Partnerzy

Wyszukiwarka

Najnowsze
Najlepszy wynik w historii, ale z lekkim niedosytem

Rywalizował w duecie podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, w żeglarskiej klasie 49 er. Dominik Buksak podzielił się odczuciami po olimpijskiej przygodzie. Opowiedział też o finałowej rywalizacji z zawodniczej perspektywy.

Redakcja
2024-08-15
4 minuty czytania

Rywalizował w duecie podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, w żeglarskiej klasie 49 er. Dominik Buksak podzielił się odczuciami po olimpijskiej przygodzie. Opowiedział też o finałowej rywalizacji z zawodniczej perspektywy.

Niedawno wrócił Pan z Paryża, gdzie razem z Szymonem Wierzbickim rywalizowaliście podczas Igrzysk Olimpijskich w żeglarskiej klasie 49er. Z jakimi odczuciami i wspomnieniami wrócił Pan do Polski?

To była super przygoda i przy tym zebrałem cenne doświadczenie. Jeśli chodzi o wynik, to uważam go za bardzo dobry. Piąte miejsce jest najlepszym rezultatem w historii Polaków na IO w tej klasie, więc jestem z tego zadowolony. Choć odczuwam też niedosyt, ponieważ do ostatniego wyścigu liczyliśmy się w walce o medale. Dlatego pozostał głód sportowy.

Przed ostatnim podwójnie punktowanym wyścigiem medalowym przystępowali Panowie z piątej pozycji, ale ze względu na nieodpowiednie warunki wietrzne rywalizacja medalowa  została dwa razy przerwana, a następnie przełożona na kolejny dzień. Jaka była Pana reakcja na tę sytuację?

Te dwa przerwane wyścigi szły nam bardzo źle, dlatego cieszyliśmy się z takiego obrotu sytuacji. Natomiast trzeba przyznać, że wówczas warunki uniemożliwiały rywalizację w sprawiedliwych okolicznościach. To była dobra decyzja sędziów, która stworzyła dla nas szansę w walce o medale.

Przechodząc do samej rywalizacji finałowej, jak wyglądała z Pana perspektywy sytuacja z falstartem i w efekcie powrotem na linię startu oraz ponownego rozpoczęcia, co kosztowało stratą do czołówki?

W żeglarstwie obowiązuje system dotyczący falstartów, w którym to sami zawodnicy muszą ocenić sytuację. Jeśli uznają, że uczestniczyli w falstarcie, to powracają na linię startu i jeszcze raz zaczynają. W ten sposób zdejmuje się karę. Wówczas razem z Szymonem uznaliśmy, że prawdopodobnie mieliśmy falstart, dlatego wróciliśmy na linię startu, razem z Urugwajem i Irlandią. Natomiast liczyłem na to, że z trasy więcej osad zostanie zdjętych oprócz Chorwatów, ponieważ widziałem, że wiele łódek jest wysoko i dużo ekip mogło mieć falstart, ale niestety było inaczej. Mimo tego odrobiliśmy kilka miejsc, kierując się przeświadczeniem, że każda lokata ma znaczenie. Ostatecznie wywalczyliśmy piątą pozycję na Igrzyskach Olimpijskich. 

Co Pan czuł, przekraczając metę na piątej pozycji w wyścigu medalowym Igrzysk Olimpijskich?

Na mecie doświadczyłem mieszanki skrajnych emocji. Z jednej strony odczuwałem duże szczęście, ponieważ 5 miejsce jest dobrym wynikiem i powodem do dumy. Natomiast towarzyszył również żal oraz rozczarowanie, bo była szansa na więcej i sytuacja z falstartem spowodowała niepewność. Jeszcze podczas wyścigu miałem refleksję, że skoro Brytyjczycy zostali w rywalizacji, to najprawdopodobniej my również nie mieliśmy falstartu. Choć to już pozostanie w sferze domysłów.

Jakie wnioski wyciągnął Pan po olimpijskiej przygodzie?

Obecnie spisujemy podsumowujące raporty dotyczące naszych zmagań na IO. Potem nastąpi analiza ze sztabem szkoleniowym i wyciąganie wniosków odnośnie samych startów, ale również całego cyklu przygotowawczego. Dlatego na publiczne podsumowania przyjdzie jeszcze czas. Nawet sama decyzja o kontynuowaniu kariery nie jest pewna w 100%. Natomiast skłaniam się ku dalszemu żeglowaniu.

Czy sam start w Igrzyskach Olimpijskich był dla Pana największym osiągnięciem w dotychczasowej karierze?

Myślę, że tak, ale uważam, że jeszcze wiele przede mną. Dlatego na ten moment piąte miejsce w olimpijskich regatach jest super, ale nie powiedziałem ostatniego słowa.

fot. Karolina Sołtaniuk / nowezagle.pl

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl