Prace fizyczne i coraz częściej także usługi. Na Pomorzu wciąż rośnie liczba pracujących obcokrajowców, głównie zza wschodniej granicy. Nasi rozmówcy zgodnie przyznają, że ten trend będzie można obserwować także w 2018 roku. – Przez wiele miesięcy nie mogłem znaleźć krajowych pracowników, zostałem więc niemal zmuszony do zatrudnienia obcokrajowców – właśnie w taki sposób pomorscy pracodawcy […]
Redakcja
2018-02-05
7 minut czytania
Prace fizyczne i coraz częściej także usługi. Na Pomorzu wciąż rośnie liczba pracujących obcokrajowców, głównie zza wschodniej granicy. Nasi rozmówcy zgodnie przyznają, że ten trend będzie można obserwować także w 2018 roku.
– Przez wiele miesięcy nie mogłem znaleźć krajowych pracowników, zostałem więc niemal zmuszony do zatrudnienia obcokrajowców – właśnie w taki sposób pomorscy pracodawcy tłumaczą powody zatrudnienia cudzoziemców. Wielu z nich podkreśla, że taki sposób „zatkania” luki na regionalnym rynku pracy nie jest już żadną sensacją, tylko koniecznością. Często można także usłyszeć deklaracje o zwiększeniu zatrudnienia.
Słowa pracodawców znajdują potwierdzenie w statystykach i obserwacjach urzędników.
– Prawie co drugi pracodawca zgłasza obecnie braki kadrowe, cudzoziemcy w istotny sposób uzupełniają powstałą lukę demograficzną. W przypadku oświadczeń o powierzeniu pracy cudzoziemcom skala zgłoszeń tego typu od pracodawców wzrosła prawie dwukrotnie w porównaniu do roku 2016 – zaznacza Sylwia Dymnicka-Iwaniuk, kierowniczka Referatu ds. Zatrudnienia Cudzoziemców Gdańskiego Urzędu Pracy. – Na podstawie statystyk gdańskiego urzędu pracy i wyłaniających się z nich tendencji można postawić tezę o systematycznym wzroście międzynarodowego przepływu kapitału ludzkiego. Podejrzewamy, że rok 2018 przyniesie jeszcze większe zainteresowanie pracodawców pracownikami z zagranicy – dodaje.
Najwięcej w budownictwie
Początkowo cudzoziemcy na Pomorzu pracowali głównie w budownictwie, przetwórstwie przemysłowym, transporcie czy też w branży stoczniowej. Aktualnie pracownicy zza wschodniej granicy (bo właśnie oni dominują na Pomorzu z powodu stosunkowo prostych formalności ich zatrudniania) coraz lepiej czują się w usługach.
– Coraz częściej słyszymy też charakterystyczny akcent w usługach – kosmetyczki, pracownicy gastronomii, a nawet osoby w okienku na poczcie czy kierowcy Ubera to coraz częściej obywatele Ukrainy. Jeżeli znajomość języka polskiego jest na komunikatywnym poziomie, pracodawcy i klienci nie mają problemu ze współpracą z obywatelami innych krajów – podkreśla Natalia Bogdan, Prezes Zarządu Agencji Jobhouse.
Co ciekawe, wybór prac fizycznych przez obcokrajowców wcale nie musi wynikać z wykształcenia, czy też doświadczenia zawodowego tych osób.
– Chodzi raczej popyt na konkretne miejsca pracy wynikający z zapotrzebowania pracodawców – tłumaczy Joanna Witkowska, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku. – Pracownicy ze Wschodu wypełniają po prostu lukę w tych branżach, a których dotkliwy jest deficyt polskich fachowców. Coraz więcej cudzoziemców składa wnioski o zezwolenie na pracę także w zawodach, które wymagają bardzo konkretnych kompetencji.
Naprzeciw oczekiwaniom
Duże i wciąż rosnące zapotrzebowanie na pracowników zza wschodniej granicy sprawiło, że powstało wiele agencji pracy wyspecjalizowanych w pozyskiwaniu takich osób. Stosunkowo rzadko pracodawcy poszukują cudzoziemców w sposób bezpośredni. Gdański Urząd Pracy zaobserwował natomiast, że wielu Ukraińców i obywateli sąsiednich państw przyjeżdża do Gdańska i próbuje samodzielnie znaleźć zatrudnienie.
– Cudzoziemcy przyjeżdżający do Gdańska w celach zarobkowych bardzo często o naszych przepisach i formalnościach nie wiedzą prawie nic. Często nawet nie wiedzą, w jakiej firmie mają pracować i kierują się do naszego Urzędu, bo na ich oświadczeniu, dzięki któremu dostali się do Polski jest pieczątka GUP. Nie znają języka, nie rozumieją zapisów w umowach. Dziwią się, że są wysyłani przed rozpoczęciem pracy na badania lekarskie. Nie znają nawet różnic pomiędzy umową o pracę a umowami cywilnoprawnymi. Na takie pytania i wiele innych dotyczących legalizacji pobytu i zatrudnienia odpowiadają nasi rosyjsko i ukraińskojęzyczni pracownicy – tłumaczy Sylwia Dymnicka-Iwaniuk.
Kierunek: Azja?
Niektórzy przedstawiciele stołecznych agencji pracy i eksperci rynku pracy twierdzą, że ogromne zainteresowanie pracownikami zza wschodniej granicy sprawiło, że takich pracowników właśnie zaczyna brakować. Przywoływane są przypadki firm, które zatrudniają pracowników z Bangladeszu lub Tybetu. Właśnie te kierunki mają być w przyszłości coraz bardziej eksploatowane przez krajowych pracodawców. Według naszych rozmówców z Pomorza taka sytuacja nie ma jeszcze miejsca w naszym regionie.
– Spotkałam się, że opiniami, że rynek Ukraińców już się nasycił i że teraz pracodawcy mają zatrudniać pracowników np. z egzotycznego Bangladeszu. Według mojego rozeznania takie opinie są mocno przesadzone na dziś, a wspomniana sytuacja nie ma jeszcze miejsca na terenie województwa pomorskiego. Nigdy nic nie wiadomo, ale wydaje mi się, że z mieszkańcami z dalekich regionów Azji współpraca może być raczej wyzwaniem dla rodzimych pracodawców, mam tutaj na myśli wyraźne różnice kulturowe i społeczne – uważa Anna Lewecka, dyrektor operacyjny firmy Serwis Personalny. Według Natalii Bogdan, ewentualne otwarcie się na kraje azjatyckie może być spowodowane rosnącymi oczekiwaniami finansowymi obcokrajowców.
– Także oczekiwania finansowe osób zza granicy, zwłaszcza Ukrainy mocno wzrosły, zwłaszcza wśród osób, które pracują w Polsce już jakiś czas. Już teraz wielu pracodawców prognozuje, że za jakiś czas będą musieli otworzyć się na inne kraje – np. Białoruś czy Bangladesz – uważa przedstawicielka agencji Jobhouse.
W odpowiedzi na zapotrzebowanie pracodawców Joanna Witkowska, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku – W wielu zawodach prognozujemy na rok 2018 znaczący lub umiarkowany deficyt pracowników. W tej sytuacji, nie mając możliwości zatrudnienia wykwalifikowanych fachowców z rynku lokalnego, pracodawcy szukają pracowników w innych regionach kraju, jak i za granicą. Statystyki pokazują, że większość osób pochodzących zza wschodniej granicy podejmuje przede wszystkim prace fizyczne, przynajmniej na tzw. „początek”. Niekoniecznie jest to wynik wykształcenia, doświadczenia zawodowego tych osób, a raczej popyt na konkretne miejsca pracy wynikający z zapotrzebowania pracodawców. Pracownicy ze Wschodu wypełniają lukę w tych branżach, a których dotkliwy jest deficyt polskich fachowców. Coraz więcej cudzoziemców składa wnioski o zezwolenie na pracę także w zawodach, które wymagają bardzo konkretnych kompetencji.
Również w usługach Natalia Bogdan prezes zarządu Agencji Jobhouse – Na pewno obywatele zza wschodniej granicy dominują na stanowiskach fizycznych – produkcyjnych, magazynowych czy budowlanych. Ale coraz częściej słyszymy też charakterystyczny akcent w usługach – kosmetyczki, pracownicy gastronomii, a nawet osoby w okienku na poczcie czy kierowcy Ubera to coraz częściej obywatele Ukrainy. Jeżeli znajomość języka polskiego jest na komunikatywnym poziomie, pracodawcy i klienci nie mają problemu ze współpracą z obywatelami innych krajów. Z pewnością jednak obcokrajowcy mają utrudniony dostęp do stanowisk wyższego szczebla. O ile nawet w branży IT mile widziani są pracownicy z Ukrainy, o tyle na stanowiskach managerskich czy dyrektorskich obecni są bardzo rzadko.
Zainteresowanie rośnie Anna Lewecka dyrektor operacyjny firmy Serwis Personalny – Ze statystyk i obserwacji w samej firmie Serwis Personalny wynika, że zainteresowanie zatrudnianiem obcokrajowców ze strony pomorskich pracodawców wciąż rośnie.Na podstawie rozmów i ustaleń z naszymi klientami można także prognozować, że taka sytuacja wciąż będzie miała miejsce w 2018 roku. Wiele firm odnotowuje wzrost zapotrzebowania na swoje produkty i usługi i chce zwiększyć zapotrzebowanie na pracowników – między innymi przez agencje pracy. Firmy, które wcześniej nie mogły znaleźć pracowników wśród Polaków zdecydowały się na pozyskanie obcokrajowców, ten pomysł się sprawdził i teraz często decydują się na kontynuacje zatrudnienia.