Jeśli chcesz iść szybko, idź sam. Jeśli chcesz dojść daleko, idźcie razem
Zmiany w gospodarce mają znaczący wpływ na to, jak wyglądają globalna logistyka i transport. Według wszystkich danych obecny wolumen ładunkowy stale rośnie, jednak nie jest to wyłącznie wynik pandemicznego otoczenia. Na kondycję branży nakładają się również braki kadrowe oraz wyraźne dysproporcje na rynku stawek frachtowych w stosunku do kosztów łańcucha logistycznego, które w konsekwencji powodują nie lada kłopoty, gdy […]
Redakcja
2021-10-21
12 minut czytania
Zmiany w gospodarce mają znaczący wpływ na to, jak wyglądają globalna logistyka i transport. Według wszystkich danych obecny wolumen ładunkowy stale rośnie, jednak nie jest to wyłącznie wynik pandemicznego otoczenia. Na kondycję branży nakładają się również braki kadrowe oraz wyraźne dysproporcje na rynku stawek frachtowych w stosunku do kosztów łańcucha logistycznego, które w konsekwencji powodują nie lada kłopoty, gdy towary nie docierają na czas. Czy nowa rzeczywistość docelowo nie pogrąży całego sektora? Nie, o ile ten wyrazi gotowość do zmiany są przekonani Piotr Ostromęcki i Łukasz Perkowski założyciele spółki BFI.
Gdy część przedsiębiorców w pandemii załamywała ręce, branża transportu i spedycji stanęła przed wielką szansą. Udało się Wam z niej skorzystać?
Piotr Ostromęcki: Z perspektywy czasu takie założenie jest możliwe, jednak w przypadku naszej firmy nowe realia spowodowały mobilizacje do zmiany modelu funkcjonowania, widocznego na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim musieliśmy rozszerzyć światopogląd biznesowy kierunkując go na potrzeby klientów, które ewoluowały wymuszając na świadczących usługi transportowe natychmiastowe dopasowanie oferty do nowych oczekiwań. Równolegle dokonaliśmy przeformatowania niektórych koncepcji, szczególnie dotyczących pracy zespołów w obszarach komunikacji i współpracy między stanowiskami. Czas na reorganizację był krótki, a dodatkowym utrudnieniem potrzeba wyniesienia organizacji na wyższy poziom umożliwiający realizację zleceń bez utraty efektywności, jednocześnie dbając, aby wdrożenia nie stały się słabym ogniwem prowadzonej działalności. Z pewnością dzięki pandemii przyspieszyliśmy tempo rozwoju spółki w zakresie organizacji pracy własnej, co bezpośrednio przełożyło się na produktywność w kontaktach z klientami.
Brzmi prawie, jak złoty środek
Piotr Ostromęcki: Złotym środkiem jest umiejętność wsłuchiwania się w potrzeby klientów, jak również poszukiwanie i wdrażanie rozwiązań, które są odpowiedzią na ich oczekiwania. Dziś działamy w nowym obszarze biznesowym, więc mówiąc o szansie dla branży darowanej przez pandemię ja raczej nie określiłbym jej jako danej wprost. Otworzyły się drzwi, ale aby przez nie wejść należało wykonać przemyślaną pracę.
Na ile konieczność zmiany wpłynęła na transformację założeń BFI?
Łukasz Perkowski: Zmiana w spedycji jest czymś całkowicie stałym i oczywistym. Podlegamy jej w każdym roku, miesiącu, a czasami nawet w dniu naszej pracy. Globalnie pandemia wywołała potrzebę transformacji, jak chociażby ekspansywności w obszarze komunikacji i relacji z klientami, z którymi nie mogliśmy się spotykać. Jednak to, co się wydarzyło nie miało wpływu na misję i wizję BFI. My od początku trzymamy się założeń, wyznaczyliśmy drogę, która jest skuteczna – modyfikujemy ją na bieżąco, ale nie decydujemy się na radykalną zmianę koncepcji, bo w ślad za tym tracilibyśmy wiarygodność. Specyfika spółki opiera się na jednolitych wartościach – jesteśmy rodzinną firmą, w której najważniejsi są ludzie, więc wszelkie działania biznesowe prowadzimy w zgodzie z ideą, która przyświecała nam 10 lat temu, gdy wchodziliśmy na rynek. Jesteśmy po ty, by dowozić rezultaty dla klientów, znajdować dla nich i dla naszych współpracowników optymalne rozwiązania spedycyjne i transportowe. Nadrzędnym zadaniem niezależnie od czasów jest utrzymanie wysokiego poziomu świadczonych usług i pewnie to powoduje, że nie mamy poczucia rewolucji. Pewnie nie zaskoczę stwierdzeniem, że zmiana, jakakolwiek by nie była jest nieodłącznym towarzyszem życia prywatnego i zawodowego.
fot. Karol Makurat | #tarakum_photography | www.tarakum.pl
Skoro nie doszło do rewolucji, to czym i na jaką skalę zakończyła się transportowa ewolucja?
Piotr Ostromęcki: Niezmiennie gotowością na nowe perspektywy i ciekawością, co przyniesie przyszłość. Od lat konsekwentnie dążymy do jednego celu, aby w sposób relacyjny i profesjonalny obsługiwać naszych klientów, stanowiąc dla nich partnera pierwszego wyboru w transporcie. Jak wiadomo w dziedzinie mocno konkurencyjnej, dlatego zależy nam, aby współpracować z kontrahentami przez wiele lat. Nam się to udaje – ci którzy z nami kooperują widzą w jaki sposób pracujemy, jak te działania optymalizujemy i że ich biznes nie odczuł skutków pandemii dlatego, że nasza usługa nie przemieściła się w nieakceptowalny obszar, tylko odwrotnie. Poprawiliśmy komunikację, a w ślad za nią łatwiej realizowaliśmy ich potrzeby. Nasz sposób myślenia się nie zmienił, rozumiemy, że zadaniem jest tak dowozić, aby komplementarna usługa transportu, którą świadczymy powodowała rozwój biznesu partnerów. Pomagają nam brak egoizmu i ześrodkowania na obserwacji własnych zysków, oraz utrzymanie kursu na kolejne rozwiązania korzystne dla klientów. Zamysłem jest dojście do poziomu współpracy, gdzie żaden z naszych partnerów nie musi myśleć o szukaniu lepszych metod, bo wie, że BFI spełni ich oczekiwania i zrobi wszystko, by ich transporty dojechały o czasie i na miejsce.
Zdaniem analityków branża transportowa jest na fali. Jak długo utrzyma się ta tendencja?
Łukasz Perkowski: Zmiany gospodarcze mają znaczący wpływ na to, jak wyglądają globalna logistyka i transport. Według wszystkich danych obecny wolumen ładunkowy stale rośnie, niemniej jednak to nie jest wyłącznie wynik pandemicznego otoczenia. Należy zwrócić uwagę na różne sytuacje na świecie, jak choćby brak paliwa w Wielkiej Brytanii, który pokazuje, że Brexit i szereg innych nakładających się czynników wpłynął na problemy z dystrybucją i logistyką paliwa, które nie dociera na czas. Stąd nacisk na firmy z TSL-u, które stają na głowie, aby obsłużyć klientów i większe wolumeny ładunkowe. Jednak nikt nie posiada szklanej kluli, więc trudno przewidzieć przyszłość. Aktualnie jesteśmy w czasie przedświątecznym, wszystkie dostawy stanowią pewnego rodzaju zapas magazynowy na różne wydarzenia. Mamy przed sobą listopadowe promocje, czyli czas zawsze intensywny dla branży. Staramy się być przygotowani na każdy scenariusz, który może wydarzyć się w przyszłym roku – panujemy, ale jednocześnie optymalizujemy pewne ryzyka zakładając dalszy rozwój, pomimo zróżnicowania na rynku.
Są dane, które wskazują kierunek wydarzeń i każą myśleć o czarnym scenariuszu?
Łukasz Perkowski: Ciężko powiedzieć, ocena sytuacji zwyczajowo jest subiektywna.
Piotr Ostromęcki: Łukasz doskonale określił rynek jako rozgrzany punktowo z tytułu okresu w roku, ale też i z chęci rozwoju biznesów po okresie pandemii. Nie zawsze jednak ten czas rozwoju wiąże się z okresem sukcesów biznesowych, bo bezpośrednio za wzrostem idzie szereg problemów wpływających na cały sektor. Nie można zapomnieć o dysproporcjach pomiędzy zapotrzebowaniem rynku, a możliwościami dostarczenia usługi transportowej, czy też pomiędzy rosnącymi kosztami i globalnie ustalonymi stawkami w zakresie transportu, jakie funkcjonują w ramach przetargów i umów długoterminowych. Przestrzeń do odnoszenia sukcesów nie jest jednoznaczna z dużym zapotrzebowaniem na transport, rynek dystrybucji się zmienia i wszystkie przepływy, które następowały w Europie, czy pomiędzy kontynentami mają dziś zupełnie inną postać. Tylko firmy nastawione na zmiany będą w stanie triumfować. Całej reszcie tego wyścigu peleton ucieknie i może się zdarzyć, że na metę wjadą poturbowani.
Jak to rozumieć?
Piotr Ostromęcki: Takie okresy to nie tylko wygrana dla wszystkich, ale też i szereg problemów, w zderzeniu z którymi mniejsze firmy oraz te, które zapomniały o rozwoju mogą się pogubić.
Piotrze, wspomniałeś o zmienionych oczekiwaniach klientów – jak było, a jak jest?
Piotr Ostromęcki: Całe środowisko biznesowe w którym znajdowali się klienci stało się miejscem zmian i braku pewności. Nabywcy szukają stałych i bezpiecznych punktów, my odczuwamy ich potrzeby, jako chęć współpracy ze sprawdzonymi partnerami. Funkcjonując w tych realiach moglibyśmy na tym zyskiwać, ale oczekiwania w zakresie logistyki są bardzo szerokie, więc z jednej strony stajemy przed szansą rozwoju współpracy, a z drugiej przed widmem niesprostania oczekiwaniom, by na bieżąco być z ich potrzebami.
Z czym się to wiąże?
Piotr Ostromęcki: Klienci wchodzą w nowe obszary, w e-commerce i nasza usługa powinna w ślad za tym podążać. I tu pojawia się problem, bo jeśli obsługujemy firmy globalne i rozmach działania jest duży to dla nas, jako firmy z sektora MŚP oznacza to wyzwanie, by sprostać stałej chęci globalizacji partnerów. Dlatego staramy się ramię w ramię oferować to, co pozwoli im się realizować.
Łukasz, mówią o Was, że jesteście mistrzami stawiania na jedną kartę. Wyłącznie z zamiłowania do ryzyka?
Łukasz Perkowski: Tak poważnie o nas mówią? Dziękujemy za miłe słowa, ale myślę, że Piotr się w tym ze mną zgodzi, że absolutnie nie. Bez dozy ryzyka biznes nie istnieje i pewnie we wstępnej fazie dojrzałości BFI podejmowaliśmy większe ryzyko, ale wynikało ono z sytuacji, w której byliśmy. Nie posiadaliśmy kapitałów zewnętrznych, tylko finansowaliśmy działania z własnych środków i pomysłów, co samo z siebie podnosi poziom adrenaliny, gdy rezygnuje się w wygodnego miejsca i podejmuje drogę przedsiębiorcy. Trochę Samuraja (śmiech). Wraz ze wzrostem kompetencji i możliwości, które kreowaliśmy zaczęliśmy świadomie zarządzać ryzykiem. Pokonaliśmy długą drogę, aby mierzyć niepewność przedsięwzięć, tam, gdzie ona jest do zmierzenia, ale oczywiście dalej towarzyszą nam emocje, spontaniczność w działaniu, ambicja i serducho do rezultatów. Stawianie na jedną kartę kojarzy mi się z nieposiadaniem innych możliwości – my te mamy, zawsze typujemy najlepszą i najbardziej efektywną dla klientów i dla naszego zespołu.
fot. Karol Makurat | #tarakum_photography | www.tarakum.pl
Jaka jest opłacalność ryzyka w transporcie i spedycji?
Piotr Ostromęcki: Cytując klasyka, to zależy (śmiech). To co widać zewnętrznie może sugerować, że decyzje podejmujemy na granicy ryzyka. Każde działanie poparte jest szeregiem rozmów i analiz, uzgodnienia oparte są o wiedzę, więc myślę, że w biznesie transportowym podejście, aby posiadać jak największy zasób wiadomości, który pozwala minimalizować poziom ryzyka jest potrzebny, ponieważ transport jest usługą masową, którą cechuje niska marżowość. Podjęte decyzje kumulują się, co może spowodować, że stracimy kontrolę nad przedsiębiorstwem, a dwa możemy jednym nietrafionym postanowieniem pogrzebać wieloletnie efekty. To, co trzeba robić na pewno, to posiadać umiejętności, ale nie unikać ryzyka, bo samo wejście w biznes i prowadzenie firmy jest skazaniem siebie na szereg działań poza strefą komfortu, które nie zawsze przynoszą pozytywne efekty. Jesteśmy tego najlepszym przykładem.
Nauki na błędach?
Piotr Ostromęcki: Tak, podejmowaliśmy kilkanaście przymiarek tworzenia w organizacji nowych kierunków i usług, a oferta wygląda tak, że dziś jesteśmy mocni w trzech dziedzinach transportu mimo podjętych prób, co pokazuje, że nawet jeżeli przećwiczysz temat, znajdziesz dane, jesteś prawie pewna, że się uda to biznes często może dać ci pstryczka w nos.
Historia Waszej firmy mogłaby być kanwą filmu. Zaczynaliście w małym pokoju Łukasza, pierwsza oferta przetargowa tworzona była na materacu, a cele finansowe spisane na kartce A4 przyklejonej do sufitu, tak aby oglądać je zaraz po przebudzeniu.
Łukasz Perkowski: O, to były czasy! Nie zamieniłbym ich za żadne skarby, bo taka próba charakteru scementowała nasze relacje biznesowe i prywatne. Obecnie BFI tworzy 50 osób zaangażowanych w pracę w transporcie i w spedycji drogowej, ale również w usługach wspierających naszych przewoźników w uzyskiwaniu lepszych warunków cenowych paliwa i w obsłudze księgowej, co znacznie wykracza ponad klasykę w transporcie, jednak naszym zdaniem jest dobrym połączeniem. Flota kontraktowa w specjalizacjach transportu towarów sypkich, spaletyzowanych oraz odwozów kontenerowych liczy około 150 samochodów przemierzających drogi w kraju i na terenie Unii z ładunkami naszych klientów.
Jakie rynki obsługujecie i w którą stronę pojedziecie?
Piotr Ostromęcki: My świadcząc usługi transportowe jedziemy tam, gdzie klient potrzebuje. Obecnie mocno zaznaczamy się w kraju i u sąsiadów oraz w Skandynawii i na południu Europy w kierunku Grupy Wyszehradzkiej. Widząc potrzeby klientów w oparciu o realizację naszych celów krótko o i długoterminowych szukamy rozwoju w kierunku budowania jednostek terenowych. Planujemy otwarcie kilku oddziałów, które realizować będą usługi komplementarne do tych, które świadczymy. Oznacza to Europę Zachodnią i starania w pozyskaniu partnerów nie tylko z polskim NIP-em, bo współpraca z partnerami zagranicznymi przebiega w naszej ocenie bardzo dobrze.
Co zyskacie tworząc kolejne oddziały?
Piotr Ostromęcki: Rozwój oddziałów związany jest z naszą filozofią skupiania w BFI talentów. Poza tym mamy ambitny plan powiększenia zespołu w Gdyni. Szukamy synergii pomiędzy tym, co udało się nam osiągnąć na bazie szkieletu firmy rodzinnej, a pozyskaniem osób, które w sposób świadomy będą chciały korzystać z tego, co stworzyliśmy i co chcielibyśmy w takiej atmosferze kultywować. Teraz kładziemy nacisk na rozwój zespołu, każda osoba, która do nas dołączy z pewnością zagości u nas na dłużej.
fot. Karol Makurat | #tarakum_photography | www.tarakum.pl