Partnerzy

Wyszukiwarka

Biznes
Koci biznes w trójmiejskim wydaniu

Z kilku działających na Pomorzu kocich kawiarni aż dwie znajdują się w Trójmieście. Wbrew pozorom prowadzenie takiego biznesu nie jest łatwe.

Redakcja
2023-11-02
5 minut czytania

Z kilku działających na Pomorzu kocich kawiarni aż dwie znajdują się w Trójmieście. Wbrew pozorom prowadzenie takiego biznesu nie jest łatwe.

Idea zakładania kawiarni z rozmaitymi zwierzętami przywędrowała do Europy z Japonii. Natomiast największą popularność zdobyły kocie kawiarnie, które w różnych europejskich krajach działają z powodzeniem. W Polsce na takie miejsce trzeba było czekać aż do 2015 roku, kiedy taką działalność otworzono w Krakowie.

Natomiast obecnie w całym województwie pomorskim działają trzy kocie kawiarnie, z czego dwie w Trójmieście.

– Myślałam, że miłość do kotów i doświadczenie prowadzenia gastronomii wystarczy przy takim biznesie. Jednak do tego dochodzą stalowe nerwy i silna psychika. Kawiarnia to nie tylko biznes, dzięki któremu mogę utrzymać rodzinę czy pracowników, ale także koci dom, który wzbudza wiele emocji i wzruszeń. To też życie bez wakacji w ciągłym biegu oraz z milionem spraw na głowie, ale z własnego wyboru i możliwości stawiania sobie w życiu celów – przyznaje Weronika Wiśniewska z Kotka Cafe w Gdańsku.

– Wydaje się nam, że do prowadzenia takiego miejsca niezbędne są kompetencje biznesowe. Potrzebna jest też potężna doza empatii, cierpliwości i odpowiedzialności ze względu na całodobową obecność mruczków, których dobrostan zawsze musimy stawiać na pierwszym miejscu – mówi Mikołaj Haczewski z Biały Kot Cafe w Gdyni.

Biznes nie dla każdego

Jak przyznają właściciele kocich kawiarni, prowadzenie takiego miejsca nie należy do łatwych. Choć wiele trudności traktują jako element codziennego funkcjonowania.

– Jest sporo trudności, ale zdążyliśmy się przyzwyczaić do większości z nich. Z największych trudności mam na myśli np. konieczność działania w ciągłej niepewności, niestabilności całego otoczenia biznesowego, jak choćby nieustanne, często niesygnalizowane zmiany w systemie prawnym i podatkowym. Do tego dochodzą gwałtowny wzrost wysokości obciążeń publiczno-prawnych, ogólna sytuacja gospodarcza, gwałtowny wzrost inflacji, pandemia, wojna za wschodnią granicą itd. Mimo tego jestem przekonany, że robimy dużo dobrej pracy dla najbliższego otoczenia. Jeszcze jedną trudnością są interakcje z ludźmi, którzy nie rozumieją i nie chcą zrozumieć tego, co robimy w ramach naszej inicjatywy – tłumaczy Mikołaj Haczewski.

– Na przestrzeni tych wszystkich lat mieliśmy wiele przykrych sytuacji z roszczeniowymi rodzicami, który nie mogli nas odwiedzić ze względu na wiek dziecka. Nasza kawiarnia chyba jako jedna z nielicznych organizuje zajęcia w szkołach i warsztaty z zopsychologiem na miejscu dla maluszków, ucząc ich empatii. Wydawać by się mogło, że kawiarnia to tylko picie rano kawki i głaskanie całe dnie kotków, ale to nie wszystko. Są też koty, którymi trzeba się zaopiekować na kwarantannie i w DT. Często trzeba się zmierzyć nawet z kocią śmiercią i bólem, że nie udało się uratować jakiegoś życia. W naszej działalności opiekowaliśmy się nie tylko zdrowymi kotami.  Zmagaliśmy się z m.in.: grzybicą, pchłami, czy świerzbem. Mieliśmy zwierzęta po amputacjach kończyn czy operacjach oczu – dodaje Weronika Wiśniewska.

Nie tylko picie kawy i głaskanie kotów

W wielu przypadkach kocia kawiarnia w codziennej działalności nie ogranicza się jedynie do wydawania kawy i tworzenia możliwości przebywania ze zwierzętami. Często takie miejsca angażują się w ratowanie zwierząt, czy szerzenie idei adopcji.

– Kawiarnia ma sześć lat. Do tej pory udało nam się oddać do adopcji 480 adopciaków. Uczestniczymy też w sterylizacji kotów wolno żyjących. Liczba adopcji nie odzwierciedla wszystkich kotów, jakie mieliśmy pod opieką, gdyż czasami przyjmuję koty tylko na kilka dni, które potrzebują dojścia do siebie po zabiegu czy też leczeniu. Kawiarnia to nie tylko ściany, to także nasze prywatne mieszkanie, gdzie najczęściej mamy szpitalik, wspierający nas goście, nasz team, czy mój mąż, który niezwykle się angażuje. Co roku organizujemy mikołajkową akcję, w której są pisane listy kocią łapką. Dzięki otrzymanym prezentom zawsze udaje nam się nazbierać karmę na kilka miesięcy do przodu, nie tylko dla naszych podopiecznych, ale także dla m.in.: kotów fundacyjnych – opisuje Weronika Wiśniewska.

– Do „zwykłych” obowiązków dochodzi opieka nad kotami, których historia życiowa była  różna, często wypełniona różnymi chorobami i przykrymi doświadczeniami. Nasza kawiarnia jest też domem tymczasowym. Istnieje możliwość adopcji wszystkich kotków pozostających pod naszą opieką, od czego nie pobieramy żadnych opłat – mówi Mikołaj Haczewski.

fot. Biały Kot Cafe, Kotka Cafe

Reklama na portalu expressbiznesu.plReklama na portalu expressbiznesu.pl