie branże przemysłowo-usługowe dominują w Chojnicach?
– Są to branże: przetwórcza (jako przykład warto podać dwie duże firmy, jedna zajmująca się przetwórstwem ryb, druga to zakłady mięsne), meblowa, metalowo-konstrukcyjna i budowlana. Ponadto mamy na swoim terenie firmy z branży „okołohotelowej” (produkujące np. meble hotelowe, materace, itp.). Tych firm jest naprawdę sporo i problemów z bezrobociem w naszym mieście nie ma. A przypomnę, że kiedyś bezrobocie sięgało nawet 18 proc.!
Jakie kluczowe inwestycje są obecnie realizowane?
– Właśnie realizujemy największy w województwie program poprawy bilansu wód opadowych i roztopowych. To ogromne zadanie o wartości ok. 90 mln zł. Budujemy zbiorniki retencyjne (aby nie zrzucać wody deszczowej do Jeziora Charzykowskiego) oraz kanalizację deszczową. Będziemy retencjonować 90 tys. metrów sześć. wód deszczowych w mieście! Druga ważna inwestycja to węzeł integracyjny, który ma poprawić komunikację z Trójmiastem. W jednym, miejscu powstaje dworzec autobusowy, dworzec kolejowy, program „miejski rower”, taksówki oraz inne środki komunikacji. Cały ten system z przejściem podziemnym łączymy z układem ścieżek rowerowych w mieście. Trzecia bardzo duża inwestycja to rewitalizacja dzielnicy dworcowej i przemysłowej. Odrestaurowujemy tu 27 zabytkowych kamienic, budujemy świetlicę socjoterapeutyczną, odnawiamy wzgórze ewangelickie i budujemy kilka lokalnych dróg. Oprócz tego wciąż inwestujemy w drogi osiedlowe i budujemy specjalną drogę łączącą miasto ze szpitalem.
Komunikacja pomiędzy dużymi ośrodkami miejskimi to jeden z najważniejszych aspektów, jeśli chodzi o rozwój regionu i rynek pracy. Jak zatem ocenia Pan skomunikowanie Chojnic z Trójmiastem?
– Rynek pracy Metropolii Trójmiejskiej jest niedostępny dla chojniczan, którzy nie chcą się stąd wyprowadzać. Jest tak głównie dlatego, że pociągiem do Trójmiasta jedzie się aż 2,5 do 3 godzin! Jeżeli sytuacja zmieni się na tyle, że dojazd z Chojnic do Trójmiasta będzie zajmował niewiele ponad godzinę, to jestem przekonany, że te rynki dla nas się otworzą. Kiedy to nastąpi? Zaczęliśmy od budowy węzła integracyjnego, następnym krokiem będą sprawy związane z torowiskami i związanymi z tym kwestiami przepustowości i prędkości. Ale na to nie mamy już wpływu. Dziś niestety wciąż do Trójmiasta bardziej opłaca się dojechać samochodem, nawet przeciskając się w korkach przez Starogard Gdański czy Kościerzynę.
Jakie widzi Pan zagrożenia dla samorządu w Polsce?
– Chciałbym, aby rząd zwiększał udział samorządów w dochodach skarbu państwa. Mam tu na myśli głównie wpływy z podatku CIT i PIT. Co prawda jest rządowa tarcza dla samorządów, my dostaliśmy ok. 9,7 mln zł. Ale to premia za wysokie inwestowanie, a patrząc miesiąc po miesiącu my nie realizujemy założonego PIT-u. To oznacza, że mamy niższe dochody w budżecie miasta. Aby się rozwijać, musimy mieć więcej pieniędzy, niż tylko dochody własne, które są na stałym poziomie. W naszym budżecie dochody z PIT-u wynoszą aż 35 mln zł. Jeśli zmniejszą się one o 10 mln zł, to tarczę wchłoniemy w ten sposób, że zniweluje spadek, ale nie spowoduje rozwoju. Podobnie wygląda sprawa z oświatą – kilkanaście lat temu środki z subwencji oświatowej starczały na pensje nauczycieli, a my z naszego budżetu finansowaliśmy rozwój bazy oświatowej i utrzymywaliśmy obiekty. Teraz do wynagrodzeń dla nauczycieli musimy dopłacać ogromne kwoty. A subw2encja oświatowa powinna być na takim poziomie, aby wystarczyła na inne cele i żebyśmy my nie musieli zabierać z innych sfer życia tych pieniędzy.
W jakim kierunku zatem uformowałby Pan ustrój samorządów? Co powinno się zmienić?
– Pieniądze, które są w budżecie państwa, powinny być dzielone mniej centralnie, a bardziej lokalnie.
Na koniec naszej rozmowy proszę powiedzieć, jak Chojnice radzą sobie z pandemią koronawirusa?
– Mieliśmy do tej pory pięć przypadków zachorowań i mamy pięciu ozdrowieńców. Na razie nie mamy żadnych przypadków turystycznych. I mam nadzieję, że tak będzie do końca. My – jako samorząd miejski – rozdawaliśmy maseczki, środki dezynfekcyjne, umarzaliśmy podatki przedsiębiorcom i osobom fizycznym. I na razie się otrząsnęliśmy: wszystkie firmy pracują, sytuację trzymamy w ryzach i mam nadzieję, że uda nam się to kontrolować do końca pandemii. I tak, jak wiele innych osób z całego świata czekam na szczepionkę, bo chyba to jedyny sposób, aby ostatecznie sobie poradzić z tym wirusem.