– Ludzie to bogactwo, które sprawia, że Pomorze jest zasobne, rozwija się i ma się czym pochwalić przed innymi regionami kraju – mówi w wywiadzie dla Expressu Ryszard Stachurski, nowy Wojewoda Pomorski. Za Panem wiele lat spędzonych w administracji. Obecnie pełni Pan funkcję Wojewody Pomorskiego. Proszę powiedzieć jak wyglądała Pana ścieżka zawodowa? Jestem absolwentem Uniwersytetu […]
Redakcja
2013-06-01
6 minut czytania
– Ludzie to bogactwo, które sprawia, że Pomorze jest zasobne, rozwija się i ma się czym pochwalić przed innymi regionami kraju
– mówi w wywiadzie dla Expressu Ryszard Stachurski, nowy Wojewoda Pomorski.
Za Panem wiele lat spędzonych w administracji. Obecnie pełni Pan funkcję Wojewody Pomorskiego. Proszę powiedzieć jak wyglądała Pana ścieżka zawodowa?
Jestem absolwentem Uniwersytetu Gdańskiego. Skończyłem filologię polską, a później podyplomowe studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego oraz Zarządzanie Ochroną Zdrowia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie. Do samorządu trafiłem w 1990 r. po pierwszych wyborach samorządowych. Kiedy komitety obywatelskie wygrały wybory byłem mieszkańcem gminy Krokowa i na kilkanaście lat zostałem jej sekretarzem. Aktywnie działałem przez ten czas w samorządzie lokalnym. Byłem współtwórcą i wieloletnim członkiem Stowarzyszenia Sekretarzy Samorządów Lokalnych. Natomiast moja późniejsza droga była już cały czas związana z administracją państwową, później zaś z rządową. Część swojego zawodowego życia spędziłem w Cetniewie jako Dyrektor Ośrodka Przygotowań Olimpijskich, a przez ostatnie dwa lata byłem wiceministrem sportu i turystyki. Od 12 grudnia 2011 r. jestem Wojewodą Pomorskim.
Z przyjemnością wrócił Pan na Pomorze?
– Tak. Pomorze to moje miejsce. Ja się tutaj urodziłem, mam tu całą rodzinę, przyjaciół, znajomych. Tutaj cały czas pracowałem, za wyjątkiem tych dwóch lat w Warszawie. Mimo że to warszawskie wyzwanie traktowałem z dużą odpowiedzialnością i – jak mi się przynajmniej wydaje – odniosłem tam dużo sukcesów, to wracam teraz na swoje miejsce, czyli na Pomorze.
Przejdźmy wobec tego do Pomorza i jego potencjału gospodarczego. Jakie upatruje Pan w tej dziedzinie perspektywy dla regionu?
– Tutaj podstawowym potencjałem gospodarczym są ludzie. To jest to bogactwo, które sprawia, że Pomorze jest zasobne, rozwija się i ma się czym pochwalić przed innymi regionami kraju. Patrząc natomiast z drugiej strony, to najważniejsze pola aktywności gospodarczej na tym obszarze przez najbliższe lata będą związane z energetyką.
Niedawno wydał Pan decyzję o wskazaniu lokalizacji inwestycji dla elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Co to będzie oznaczać?
Istnieje specustawa, która reguluje sprawy związane z realizacją wielkich inwestycji mających charakter publiczny, czyli m.in. elektrowni jądrowych. Ona po raz pierwszy w historii wprowadziła do kodeksu postępowania administracyjnego taką wstępną decyzję lokalizacyjną, która sprawia, że blokuje się potencjalnym innym inwestorom spekulowanie na gruncie, na którym ma powstać inwestycja potrzebna państwu.
Na Warmii i Mazurach zwiększa się liczba przeciwników farm wiatrowych. Czy myśli Pan, że podobny los może czekać Pomorze?
– Nie uciekniemy przed wyzwaniem, które przed nami stoi i koniecznością inwestowania w energię odnawialną. Oznacza to nie tylko energię wiatrową, ale też biogazownie, energię wodną i słoneczną. Powinniśmy robić wszystko, aby spełnić stawiany przez Unię wymóg, aby te kilkanaście procent energii pochodziło ze źródeł odnawialnych. Zatem od energii odnawialnej nie uciekniemy, ale musimy to robić z dużym namysłem i rozwagą, a także uwzględniać opinię społeczeństwa.
Żeby zamknąć wątek energetyczny musimy się jeszcze pochylić nad gazem łupkowym. Czy on będzie aż tak dużą szansą jak zapowiadano kilka lat temu?
– Chyba za mało mamy jeszcze wiedzy na ten temat i bardziej czerpiemy ją z YouTube niż z opracowań naukowych. Szacunki Amerykanów, którzy są pionierami w tej dziedzinie, wskazują, że jest u nas 5 bilionów metrów sześciennych gazu. Jeśli to by się potwierdziło, to z jednej strony stalibyśmy się potęgą, a z drugiej uniezależnilibyśmy się od dostaw tego surowca z zewnątrz. Gaz łupkowy jest ogromną szansą, ale musimy słuchać fachowców. W Polsce wydano kilkadziesiąt koncesji na odwierty. Ja poczekałbym na potwierdzenie ilości tych zasobów, ich opłacalności oraz opinie naukowców, które przekonają nas, że jest to stuprocentowo bezpieczne.
Można odnieść wrażenie, że w ostatnim czasie stanęła w miejscu sprawa metropolii. Czy może Pan – jako wojewoda – w jakikolwiek sposób pomóc w jej utworzeniu lub chociaż pogodzić te zwaśnione strony?
Sprawa stanęła, bowiem stanęły prace nad ustawą metropolitalną. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższego roku sejmowi uda się ją uchwalić, bo ona załatwiłaby wiele spraw w Polsce. Konsekwencją tego, że te prace stanęły, są próby lokalnego „majstrowania”. Coś podobnego ma miejsce właśnie tutaj na Pomorzu. Dla mnie, gdynianina, nie ulega żadnej wątpliwości, że to Gdańsk jest stolicą metropolii. On musi być jej sercem. To wynika nie tylko z tego, że jest dwa razy większy niż Gdynia, ale także z tradycji, historii, siły gospodarczej, kulturalnej, naukowej itd. Obecnie to jednak wygląda tak, że z jednej strony Prezydent Gdańska buduje wokół siebie wsparcie dla idei metropolii gdańskiej, a z drugiej strony Prezydent Gdyni w północnej części województwa buduje przedsięwzięcie, które niby ma sprawić, że osiągniemy cel, o którym wszyscy marzymy, a jednak opóźnia podjęcie decyzji. Chciałbym sprawić, aby zaczęła się rzetelna współpraca, przy jednoczesnym zachowaniu autonomii i suwerenności wszystkich podmiotów samorządowych na terenie województwa pomorskiego. Potraktuję to jako cel na najbliższe miesiące.
Jaki wojewoda jest na co dzień? Jakie ma pasje, gdzie spędza wolny czas?
Gram regularnie w piłkę nożną, choć kilka miesięcy temu pojawiły się problemy z łękotką, ale mam nadzieję, że wkrótce wrócę do tej pasji. W związku z tym, że nie mogę uprawiać od tego czasu sportu, z tym większym zaangażowaniem oglądam go w telewizji. Właściwie nie ma dyscypliny, którą bym się nie interesował, stąd moja obecność przez dwa lata w ministerstwie sportu. Praktycznie od zawsze chodzę na mecze Arki Gdynia, a przedtem byłem piłkarzem tego klubu. Poza tym staram się poświęcać wolny czas rodzinie. Jestem szczęśliwym dziadkiem. Lubię spacery. Nie zasnę bez książki w ręku.
Ma Pan ulubioną?
– Za dużo! (śmiech)
Może ulubiony autor?
– Fiodor Dostojewski, a także Michaił Bułhakow, a szczególnie jego „Mistrz i Małgorzata” – to wybitna i taka trochę niedoceniona rzecz, fenomenalna książka. Lubię też współczesną polską prozę. Dużo czytam, choć jeśli policzymy, że człowiek poświęca 20 godzin dziennie na pracę zawodową i sen, to zostają mu tylko cztery godziny dziennie na całą pozostałą aktywność. Trzeba je umiejętnie wykorzystywać.