Współtworzyła pierwszy w Polsce coworking dla kobiet. O4 Flow w Olivia Business Centre, który dziś jest kultowym miejscem dla pań zajmujących się biznesem stał się dla niej „argumentem”, by głośno mówić o tym, że stereotypy zawodowe stanowią już przeżytek. Jak przyznaje Dominika Rossa partner zarządzająca w butikowej agencji rekrutacyjnej EnterRoom, szkoda czasu na XX wieczne status quo, bo dziś, […]
Redakcja
2021-11-25
9 minut czytania
Współtworzyła pierwszy w Polsce coworking dla kobiet. O4 Flow w Olivia Business Centre, który dziś jest kultowym miejscem dla pań zajmujących się biznesem stał się dla niej „argumentem”, by głośno mówić o tym, że stereotypy zawodowe stanowią już przeżytek. Jak przyznaje Dominika Rossa partner zarządzająca w butikowej agencji rekrutacyjnej EnterRoom, szkoda czasu na XX wieczne status quo, bo dziś, szczególnie po pandemii najważniejsze jest współdziałanie.
Chęć mówienia o wysokich kompetencjach zawodowych kobiet wynika z Twojego zderzenia się rzeczywistością, która na starcie zmniejszała zawodowe szanse?
A która kobieta tego nie doświadczyła? Przypuszczalnie każda z nas na etapie edukacji czy kariery zawodowej zderzyła się z taką sytuacją. Podobnie wielu mężczyzn miało okazję obserwować, że damskie kompetencje nie były wystarczająco doceniane wyłącznie z przyczyny płci. Ugruntowany stereotyp i brak oporu z obu stron budował się przez lata – nie raz miałam okazję się o tym przekonać.
O jakim stereotypie mówisz?
O takim, że jak mówimy głośno to robimy sceny. A skoro taka jest rzeczywistość to po co w ogóle to komentować. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że jeśli nie będziemy tych scen robić, i oczywiście nie mam tu na myśli histerycznego tupania nóżką, to gdyby cofnąć się pamięcią żadna miła pani w XX -leciu międzywojennym nie zastukałaby w okno Marszałka Piłsudskiego. Mamy obowiązek wobec siebie, aby samostanowić i zwracać na to uwagę.
Czyli wojna na poziomie percepcji? „Przeciwnik” aktywność potraktował poważnie?
Panowie są różni i ostatnią rzeczą jaką bym powiedziała, jest określenie, że ruszyłam na wojnę. Jeżeli nie wykorzystamy potencjału kobiet, uszczerbek poniosą również mężczyźni, więc w naszym wspólnym interesie jest, abyśmy były doceniane, mogły wykonywać dowolne prace, uprawiać zawody stereotyopowo przypisane mężczyznom. W drugą stronę mamy to samo – po co deprecjonować panów, którzy doskonale sprawdzają się w dotychczas sfeminizowanych profesjach? Zdecydowanie reprezentuję podejście włączające: pewne rzeczy możemy robić razem, bez zgody na błędnie utrwalone zjawiska. Już sama reakcja na sytuacje jest istotnym krokiem dla zmian.
Brzmi, jak pieśń przyszłości! Pamiętam, gdy organizowałaś spotkania dla kobiet w IT wymagającym ultraspecjalistycznych kompetencji – panie radziły sobie doskonale, ale braw z drugiej strony nie słyszałam. Co zaważyło na takim odbiorze?
To dość zabawna i zaskakująca historia, bo z moich obserwacji i rozmów to panowie popychają kobiety do IT. Nie tylko partnerki życiowe, ale często jest tak, że namawia mąż, ojciec, czy dobry kolega, a to największy dowód braku negatywnego nastawienia. Zwróć uwagę, ilu ojców zaleca córkom wybór uczelni technicznej, aby mogły rozwijać się zgodnie z predyspozycjami, chociaż czasami też oczekiwaniami ojców. Tym sposobem dziewczyny trafiają na Politechnikę i zderzają się ze ścianą.
Niechęci?
Są różne scenariusze, ale jest wspólny wniosek słabych doświadczeń.
Za to Ty, wbrew wszystkiemu, chcąc utrzeć przysłowiowy nos stworzyłaś pierwszy w Polsce kobiecy coworking?
Zupełnie nie. Luźna koncepcja od dłuższego czasu świtała w głowie inwestora, którym jest Olivia Business Centre – ja odpowiadając na ogłoszenie poczułam, że realizacja jest zgodna z moją misją i wiedzą, które w tym przypadku mogłabym bazując na wieloletnim doświadczeniu przełożyć na ukształtowany projekt. Dlatego Flow, określiłabym jako pewnego rodzaju klamrę dla moich dokonań, ponieważ całe zawodowe życie pracowałam z kobietami. W firmach, w których były w przewadze widziałam, że nie jest im łatwo. Siedziały do nocy, na porodówkę wjeżdżały z telefonem w ręku – coś poszło nie tak. Jakby w kontrze do tego obrazka, klienci, z którymi pracowałam w typowo męskich sektorach okazywali się największymi sojusznikami pań w swoich zespołach.
Tworząc coworking nawet przez chwilę nie próbowałaś niczego udowodnić? Nie było „ja wam pokaże, kobiety też mogą robić duży biznes”. Nie czułaś uśmiechów, że niech się nasze miłe panie pobawią w interesy?
Jest grupa, która nie ukrywa, że żona ma jakąś tam fanaberię i niech sobie idzie na kurs, ja zapłacę i mam spokój, przecież wiadomo, że jestem głową rodziny. W wielu rodzinach widzę jednak, że mężczyźni są przygotowywani przez żony i “wychowywani” przez córki, które zdecydowanie deklarują sprzeciw wobec takich postaw. Nagle panowie inaczej zaczynają postrzegać całość, bo jak to, dlaczego ich córeczka nie może być pilotem, czy specjalizować się w fizyce kwantowej? Przecież zainwestowałem w jej edukację, postarałem się, aby była pewna siebie i dowartościowana, to dlaczego zamiast pracować dla NASA miałaby uprawiać zawód określony jako idealny i jedyny słuszny dla pań. W drugą stronę dzieje się podobnie, córki pokazują: tato, nie tędy droga. Więc jeżeli ojciec deklaruje chęć rozwoju z własnym dzieckiem, jestem pewna wydarzającej się zmiany, a nie kurczowego trzymania się XX-wiecznego status quo.
Konserwatywny biznesmen od 30 lat na stanowisku prezesa przechodzi proces transformacji? Jest w stanie uwierzyć, że jego niekoronowaną następczynią będzie córka?
Myślę, że tak o ile mamy do czynienia z prezesem otwartym na kolejne pokolenie. Nie z takim, który chce do samego końca mikro zarządzać, tylko co najwyżej doradzać z poziomu swojego doświadczenia, obserwacji i umiejętności tym, którzy mają inne kompetencje i nowoczesne narzędzia. Przykładem są firmy z bogatymi tradycjami, które wchodzą na kolejne rynki, skalują swoje biznesy, czy wprowadzają narzędzia z zakresu e-commerce. Otwarty prezes nie chce, aby wszystko było dokładnie takie samo, jak 30 lat temu, gdy zaczynał. Ma świadomość przemian – obecnie zupełnie inaczej kształtuje się i buduje relacje w biznesie. Inaczej też się je umacnia, więc nie będzie problemem, gdy sukcesorem stanie się córka.
Używasz sformułowania „siostry w biznesie”? Nie jest trochę na wyrost? Kobieca przypadłością jest wskazywanie rywalek, zakładam, że w dużym biznesie panie również jeńców nie biorą?
To hasło powstało wraz z Flow. I chociaż Flow pięknie rozwija się już samodzielnie bez mojego udziału, to “siostry w biznesie” jest mu przypisane. Zainspirowało nawet francuską przedsiębiorczynię i stało się częściowo tytułem jej międzynarodowej publikacji. Nie tylko dobrze rezonowało, ale spinało też kilka aspektów. Zgodnie z badaniami wśród pań istnieje większa potrzeba wspólnotowości, u panów z kolei sprawczości. Oczywiście upraszczam, natomiast jeśli przyjmiemy taki schemat to rzeczywiście my panie inaczej budujemy relacje. Pod tym kątem wspólnota doświadczeń, miejsce, gdzie możemy wymieniać spostrzeżenia i wspierać się, jak w przypadku kręgów Sheryl Sandberg z Facebooka, czy naszych lokalnych spotkań biznesowych społeczności kobiet aktywnie prosperujących na rynku jest niezwykle ważna. Uczestnicząc w różnych spotkaniach i sama je organizując, ale też prowadząc szkolenia i indywidualne konsultacje przekonałam się, że niezależnie czy są to panie z jednoosobowymi działalnościami, czy takie prowadzące spore biznesy, jak również pracujące w dużych firmach w działach produkcji, czy w przemyśle ciężkim. Jest tego sporo, więc można zapytać, gdzie są męskie kręgi?
Gdzie są?
Były w klubach anglosaskich, panowie palący cygaro w wiktoriańskich willach, dyskutujący o rzeczach, do których kobiety nie miały dostępu, chyba, że jako obsługa kelnerska. Niektórzy mogą teraz powiedzieć, że podobnie jest w klubach golfowych – w mojej ocenie nie do końca, bo tam też są damskie grupy. Kręgi czy spotkania różni potrzeba – my chcemy spotkań rozwojowych, edukacyjnych. Organizowałam różne wydarzenia dla kobiet i tylko jedno dotyczyło makijażu. Jedno z kilkuset, bo jeśli chcemy dowiedzieć się, jak zrobić sobie smokey eyes, czy nałożyć makijaż bez makijażu odpalamy you tube i robimy. Do tego nie potrzebujemy się grupować. Jeśli już decydujemy się na spotkanie oczekujemy wartości merytorycznej, która pozwoli nam zrealizować cele, wzmocni nas, doda skrzydeł, uzasadniając, że to co robimy ma sens i nie powinnyśmy mieć obaw, aby korzystać ze wsparcia innych. Z kolei w męskich kręgach nadrzędnym celem nie jest zdobywanie dodatkowych informacji. Jeśli jest potrzebna dodatkowa edukacja, jadą na konferencję i zapisują się na kurs. Gdybyś spojrzała na listę studiów podyplomowych w przewadze są panie, badania pokazują, że częściej kończą je dziewczyny, więc chęć rozwoju jest zupełnie inaczej usytuowana u obu płci. Podkreślam, że nie chcę tu polaryzować przekonując, że my się rozwijamy, a mężczyźni wybierają rozrywkę. Po prostu różnimy się i różnie dochodzimy do celu.
Jak robią to panie?
Najpierw budujemy relację, społeczność, pewne zależności, dążąc do tego, aby projekt robić wspólnie. W sytuacji klient i dostawca zazwyczaj ustalamy detale w sali konferencyjnej, a nie w SPA.
Silna, niezależna, wykształcona i atrakcyjna. To przyciąga czy odstrasza w idealnym świecie biznesu?
Idealny byłby wtedy, gdybyśmy szanując siebie nawzajem byli ze sobą szczerzy. W tym kontekście nie marnujemy czasu, aby wzajemnie się oszukiwać i grać. Wiele rzeczy udałoby się wykonać odcinając drugie dno czy niuanse, które powodują, że zaczynamy przeciągać linę i udowadniać, kto jest silniejszy. Bez tego zdołalibyśmy się skupić na zadaniu do wykonania. To mój wymarzony obraz biznesu. I cieszę się, że mam takich właśnie Klientów, którzy partnersko podchodzą do współpracy zarówno podczas indywidualnych sesji jak i szkoleń.
Zaproszona do gry, która jest ci nie na rękę nie siadasz do stołu?
Unikam sytuacji, w których ja musiałabym grać. Jako partner zarządzająca w butikowej agencji EnterRoom ja mogę powiedzieć „sprawdzam”.