Partnerzy

Wyszukiwarka

Lifestyle
Barber: sztuka czy biznes?

O barberingu, czy zawodzie barbera Tomasz Podsiadły rozmawia z Mikey’em z „Fryzjerni portowej”.

Redakcja
2023-10-16
5 minut czytania

O barberingu, czy zawodzie barbera Tomasz Podsiadły rozmawia z Mikey’em z „Fryzjerni portowej”.

Na ławeczce przed salonem męskim „Fryzjernia portowa” czeka na mnie Mikey. Broda, dużo tatuaży, ekstrawaganckie ubranie, postać mocno charakterystyczna, lubiana. Przechodnie pozdrawiają go z dużym uśmiechem.

Ja: Barbering to nowość w Polsce?

Mikey (chociaż patrząc w dowód to Maciek): Nieprawda, dawna szkoła barberingu  zaginęła w latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Od kilku lat rozkwita ponownie.

Kiedy ty „połknąłeś bakcyla” tego fachu?

Jako młody chłopak chodziłem z dziadkiem do salonu męskiego zawsze w piątki. Taka stara tradycja była, że nasze babcie właśnie w ten dzień pastowały podłogi. Zatem nie mogło być nikogo w domu. Siedząc tam,  przyglądałem się tym wszystkim rytuałom fryzjerskim. Dziadek po wszystkim miał pięknie wyczesaną fryzurę, taką na brylantynę, na głowie siateczkę, aby jej nie uszkodzić. Jako dziecku kojarzyło mi się to z włoskim mafiozo. Do kolejnego spotkania z fryzjerem czekał przez tydzień. Dziadek nawet sypiał w tej siateczce, aby utrzymać efekt. Ja nieco później, kiedy pierwszy raz usiadłem na fotelu fryzjerskim, poczułem, że chcę się bawić fryzurą i co dalej za tym idzie, modą. W tamtych szarych czasach robiłem wszystko, żeby być nietuzinkowy. Koledzy na mnie mówili „chłopak z plakatu”, a rodzice chwytali się za głowy.

Dlaczego fach ten zniknął na jakiś czas?

W PRL-u nie było przestrzeni na modę, zwłaszcza w męskim fryzjerstwie.

Uciekłeś za granicę…

Tak i to w Amsterdamie pierwszy raz wszedłem do Barber Shopu. Zauroczył mnie nie tyle ten dziwny, ciemny i zaniedbany lokal, ale zaintrygowała mnie fryzura faceta, który właśnie stamtąd wychodził. Poprosiłem gościa w środku o podobne uczesanie. Powiedział, że widzi mnie inaczej. Po zejściu z fotela byłem zachwycony.

Czy zapachniało ci to miejsce dzieciństwem?

Zdecydowanie tak, pięknymi wspomnieniami! Od tej pory zapragnąłem nauczyć się tego fachu.

Wróciłeś do kraju 7 lat temu, kiedy zaczynał się boom na te usługi. Co się w Polsce stało?

To proste. Chodząc do fryzjera, nikt tutaj nie był w stanie wytłumaczyć czy pokazać, jakby chciał być ścięty. Inspiracji było coraz więcej: internet, telewizja, czasopisma, a przysłowiowa „Pani Jadzia” i tak robiła po swojemu, bo zwyczajnie inaczej nie umiała.

Łatwo było zdobyć pierwszych klientów?

Przyjechałem z innym nastawieniem, czyli z zachodnioeuropejską otwartością. To i bezpretensjonalność pozwoliła mi budować relacje z pierwszymi klientami. W początkowej fazie miałem dwa fotele, z czego jeden miał być raczej tylko ozdobą, a dzisiaj salon ma osiem stanowisk.

Z tego co widzę, to stale zajętych.

Z początku klienci nie wiedzieli do końca, czego chcę. Zaczęliśmy proponować, dzisiaj raczej większość facetów jest już świadoma mody.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz  zszedłem z Twojego fotela. Zobaczyłem siebie takiego, o jakim zawsze marzyłem, a nawet nie wiedziałem, jak to opisać.

O to chodzi w barberingu.

Jakie były reakcje najbliższych sąsiadów po otwarciu salonu na Portowej?

Z początku żadne. Patrzono na mnie z rezerwą. Wiesz, długa broda, cały wytatuowany, jakiś dziwny typ. Kiedy przyjechały fotele i ludzie zrozumieli, co tutaj będzie, zacząłem dostawać dobre rady w stylu: „fryzjer tu już był i nic z tego nie wyszło” lub „niech Pan odpuści, to Panu nie wyjdzie”. Przyjmowałem wszystko z uśmiechem. Dzisiaj ta część miasta dzięki inwestycjom deweloperskim zmienia się w oczach, przybywa młodych ludzi. Natomiast  starsi mieszkańcy polubili nas do tego stopnia, że wpadają nawet na kawę. Teraz wiem, że jesteśmy częścią tej dzielnicy.

Czy moda męska we fryzjerstwie ewoluuje?

Tak, co dwa, trzy lata powstaje coś nowego. Na kanwie klasyki pojawiają się nowości. Ulepsza się też sprzęt fryzjerski, można tworzyć fryzury, o których wcześniej się nie śniło.

Klienci są wymagający?

Tak, są też już świadomi.

Wielu Barber Shop kojarzy się z brodą.

To niedoinformowanie. Bywa, iż mężczyzna nie chce wejść do nas, bo nie ma brody. Barbering to przede wszystkim fryzjerstwo męskie. Tak naprawdę brodę zaczęto stylizować stosunkowo niedawno.

Przybywa salonów, coraz więcej jest barberów. Co dalej?

Będziemy w Polsce mocno parli do przodu, już teraz wyprzedzamy wyspy brytyjskie. Wierzę, że będzie lepiej.

Barbering to sztuka?

Kiedy czytasz opinię: „czułem w tym miejscu pasję”, to wiesz, że to jest sztuka. Jeśli ktoś myśli inaczej, to zwyczajnie nie rozumie jeszcze naszego fenomenu. Moda jest sztuką, fryzjerstwo też.

W takim razie artysta czy rzemieślnik?

Rzemiosło to podstawa. Trzeba się go nauczyć. Reszta to talent.

Uczysz?

U mnie w salonie 90 procent barberów to moi uczniowie. A nowy salon, w którym rozmawiamy, to przyszła akademia przygotowującą do zawodu. Pierwsza taka w Trójmieście.

Dla kogo?

Dla tych, którym się to podoba. Szukają w życiu czegoś nowego. Czują, że chcą być częścią tej rozkwitającej w Polsce branży.

Nauczysz mnie barberingu?

Tak, potrzebuję na to miesiąc. Taki kurs będzie trwał ok 30 dni po 8 godzin dziennie.

Nie jestem za stary?

Wiek nie jest istotny, tylko pasja, chęć i pasja.

Zatem sztuka czy biznes?

Sztuka i biznes. Jeśli robisz to co kochasz i robisz to z pasją to finalnie zrobisz też i biznes.

Rozmawiał: Tomasz Podsiadły

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl