Partnerzy

Wyszukiwarka

Bez kategorii
Energetyczne rozgrywki Bałtów z Polską w tle

Do roku 2025 kraje Bałtyckie mają wyjść z sowieckiego systemu elektroenergetycznego BRELL, związanego magistralami przesyłowymi z Rosją i Białorusią. Trwa jednak przepychanka pomiędzy Estonią i Litwą o sposób w jaki to miałoby się stać. Wedle władz litewskich do pełnej synchronizacji sieci elektroenergetycznej pomiędzy Polską, a Litwą wystarczy istniejący już LitPolLink, czyli magistrala energetyczna pomiędzy Olitą […]

Redakcja
2017-09-15
7 minut czytania

Do roku 2025 kraje Bałtyckie mają wyjść z sowieckiego systemu elektroenergetycznego BRELL, związanego magistralami przesyłowymi z Rosją i Białorusią. Trwa jednak przepychanka pomiędzy Estonią i Litwą o sposób w jaki to miałoby się stać.

Wedle władz litewskich do pełnej synchronizacji sieci elektroenergetycznej pomiędzy Polską, a Litwą wystarczy istniejący już LitPolLink, czyli magistrala energetyczna pomiędzy Olitą (Alytus), a Ełkiem. Estończycy zaś upierają się, że jeśli nie powstanie druga nitka tego połączenia (LITPOLLINK II) to połączenie z Europą winno wieść przez Tallinn do Finlandii. To by oznaczało, że kraje nadbałtyckie byłyby zsynchronizowane energetycznie z systemem skandynawskim, różnym od tego funkcjonującego w Polsce i Niemczech. Sprawę dodatkowo komplikuje, niechętne wobec rozwijania połączeń energetycznych z Litwą, stanowisko władz w Warszawie. Bałtowie uważają, iż takie podejście Polaków to chęć obrony energetyki opartej na węglu. Litwa oraz Estonia mają już połączenia elektroenergetyczne ze Szwecją oraz z Finlandią. Dzięki temu kraje te mają dostęp do nordyckiego rynku energii. Morskie kable energetyczne pozwalają na import taniej energii ze Szwecji z tamtejszych hydroelektrowni. Potencjalna jednak synchronizacja energetyczna ze Szwecją wyklucza preferowane przez władze Litwy synchronizowanie energetyczne z Polską i Niemcami. O tych sprawach mówią specjaliści z Wilna i Tallina. Vidmantas Jankauskas z Wilna przypomina, że Litwa, po zamknięciu elektrowni jądrowej w Ignalinie, importuje ponad 70 proc. potrzebnej energii elektrycznej. W dużej części z Rosji i Białorusi. Litwa posiada jednocześnie połączenia energetyczne z każdym sąsiednim krajem, a moce przesyłowe na jej obszarze pozwalają na przesył energii trzykrotnie przewyższający zapotrzebowanie na nią w tym kraju. Prócz połączeń z Polską i Szwecją, Litwa ma cztery połączenia, o napięciu 330 kV i trzy o napięciu 110 kV z Łotwą. Na granicy z Białorusią jest 5 linii o napięciu 330 kV i siedem 110 kV. Z obwodem kaliningradzkim trzy połączenia o napięciu 330 kV i 110 kV. Wedle profesora Jankauskasa Estończycy chcą wygrać dwie sprawy. Po pierwsze chodzi o obiecane w Brukseli 500 milionów euro inwestycji. To łakomy kąsek dla każdego z krajów bałtyckich. Po drugie Estończycy chcieliby uzyskać w Brukseli (jako kraj bezpośrednio łączący region ze skandynawskim systemem energetycznym) dodatkowe dotacje na ekologiczne wykorzystanie swoich łupków bitumicznych. Dodatkowo, gdyby się to wszystko udało, to właśnie Estonia, a nie Litwa stałaby się regionalnym hubem energetycznym. By zaś całkowicie odgrodzić się od rosyjskiego systemu energetycznego (nawet w postaci awaryjnych linii zasilających) Estończycy (co sugeruje Jankauskas) proponują dodatkowe obłożenie podatkami energii ewentualnie importowanej do regionu z krajów spoza UE. Takie zaś łącza (z Rosją i Białorusią) chciałaby sobie pozostawić Litwa. Ceny energii na rynku w Szwecji są dla Litwy atrakcyjne. Cena za jedną Mwh w Szwecji wynosi ok. 22 euro. Na Litwie zaś jest to 42 euro. Ma także zostać rozbudowane połączenie ze Szwecją. Druga nitka interkonektora jeszcze obniży cenę energii na Litwie i ta tania energia będzie trafiać do państw bałtyckich oraz Polski. Takie są w każdym razie kalkulacje strony litewskiej. Plany są takie by rozszerzyć moc połączeń z Polską z obecnych około 500 mw do 2000 MW. Tego w każdym razie chce strona litewska. To by pozwoliło Litwie stać się prawdziwym hubem energetycznym w tym regionie Europy. W Wilnie dostrzega się brak woli politycznej w Polsce dla rozbudowy połączenia elektroenergetycznego z Polską. Dlatego też Wilno zakłada, że rozbudowa LitPol Link 1 może przesunąć się na lata dwudzieste. W takim przypadku Litpollink 2 miałby powstać dopiero po roku 2025. Takie rozwiązanie nie jest jednak w interesie Estonii i Łotwy, które stawiają raczej na połączenie z systemem skandynawskim poprzez łącza z Finlandii do Estonii. W Wilnie z wielką ostrożnością podchodzą także do polskiej idei połączenia podmorskiego „Władysławowo – Kłajpeda”. Traktuje się możliwość układania takiego kabla jako polską próbę odejścia od rozbudowy Litpolink. Litwini wykazują także, iż to połączenie nie daje możliwości synchronizacji technologicznej. To bowiem tylko sposób na przesył energii. Obawy Estończyków, że połączenie systemów energetycznych Polski i Litwy, tylko poprzez Litpolink 1 jest niewystarczające, traktuje się w Wilnie jako wybieg taktyczny mający przekonać Brukselę do większego zainteresowania łączem z Finlandią. Komentator ekonomiczny „Lietuvos Rytas”, Vakarys Deksnys przypomina zaś, że w strategii energetycznej Litwy jest zapisane wyraźnie, że do roku 2050 Litwa stopniowo zacznie wytwarzać tyle energii (ze źródeł odnawialnych), że wystarczy jej (energii) na potrzeby całego kraju. Łącza ze Szwecją więc oraz z Łotwą i Polską byłyby jednoznacznie pomocne przy reeksporcie litewskiej energii. Estoński analityk energetyczny, Raivo Vare, komentując obecne nieporozumienia energetyczne litewsko – estońskie, przypomina, że starania Tallina o odłączenie się od rosyjskiego systemu energetycznego trwają już od roku 1995. Wedle niego, w Wilnie potrzebę separacji z BRELL dostrzeżono dopiero kilka lat temu. „Teraz to przypomina kawaleryjską szarżę” – sugeruje jednoznacznie Vare. Co zauważa analityk, jest już otwarty konkurs na wybudowanie łącza energetycznego Estonii z Łotwą. Miałoby to ułatwić rozmowy z Brukselą odnośnie dofinansowania projektu. Raivo Vare oskarża także stronę litewską o polityzowanie całej sprawy: „Litwini chcieliby wykazać, że projekt estoński to jakiś element poparcia Rosji. Tak jakby nie widzieli, że jest dokładnie odwrotnie. Bo przecież to Litwa chciałaby (na zasadzie „awaryjnej”) jednak pozostawić swoje energo łącza z Rosją i Białorusią.” Ponadto komentator z Tallina jednoznacznie stwierdza, że działania Wilna to element całościowego projektu energetycznego. Jak mówi Vare, Litwa już ma nadwyżkę w gazie (dzięki terminalowi w Kłajpedzie). „Teraz więc chcieliby stać się prawdziwym hubem energetycznym w regionie” – mówi Vare. Jak stwierdził analityk estoński, nie można jednak uznać warunków litewskich za uzasadnione z racji na małą (zdaniem tegoż specjalisty) przepustowość LITPOLLINK. Spór pomiędzy Litwą i Estonią wydaje się absolutnie o podłożu ekonomicznym. Z jednej strony Litwini chcieliby zarabiać na tranzycie energii pomiędzy Łotwą (a więc i Estonią), Szwecją, Polską. Z drugiej strony Wilno podobnie jak i Tallinn walczą o 500 milionów dotacji europejskiej, przeznaczonej na stworzenie jednolitego systemu energetycznego. Estończycy zdają sobie sprawę, że mogą być co najwyżej pośrednikiem energetycznym z Finlandią i dalej Skandynawią. Litwini zaś dostrzegli swoją szansę w łączach z Polską i dalej Niemcami. Te rynki wydają się o wiele bardziej obiecujące. Władze polskie (poprzez opieszałość w rozbudowie LITPOLLINK) stają się de facto sojusznikiem Tallina. Na dłuższą metę może się to okazać niebezpieczne, gdyż choć ochronimy rynek przed tanią energią ze Szwecji (a może i z Rosji), to jednocześnie odetniemy się systemowo (w sensie energetycznym) od północnych sąsiadów. Nota bene powody takich decyzji widzą jednoznacznie w Tallinie. Tamtejszy komentator sugeruje, że jeśli Polska chroni kopalnie węglowe (nie dopuszczając energii ze Skandynawii) to i Estonia powinna uzyskać w Brukseli dodatkowe dotacje i pozwolenie na pomoc publiczną dla nierentownych kopalni łupków bitumicznych.

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl