Puste ulice, zamknięte sklepy, nieczynne zakłady przemysłowe. Oglądając po raz pierwszy – już przecież rok temu! – takie relacje z ulic Wuhan, wszyscy byliśmy pod ogromnym wrażeniem. Nieco zaniepokojeni, z zaciekawieniem obserwując dziejącą się na naszych oczach historię. Kiedy pierwsza wiosenna kwarantanna zamknęła nas w domach, a większość centrów polskich miast także opustoszała, zaczęliśmy coraz częściej stawiać sobie pytania […]
Redakcja
2021-02-15
4 minuty czytania
Puste ulice, zamknięte sklepy, nieczynne zakłady przemysłowe. Oglądając po raz pierwszy – już przecież rok temu! – takie relacje z ulic Wuhan, wszyscy byliśmy pod ogromnym wrażeniem. Nieco zaniepokojeni, z zaciekawieniem obserwując dziejącą się na naszych oczach historię.
Kiedy pierwsza wiosenna kwarantanna zamknęła nas w domach, a większość centrów polskich miast także opustoszała, zaczęliśmy coraz częściej stawiać sobie pytania o konsekwencje tak daleko idącej społecznej izolacji. Czy strefa relacji międzyludzkich, już przecież tak mocno nadszarpnięta przez konsekwentne przenoszenie każdej aktywności do Sieci, bezpowrotnie zmieni nasze życie i zamknie je niczym w szklanej bańce? Czy utracimy chęć bezpośredniej komunikacji, osobistego kontaktu?
Samotność
Późna noc. Typowy amerykański bar na rogu wielkomiejskiej ulicy. W środku jedynie cztery osoby – trójka klientów i barman. Wszyscy siedzą w milczeniu, zamyśleni, nie nawiązują kontaktu wzrokowego. Obraz Edwarda Hoppera „Nocne marki” jest chyba najbardziej znanym spośród wszystkich dzieł tego, kultowego dla XX-wiecznej sztuki, amerykańskiego artysty. Choć malarz powtarzał wielokrotnie, że bohaterem i głównym tematem jego obrazów jest przede wszystkim światło, krytycy sztuki bardzo szybko okrzyknęli go malarzem melancholii. Hopper nie maluje pozbawionej obecności człowieka, pięknej i dzikiej przyrody. Pokazuje wnętrza mieszkań, przestrzeń wielkich aglomeracji, restauracje, stacje benzynowe – dzieła ludzkich rąk, całkowicie jednak ludzkiego ciepła pozbawione. Ukazane postaci albo kryją się za przedmiotami, mimochodem stając się elementem obrazu, albo znajdują się w samym jego centrum, idealnie oświetlone, skadrowane i wyraziste, a jednocześnie całkowicie samotne, nie wchodzące w relację z innymi, zamyślone. Dzieło, powstałe w 1942 roku, bezpośrednio po ataku na Pearl Harbor, stało się niemal popkulturowym odbiciem atmosfery tamtych dni, niosąc ze sobą ciężar niepokoju, odosobnienia i konsekwencji społecznej traumy.
Edward Hopper, „Nocne marki”, olej na płótnie, Art Insitute of Chicago
Z biegiem lat, stopniowo przyzwyczajając się do oglądania dramatycznych wydarzeń najpierw na ekranach naszych telewizorów, a następnie telefonów, czytając o coraz to nowych kataklizmach, katastrofach czy nawet zamachach terrorystycznych, wykształciliśmy w sobie mechanizm obronny. Już nie drżeliśmy ze strachu, nie śledziliśmy z niepokojem wydarzeń, które nas nie dotyczyły. Wychodziliśmy do kina, do restauracji, na siłownię, wypełnialiśmy każdy nasz dzień do granic możliwości, starając się sprostać coraz to nowym społecznym limitom szczęścia. Zapomnieliśmy, że samotność, a nawet poczucie wyobcowania, są naturalnym elementem naszej rzeczywistości. Od urodzenia staramy się dostosować swoje jestestwo do otoczenia, w którym żyjemy. Nawiązujemy kontakt przez zmysły, reagując na zainteresowanie z zewnątrz – głównie rodziców i bliskich. Rosnąc, wchodzimy w coraz to nowsze środowiska, staramy się idealnie wkomponować w istniejący już układ wzajemnych relacji, spełniać pokładane w nas oczekiwania. Powtarzamy sobie, że naturalną rzeczą jest dążenie to życia w stadzie, funkcjonowanie zespołowo, otaczanie się bliskimi, przyjaciółmi, rodziną, współpracownikami. Jednocześnie zapominamy, że gwarantem bliskości i relacji nie są gwarne bary i puby, wypełnione po brzegi hotelowe spa czy sale koncertowe. Tak jak wnętrza u Hoppera są one jedynie miejscem, w którym możemy się znaleźć. Przestrzenią, którą możemy wypełnić. Taką samą przestrzenią jest Internet.
Nowa rzeczywistość
Świat i czasy, w których żyjemy wymuszają na nas elastyczność i dostosowanie się do nowych rozwiązań i technologii – lekcje online, zebrania firmowe na Zoomie, szukanie związków na Tinderze czy utrzymywanie przyjaźni dzięki wiadomościom na Messengerze lub Whatsapp’ie. Jeśli świadomie patrzymy na swoje życie, dokonujemy przemyślanych wyborów i żałujemy wynikających z tego konsekwencji, wszystkie te technologie są jedynie wspomagającym nas narzędziem. Dziś wszyscy jesteśmy niczym postaci wyjęte z obrazów Hoppera. Jeśli to zaakceptujemy, nie musi to wcale być nic złego.