Partnerzy

Wyszukiwarka

Biznes
CRIST – od pasji do potentata rynkowego

Stocznia CRIST to największy sukces w powojennej historii prywatnego przemysłu okrętowego w Europie. Najlepsi z najlepszych Historia stoczni CRIST zaczyna się mniej więcej w latach 70. ub. wieku na terenach produkcyjnych Stoczni Północnej im. Bohaterów Westerplatte. Miejsce jest o tyle istotne, że Stocznia Północna wyróżniała się wówczas na tle trójmiejskich zakładów. Jej wyjątkowość polegała na stosunkowo niewielkim obszarze (co determinowało […]

Redakcja
2021-01-10
12 minut czytania

Stocznia CRIST to największy sukces w powojennej historii prywatnego przemysłu okrętowego w Europie.

Najlepsi z najlepszych
Historia stoczni CRIST zaczyna się mniej więcej w latach 70. ub. wieku na terenach produkcyjnych Stoczni Północnej im. Bohaterów Westerplatte. Miejsce jest o tyle istotne, że Stocznia Północna wyróżniała się wówczas na tle trójmiejskich zakładów. Jej wyjątkowość polegała na stosunkowo niewielkim obszarze (co determinowało wielkość firmy i liczebność załogi). Nie będzie wielką przesadą powiedzieć, że wszyscy pracownicy się tu znali, co w znacznym stopniu eliminowało anonimowość i miało wpływ na kształtowanie postaw odpowiedzialności. Drugim wyróżnikiem był unikalny charakter produkcji, na który składały się okręty bojowe (ścigacze torpedowe, okręty desantowe), pomocnicze okręty wojenne (hydrografy, jednostki zwiadu elektronicznego) oraz statki rybackie (bazy przetwórnie, sejnery tuńczykowe). Była to szczególnie wymagająca kombinacja: dużej komplikacji technicznej budowanych jednostek, wysokiej jakości wymaganej przez wojskowego odbiorcę oraz krótkich i dotrzymywanych terminów produkcji dla odbiorców cywilnych. Kompilacja tych wszystkich wymogów stanowiła zatem taki swoisty tygiel, w którym kształtowały się fachowość oraz etos pracy. Trzecim wyróżnikiem były warunki zatrudnienia oferowane przez stocznię, znacząco bardziej atrakcyjne w porównaniu z jej cywilnym sąsiedztwem – od zwolnienia z obowiązkowej wówczas służby wojskowej poczynając, poprzez większą pulę mieszkań służbowych, a kończąc na najwyższych w Trójmieście tzw. „stypendiach fundowanych” dla studentów ostatnich lat. Dawało to Północnej przewagę w przyciąganiu i utrzymaniu talentów.
W połowie lat siedemdziesiątych pojawiła się grupa „młodych wilków”, ściągniętych do stoczni lub awansowanych na kierownicze stanowiska. I to właśnie z tej grupy wywodziła się czwórka założycieli stoczni CRIST. Ci czterej ludzie ekipę do swojej firmy rekrutowali spośród wypróbowanych współpracowników z Północnej.

Ich czterech pod jednym szyldem
Krzysztof Kulczycki, Ireneusz Ćwirko, Andrzej Szwarc i Józef Tymuła – to dzięki tym czterem mężczyznom powstała stocznia CRIST.
Czwórka pomysłodawców wywodziła się z branży okrętowej, dysponowała odpowiednią wiedzą fachową, wieloletnią praktyką i kontaktami. Wszyscy mieli za sobą lata wspólnej pracy w Stoczni Północnej, a Andrzej Szwarc pracował w niej nadal jako szef wydziałów kadłubowych. Ważne było doświadczenie zdobyte w prywatnych przedsiębiorstwach branży: Kulczyckiego w zagranicznych stoczniach, Ćwirko w PPU „Rambit” i Tymuły w PZ „Durainsul”. Wszystko to stanowiło masę krytyczną, której efektem była decyzja o założeniu własnej firmy. I to był moment, kiedy przeradzający się w decyzję pomysł przybrał tak wyrazisty kształt, że wymagał swojej nazwy. Nazwa utworzona została z pierwszych liter imion lub nazwisk jej twórców: Krzysztofa Kulczyckiego, Ireneusza Ćwirko, Andrzeja Szwarca i Józefa Tymuły – a żeby nazwa brzmiała bardziej „światowo”, K zostało zamienione na C. Tak powstała nazwa CRIST.
Umowę spółki podpisało w dniu 9 października 1990 roku tylko trzech spośród pomysłodawców. Kapitał zakładowy wynosił równowartość nominalną dzisiejszego… tysiąca złotych! 50% udziałów objął Krzysztof Kulczycki, a pozostali wspólnicy po 25%. Jedynie Andrzej Szwarc, który został dyrektorem produkcji Stoczni Północnej, nie wszedł do spółki, ponieważ posiadanie udziałów w firmie będącej dostawcą usług dla stoczni powodowało oczywisty konflikt interesów.

Małymi krokami do wielkości
Powstała firma, która w przeciągu jednego pokolenia stała się największym sukcesem w historii prywatnego przemysłu okrętowego w Europie. Pierwszym klientem została Stocznia Północna, dla której firma CRIST rozpoczęła prace przy prefabrykacji rurociągów wentylacyjnych na Wydziale W-3. Później dość szybko zaaklimatyzowała się na wydziałach kadłubowych.
Po kilku miesiącach przy zamówieniach dla Stoczni Północnej pracowało już około 25 spawaczy, a w lipcu 1991 roku do grona klientów CRIST dołączyła Gdańska Stocznia Remontowa. Działały tam już na podobnych zasadach duże, zatrudniające po 200 osób firmy, przy których CRIST był drobnym, początkującym graczem.
Na początku 1992 roku Józef Tymuła, który objął funkcję dyrektora technicznego Stoczni Północnej, wycofał się ze spółki z powodu konfliktu interesów. Jego udziały odkupił Ireneusz Ćwirko, który tym samym zwiększył swój stan posiadania do 50% udziałów i tak ukonstytuował się tandem wspólników: Krzysztof Kulczycki i Ireneusz Ćwirko. To oni w ciągu następnych 20 lat poprowadzili CRIST do spektakularnego sukcesu.

Przełomowy kontrakt
Stocznia stopniowo zdobywała kolejne zlecenia, kolejnych klientów i rozwijała swoją działalność. Rozpoczęła m.in. współpracę ze stoczniami w zakresie montażu kadłubów. Pierwszym większym zleceniem była budowa pokładówki na pierwszym oddanym przez Gdańską Stocznię Remontową „pod klucz” statku, drobnicowcu Sheksna.
Od tego czasu firma skupiła się przede wszystkim na budowie kadłubów, a w znacznie mniejszym stopniu na pracach remontowych. To pozwoliło otworzyć się na większych „graczy” na rynku i sięgnąć po coraz bardziej wymagające i jednocześnie bardziej dochodowe zlecenia. Przełom nastąpił w 1995 roku, gdy podpisano kontrakt na budowę sześciu kompletnych kadłubów pchaczy dla holenderskiego koncernu Damen. Była to pierwsza umowa na dostawę gotowych kadłubów zawarta bezpośrednio z zagranicznym odbiorcą, i to odbiorcą wielkiego kalibru.

Konsekwentnie do przodu
Ireneusz Ćwirko i Krzysztof Kulczycki z żelazną konsekwencją powiększali możliwości wytwórcze swojego przedsiębiorstwa. Strategia ta była połączona z ciągłym podnoszeniem efektywności procesu produkcyjnego oraz delegowaniem odpowiedzialności za wyniki finansowe poszczególnych projektów na szczebel operacyjny. Powodowało to, że każdy czuł się gospodarzem swojego odcinka prac, odpowiedzialnym osobiście za rezultat. Umożliwiło to redukcję do minimum przestojów i odpadów materiałowych, a tym samym osiąganie wysokich marż, które generowały zasoby na kolejne inwestycje. I tak firma rosła jak na drożdżach, co było możliwe przy polityce reinwestowania praktycznie całego zysku. A to, że właściciele inwestują w firmę, a nie w osobistą konsumpcję, było widoczne dla wszystkich pracowników i kontrahentów. Ci ostatni wspominają starą sierrę prezesa Ćwirko, którą jeździł, negocjując zamówienia i nadzorując produkcję. Danuta Banaszkiewicz, przyjęta wówczas do pracy na stanowisko głównej księgowej IRKO, wspomina do dziś swoje zdziwienie na widok podrdzewiałego peugeota prezesa Kulczyckiego. Takie podejście do zarabianych pieniędzy mocno kontrastowało z postępowaniem wielu właścicieli innych przedsiębiorstw i powodowało, że pracownicy firmy utożsamiali się z wartościami i celami wyznaczonymi przez obu partnerów. Doceniali i szanowali taką postawę szefów, tym bardziej, że wynagrodzenia w spółce CRIST zawsze były wysokie jak na standardy rynku pracy.
I tak firma wkroczyła w rok 2000, mając moce przerobowe w pełni obłożone kontraktami ze swoimi dotychczasowymi klientami.

Kryzys i ryzykowna decyzja
W 2000 roku nastąpiło załamanie na rynku nowego tonażu, co przyniosło drastyczny spadek nowych zamówień do realizacji w następnym. Wdrożono zatem strategię elastycznego reagowania na zmienny popyt, co umożliwiło pozyskanie nowych klientów spoza branży statków rybackich. Hamowanie na rynku trwało, kryzys zaczęli odczuwać duzi kontrahenci stoczni CRIST, a to spowodowało opóźnienia w realizacji płatności. W tej sytuacji właściciele podjęli ryzykowną decyzję o rezygnacji z przyjmowania zamówień od krajowych klientów i przeorientowania produkcji na eksport.
Reasumując: w trzynastym roku działania duża już firma, jaką był CRIST, dokonała praktycznie całkowitego przeorientowania na rynek eksportowy. Było to majstersztykiem nie tylko sprzedażowym i technologicznym, ale również finansowym – rynki zachodnie wymagały znacznie wyższych, niż uznane w polskim obiegu gospodarczym, standardów gwarancji finansowych.

Kolejne lata rozwoju
Stocznia z roku na rok otwierała kolejne zakłady i zwiększała możliwości produkcyjne. Efakt tych działań było widać już w 2005 roku, w którym to CRIST osiągnął przychody w wysokości 235 milionów złotych – dwukrotnie więcej niż w roku poprzednim. Firma po raz szósty z rzędu zdobyła laur Gazela Biznesu, odzwierciedlający dobrą reputację oraz wiarygodność przedsiębiorstw, które dzięki niezwykle dynamicznemu rozwojowi doskonale dają sobie radę nawet wśród znacznie większych konkurentów. Aby otrzymać tytuł, firma musiała przez trzy lata z rzędu zwiększać obroty i osiągać zysk.
Wyniki uzyskane przez przedsiębiorstwo świadczyło o słuszności przyjętej przez właścicieli strategii intensywnego rozwoju.

Czas na offshore
Co prawda w 2006 roku dopisali tradycyjni odbiorcy statków rybackich, ale to, że stoczni nie brakowało zleceń, nie powstrzymało firmy od dynamicznego rozwoju w innych segmentach. Stopniowo w produkcyjnym portfolio przeważać zaczęły kadłuby o dużym stopniu wyposażenia dla coraz bardziej skomplikowanych statków offshorowych. Jednocześnie właściciele kontynuowali strategię rozwoju mocy produkcyjnych.
W 2010 firma przeniosła się do Gdyni i zlikwidowała dotychczas wyodrębnione terytorialnie, organizacyjnie i majątkowo zakłady. Oznaczało to przenegocjowanie radykalnego skrócenia okresu najmu oraz negocjacje wyceny środków inwestycyjnych, trwale zainstalowanych na dzierżawionych terenach. Jednocześnie przejmowany był i zabezpieczany majątek Stoczni Gdynia, a w niektórych sytuacjach wręcz ratowany przed zniszczeniem, powstałym na skutek braku koordynacji działań przy zamykaniu zakładu.
6 sierpnia 2010 roku firma została przekształcona w spółkę akcyjną o nazwie CRIST Spółka Akcyjna – w skrócie CRIST S.A. Spółka zakupiła suchy dok i tereny stoczniowe – „serce Stoczni Gdynia”. Ta transakcja postawiła stocznię w świetle reflektorów opinii publicznej. Zaliczana wcześniej do małych i pozostająca w cieniu wielkich, upadających zakładów, firma niemalże z dnia na dzień stała się wizytówką polskiego przemysłu okrętowego.

Wielka stocznia
Zakupione tereny stoczniowe obejmowały powierzchnię ponad 285 tys. m2, z czego ponad 80 tys. m2 zajmowały hale produkcyjne wyposażone w 61 suwnic i żurawi. Łączna długość nabrzeży wynosiła prawie 300 metrów. Najważniejszym elementem infrastruktury był suchy dok, o długości 380 metrów, obsługiwany przez suwnicę bramową o udźwigu 1000 ton, oraz cztery żurawie Kone o udźwigu 150 ton każdy.
Przed właścicielami stanęło nowe, odmienne od dotychczasowego wyzwanie. Żonglerkę logistyczną pomiędzy poszczególnymi zakładami zastąpiło zadanie utrzymania i rozwoju wielkiej infrastruktury oraz najważniejsze – pozyskanie zamówień dla jej pełnego wykorzystania.
Dlaczego porwali się na to przedsięwzięcie? Przecież w 2009 roku dysponowali kapitałem zapasowym w wysokości 40 milionów złotych, który mogli wycofać i przeznaczyć na wygodne życie, gdzieś na świecie. Przyznają, że zastanawiali się wówczas nad tym. Ale ogłoszenie o sprzedaży Stoczni Gdynia spowodowało, że pasja tworzenia, która ich motywowała przez ostatnie 20 lat, zwyciężyła.
Przebudowana została cała struktura zarządcza CRIST S.A. Utworzona została Rada Nadzorcza, w skład której weszli wieloletni pracownicy. Przez kolejne lata firma przeprowadziła szereg inwestycji w remont i unowocześnienie całej infrastruktury stoczni w sposób umożliwiający ich optymalne wykorzystanie.

Przeprowadzka biur zarządu
W kwietniu 2013 roku całość biur Zarządu przeniesiono z Gdańska do zrewitalizowanego biurowca zwanego „Akwarium”, przy ul. Czechosłowackiej w Gdyni. CRIST zajmuje dwa piętra w budynku, ale w dłuższej perspektywie planuje przeniesienie ich na teren stoczni, co ułatwi komunikację z produkcją. W lutym 2014 roku siedziba CRIST S.A. została formalnie przeniesiona pod ten adres, a tym samym stocznia stała się w pełni gdyńską.

Nowe technologie, nowe rynki
Profil produkcji wciąż się zmiania w zależności od potrzeb rynku. W 2018 roku był krańcowo odmienny od tego sprzed czterech lat, ze względu na istotną pozycję w portfolio zamówień, jaką stanowiły statki proekologiczne: obsługi ruchu pasażerskiego o zerowej lub zredukowanej emisji spalin czy obsługi sektora energetyki wiatrowej. Jako przykład można podać budowę hybrydowego promu pasażersko—samochodowego, przeznaczonego dla islandzkiego zarządu dróg publicznych. Już w jej trakcie armator zdecydował się na zastosowanie całkowicie elektrycznego systemu napędowego, co skutkowało zmianami i rozszerzeniem zakresu ostatecznie zainstalowanego na statku wyposażenia. Tym samym prom został drugim zbudowanym przez CRIST, a trzecim na świecie statkiem napędzanym z baterii akumulatorów. W dodatku projekt statku został wykonany w Polsce, tym samym dodając kolejną unikalną światową specjalizację do portfolio stoczni i całego polskiego przemysłu okrętowego.
Rosnąca produkcja stoczni oraz budowa coraz bardziej skomplikowanych technicznie i technologicznie jednostek doprowadziły do sytuacji, w której zaczęto odczuwać niedobory powierzchni produkcyjnej. Po 10 latach zaczęło być ciasno „na nowym”. Rozwiązaniem okazała się możliwość dzierżawy terenów dawnej Stoczni Gdańskiej.
Jubileuszowy rok swojej historii (2020) CRIST rozpoczął z pełnym portfelem zamówień na najbliższe pięciolecie. Zakontraktowana kwota na lata 2020 – 23 wynosi prawie pół miliarda euro.

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl