Rękawice bokserskie można skrzyżować w ringu w słusznym celu. Takie „wyzwanie” rzucili pomorskiemu biznesowi Lucyna Mach i Maciej Brzostek ze Stowarzyszenia Brzostek Top Team z Gdańska, którzy dokładają wszelkich starań, aby stworzyć bezpieczne i rozwojowe środowisko dla najmłodszych. Dla „dzieci gorszego Boga” otoczonych patologią, maluchów z autyzmem i aspergerem, a także tych nieszczęśliwych, które zrobiłyby wiele, by rodzice znaleźli dla nich wreszcie czas. […]
Redakcja
2021-12-16
8 minut czytania
Rękawice bokserskie można skrzyżować w ringu w słusznym celu. Takie „wyzwanie” rzucili pomorskiemu biznesowi Lucyna Mach i Maciej Brzostek ze Stowarzyszenia Brzostek Top Team z Gdańska, którzy dokładają wszelkich starań, aby stworzyć bezpieczne i rozwojowe środowisko dla najmłodszych. Dla „dzieci gorszego Boga” otoczonych patologią, maluchów z autyzmem i aspergerem, a także tych nieszczęśliwych, które zrobiłyby wiele, by rodzice znaleźli dla nich wreszcie czas.
Czym zajmuje się Stowarzyszenie Brzostek Top Team?
Lucyna Mach: Głównie zajmujemy się aktywizacją dzieci i młodzieży, prowadzimy również zajęcia dla seniorów i osób dorosłych. Idea Stowarzyszenia wynika z naszego przekonania, że dbałość o fizyczne aspekty naszego funkcjonowania zdecydowanie poprawia komfort życia, niezależnie od wieku.
Jednak, to co robicie w Sali treningowej ucieka od przyjętych standardów
Maciej Brzostek: Zainicjowanie Stowarzyszenia wynikało z chęci pomocy zawodnikom boksu, którzy mają problem z rozwojem kariery. Specyfika sportów walki wymaga od nich nie tylko predyspozycji i talentu, ale także całego zaplecza w postaci treningów, partnerów i możliwości konfrontacji w ringu. Z drugiej strony profesjonalne zajęcie się boksem okazuje się często antidotum na liczne problemy, jakie mają w życiu prywatnym. Wynikają one z braku jakiegokolwiek wyboru – dla tych dzieci i młodzieży dorastanie w świecie zdominowanym przez patologie nie jest szansą, tylko przekleństwem, które prowadzi do porzucenia edukacji, złego środowiska i w konsekwencji problemów z prawem. Później najczęściej jest to już równia pochyła.
Postanowiłeś podać rękę
Maciej: Tak, rozumiejąc, że nie wymarzę tego, co wydarzyło się w patologicznych rodzinach, ale pokażę, że można żyć inaczej. Dlatego drzwi do sali treningowej Brzostek Top Team są zawsze otwarte dla każdego, kto chce się wyrwać z zaklętego kręgu.
Otwarcie Waszej Sali poprzedził wpis, którego autor użył mocnych słów mówiąc o „dzieciach gorszego Boga”. Kim one są?
Lucyna: Mówił o dzieciach zaniedbanych. Nie tylko na skutek biedy, patologii i dysfunkcji w rodzinie, ale także przez brak czasu dorosłych. Trzeba sobie zdawać sprawę, że te dzieci są wykluczone społecznie przez zaniedbania rodziców i deficyty w edukacji. Jak duża to grupa przekonaliśmy się w lockdownie – przygotowaliśmy program „Od wykluczenia do powodzenia”, który realizujemy w naszym Klubie, jako zajęcia WF-u. Skala i zapotrzebowanie kompletnie nas zaskoczyły, okazuje się, że prawie co drugie dziecko zderza się z problemem braku uwagi i czasu. Jeśli zapytasz, co robią po powrocie ze szkoły usłyszysz, że nic. Siedzą przed telewizorem lub komputerem, niwelując jakiekolwiek formy aktywności. To powoduje, że najprostsze czynności w ich przypadku kończą się różnymi kontuzjami, niewielki ruch powoduje zerwanie wiązadeł, czy omdlenie po wejściu po schodach. I tu znów wracamy do punktu wyjścia – kto im wtedy poświęci czas? Dzieciom również brakuje pewności siebie, okazuje się, że ta jest wielkim problemem i jednocześnie największym podarunkiem, jaki rodzic może dać dziecku. Te nie wierzą, że cokolwiek potrafią, wolą nie podejmować nawet prostych wyzwań, boją się niepowodzenia i rozczarowania. My pokazując im lepszą jakość życia, dając poczucie przynależności do grupy wygrywamy nie tylko moment spędzany w klubie, ale też i przyszłość.
Pracujecie również z dziećmi niepełnosprawnymi
Lucyna: Tak, głównie z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie. We wrześniu zainicjowaliśmy pierwszą w Polsce Akademię Boksu dla dzieci autystycznych i z aspergerem. W tej chwili w zajęciach uczestniczy około 15 osobowa grupa maluchów wraz z rodzicami – pewnie zaskoczę, ale dla tych rodzin nie ma żadnej alternatywy sportowej, dzieci po wyjściu ze szkoły tkwią w domu, więc ich energia i potencjał nie znajdują ujścia.
Jak na Wasze działania zapatrują się partnerzy? Pomorski biznes chętnie współdziała z Wami?
Lucyna: Często rozmawiamy z Maciejem, że cała fala dobrych rzeczy rozpoczęła się od naszego spotkania na treningu. To swoiste tsunami trwa do dziś, a największą satysfakcję daje nam poczucie, że pomysł działa i nie jest wyłącznie zabawą z dziećmi. Zajęcia nie koncentrują się tylko na ruchu, Maciej jest obok, ma czas porozmawiać, być starszym kolegą, który rozumie. Jest dla nich autorytetem, co w dzisiejszych czasach jest bezcenne. Partnerzy biznesowi też to widzą, nasze zaangażowanie zaraża, a dzięki temu najmłodsi zyskują możliwości.
Maciej: Poświęcamy im czas i nagle okazuje się, jak wiele to zmienia. Problemy tych dzieci są ogromne, często, gdy słucham zaciskam ze złości pięści, że w czasach, gdy ludzie latają w kosmos, coś takiego jeszcze ma miejsce. Treningi są szkołą życia, nauką zaangażowania, konieczności włożenia pracy, bez miejsca na drogę na skróty. Niezależnie od tego co robimy w życiu, kolejność i powtarzalność są sprzymierzeńcami rozwoju – nie warto się poddawać, bo konsekwencja i upór zaprowadzą nas tam, gdzie chcemy być. Ja zdaję sobie sprawę, że w świecie pełnym filtrów takie podejście i reguły mogą zaskakiwać. Myślę, że dotyczy to również partnerów, o których pytasz. Tych zawsze namawiam, aby przyszli do klubu i spędzili z nami czas. Gdy wychodzą mówią, że chcą być w tym z nami.
Trudno jest przekonać firmy do takiego zaangażowania? Nie jest to przecież klasyczny CSR, sukcesów nie da się zmierzyć, a nawet jeśli to chwalić się nimi nie wypada. Jak Wam się to udało?
Lucyna: Tu nic się nie udało, to nie umowa biznesowa. Jak wspomniał Maciej, zapraszamy, pokazujemy salę, dajemy możliwość poznania stylu naszej pracy z dziećmi. Wychodzimy z założenia, że jeśli będą obecni, przekonają się, że to ma sens wtedy w nas uwierzą. Za każdym razem, kiedy zwracamy się o pomoc, prosimy o środki finansowe, jak w przypadku Akademii dla dzieci autystycznych i z aspergerem prosimy, aby przyjść i przekonać się, jaki daje rezultat. Tylko wtedy pomoc płynie z serca.
Myślicie, że między innymi ma to związek z fascynacją boksem?
Maciej: Boks pomaga przełamywać bariery, pokonywać wewnętrzną niepewność, bo niezależnie czy uprawiasz go jako profesjonalista, czy amator obok ciebie jest osoba, która Cię wspiera i pokazuje drogę, którą masz podążać. Mówi się, że każdy ją zna, ale niewielu potrafi przejść. Ja się z tym zgadzam, na każdym etapie życia potrzebujemy kogoś, kto pokaże błędy, zwróci uwagę, pozwoli nam rosnąć z poczuciem, że wszystko jest w naszych rękach i możemy po to sięgnąć sami. Nieważne kim jesteś, wychodzisz do ringu, zakładasz rękawice i kask, pisząc historię siebie samego od zera.
Macie stałych partnerów?
Lucyna: Są z nami Energa Grupa ORLEN, Piekarnia i Cukiernia Pellowski, Diety od Brokuła i Biszczanik Ubezpieczenia.pl. Te firmy wspierają nas w poszczególnych działaniach, co miesiąc przekazując dotacje na cele statutowe Stowarzyszenia. Przez cały czas liczymy, że do grona dołączy Partner Strategiczny, dzięki któremu zwiększymy skalę prowadzonych realizacji. Będzie nam miło móc gościć kolejnych przedstawicieli pomorskiego biznesu, serdecznie zapraszamy.
Na czym polega program realizowany z Energą Grupy ORLEN?
Lucyna: Istotą jest 20 lekcji WF-u dla szkół, które trwają 90 minut każda. Uczymy nie tylko boksu, ale pokazujemy, ile daje aktywność fizyczna, jak można się przez nią zmieniać, jak szukać pasji w ruchu. Projekt adresowany jest również do placówek z mniejszych miejscowości na terenie powiatu gdańskiego. Zapraszamy do współpracy wszystkie szkoły podstawowe, które chciałyby w ten sposób zaoferować nową formę ruchu swoim uczniom. Dysponujemy profesjonalną infrastrukturą, sala z profesjonalnym zabezpieczeniem antypoślizgowym ma ponad 350 metrów, mamy pełnowymiarowy ring, atestowane rękawice, kaski i worki. W zajęciach jednocześnie może wziąć udział grupa 40 osób.
Maciej, szukasz wśród tych maluchów przyszłego Mistrza Świata?
Maciej: Nie mam na celu robienia z nich zawodowców, którzy powalczą o najważniejsze trofea. Chcę dać miejsce, w którym czują się dobrze i bezpiecznie. Ale przyznaję, w grupie jest wiele młodych talentów. Oczywiście trudno powiedzieć, o 4-5 latku, że zostanie Mistrzem Świata, ale widać zaangażowanie, pasję, zawziętość, więc myślę, że jeśli my dorośli dobrze nimi pokierujemy, szybko zaczną odnosić pierwsze sukcesy. Do tego jest potrzebne zaangażowanie rodziców i nauczycieli, bo nieprawdą jest, że młode pokolenie niczego nie chce robić. Po prostu nie mają jak, skoro my ich opiekunowie zabieramy im szansę naszym brakiem czasu. Spójrz proszę, co teraz dzieje się na sali – każdy z maluchów czuje się, jak Rocky Balboa.